Mądrość - Dramione

67 5 2
                                    

Weszłam do klubu. Mugolskiego klubu. Dlaczego? A no tak, ponieważ moje życie leci na łeb na szyję. Przemknęła mi przez głowę myśl, że może ktoś mnie tu rozpozna– w końcu jestem ministrem magii. Tutaj raczej nie spotkam reporterów, prawda? Niby zdawałam sobie sprawę z tego, że stanę się osobą publiczną, jednak myślałam, że dam sobie z tym radę. Nie wiadomo, dlaczego oczekiwałam od publiczki, iż zmieni swoje zwyczaje i nie będzie wchodzić ubłoconymi butami w moją prywatność. Ale nigdy nawet nie wpadłabym na to, że człowiek, którego uważałam za swoją drugą połówkę, sam otworzy im drzwi.

Nikt nie potrafił mnie pocieszyć. Harry próbował jakoś uratować sytuację, ale nie potrafił. Ginny nie była przekonana, po czyjej stronie powinