Sala zastygła.
Właściwie - to się na to zanosiło. Od kilku dni, od kiedy to obydwie, regularnie trzy razy dziennie znikały między kubłami i coś do siebie szeptały. Mimo to, te słowa zrobiły ogromne wrażenie ! Nawet lekarka , która przez swoją flegmatyczność była nie do poruszenia - zastygła i bardzo uważnie wbiła łagodne niebieskie oczy w starą kobietę.
Oczy tykwy zawsze węgliste , gdy patrzyły na kogoś i przewiercające na wylot, teraz gapiły się bezmyślnie w ścianę. Natomiast oczy Pani Doktor dotąd łagodne i prawie cielęce, teraz niczym zimne sztylety macały tykwę. Te dwie tak różne pod każdym względem kobiety, stanowiły centrum ciszy i wypełniały ją całkowicie. Trwało to zaledwie kilka sekund, lecz ciężar gatunkowy tych sekund był ogromny .
- Dobrze - powiedziała flegmatycznie lekarka i jej oczy przybrały dawną cielęcą łagodność - ale trzeba to załatwić formalnie.
- Chcę ją zaadoptować.
- Tak szybko, to będzie bardzo trudno zrobić .
- Jestem bardzo bogata, pieniądze nie grają roli.
Cisza była jak makiem siał.
- Mam takiego prawnika , który jest w stanie wszystko załatwić. Może przeprowadzić adopcję nawet w przeciągu miesiąca .
Aż trudno było uwierzyć, że ktoś taki powolny i wydawałoby się bezwolny, jak nasz anioł, może znać takich typów ?
- Małgosia musi być moją córką przy wyjściu ze szpitala - oświadczyła matowym głosem tykwa wbijając nic nie mówiące spojrzenie w przeciwległą ścianę.
- Pani wie, że sprawy adopcyjne normalnie trwają i rok czasu - powiedziała lekarka i łagodne oczy znowu przybrały zimny i nieprzyjemny wyraz.
- Albo załatwi Pani Doktor dla mnie adopcję w szpitalu, albo niech pani szuka dla niej domu opieki - powiedziała beznamiętnie tykwa i zamknęła oczy, jakby przymierzała się do snu.
Ale nie ! Nagle energicznie się poderwała - siadła na łóżku i zawołała :
- Ja jestem sama jak pies i ona też ! Ja mam chore ręce , ona nogi ! Zamieszkamy razem i będziemy się podpierać ! Nie musi pani dla nas szukać domów opieki społecznej. Mam tyle pieniędzy , że mogę prywatnie zatrudnić kilka osób do naszej obsługi. Mogłabym sama żyć w dobrobycie, ale nie chcę ! Człowiek nie jest stworzony do samotności . Jeśli ten pani adwokat jest taki dobry , to niech załatwi mi pani adopcję zanim wypisze nas pani ze szpitala. Chcę żeby Małgosia była moją córką ! Chcę ją oderwać od głupiej rodziny ! Musimy wyjść ze szpitala jako matka i córka ! Nie będę ciągnąć adopcji po wyjściu ze szpitala, nie mam siły. Albo teraz , albo nigdy.
Lekarka z szeroko otwartymi oczami chłonęła każde słowo.
- Dobrze - powiedziała bez namysłu. - Mój adwokat i to potrafi. Załatwi adopcję w trzy dni . Porozmawiam z nim dzisiaj i opracujemy plan działania.
Następnego dnia zaraz po obchodzie, weszła ponownie do sali i oświadczyła czarnulce, że dzisiaj znowu ją powiozą karetką na wieś , do domu . Węgliste oczy tykwy ciężko popatrzyły na lekarkę, a czarnulka zachlipała , że jej - darmozjada nie wpuszczą za próg.
- Właśnie o to chodzi - odpowiedziała lekarka . - Przykro mi , że cię na to narażam, ale jest to konieczne. Adwokat przygotował odpowiednie papiery do podpisania i pojedzie z wami.
- Rodzice muszą się jej całkowicie wyrzec, jeśli zechcą dam i za to pieniądze - wtrąciła tykwa. Lekarka się zaśmiała - Nie ma mowy , jakby wyczuli u pani pieniądze , do końca życia by panią doili i szarpali Małgosię.
- I tak będą zadowoleni, że się mnie pozbędą - szepnęła czarnulka.
- Mogą jednak coś wyniuchać, jak są tacy cwani i pazerni i bez targu nie podpiszą żadnych dokumentów - zaniepokojona tykwa aż uniosła się na łóżku.
- Niech się pani nie martwi - zaśmiała się lekarka - mam takich cudownych dwóch sanitariuszy byłych kryminalistów, za sam wygląd dożywocie. Nie zdarzyło się , żeby oni kogoś do czegoś nie przekonali.
Czarnulkę ponownie karetka zawiozła do domu i ponownie przywiozła z powrotem. Czarnulka powróciła do szpitala o piątej po południu . Nic nie mówiła, schowała się pod kołdrę i leżała nie dając oznak życia. Po kolacji tykwa kiwnęła głową i obydwie wyszły między kubły . O dziewiątej wieczorem przyszła lekarka .
- Wszystko załatwione - zakomunikowała ze zwykłą sobie flegmą. - Rodzice jej się wyparli. A jacy przy tym byli zadowoleni, że się jej pozbywają . Podpisali szybko wszystko co podsunął im adwokat. Teraz jest tak, jakby Małgosia nigdy nie była ich dzieckiem. Moi sanitariusze są doskonali ! Bardzo pomogli adwokatowi - zakończyła ze śmiechem . - Czy pani nadal podtrzymuje swoją decyzję ? - zapytała bardzo poważnie.
- Tak .
- Jutro , zaraz po obchodzie , zejdzie pani na dół do mojego gabinetu na spotkanie z adwokatem.
Tykwa milcząco kiwnęła głową . Następnego dnia, w szlafroku zeszła na dół i nie było jej trzy godziny. Po powrocie , z twarzą nie zdradzającą żadnych uczuć, gdy tylko stanęła w drzwiach oświadczyła - już po wszystkim i położyła się spokojnie do łóżka . Czarnulka przysiadła na swoim , otuliła kocami i niczym drżący na grzędzie ptaszek, wpatrywała się w leżącą starą kobietę. Tykwa leżała nieruchomo z zamkniętymi oczami, a na jej kamiennej twarzy osiadł cieñ ukojenia .
Przez pięć lat lekarka monitorowała moje wyjazdy do sanatorium i w ten sposób całkowicie mnie wyleczyła . I teraz kiedy wspominam tą kobietę, to widzę ją jak na obrazie Chagalla - dziewięć kupek nieszczęścia leży w wyrkach, a pod sufitem fruwa PANI DOKTOR .
( 2012 r. ) Koniec
Suplement : Zabrał mnie kiedyś stopem uprzejmy człowiek i widząc moją strapioną minę zapytał o przyczynę ? Będę się bodła z jednym typem i udowodniała, że nie jestem wielbłądem - mówię.
A on na to - widzę, że pani nie jest świadoma realiów , ja pani wytłumaczę. Na świecie są TYLKO dwa rodzaje ludzi : jest człowiek - człowiek i człowiek - kurwa. I mądrość życiowa polega na tym, aby jednych odróżniać od drugich. I od tych drugich trzymać się z daleka. Ja wogóle z nimi nie rozmawiam, omijam jak jaką zarazę, bo tylko zaszkodzi. I nie tracę nerwów i pani radzę to samo.
I tę radę przekazuję miłym Czytelnikom.
Koniec.
Zapraszam na kolejny trójpaczek pod ogólnym tytułem: Witaj Szkoło !
CZYTASZ
Bez czci i wiary
Non-FictionO kobietach z PRL-u . I nie tylko o nich. I w PRL-u żyli LGBT i klechy i nie byli w centrum niczyjego zainteresowania. Obywało się bez opluwania i wydziwiania.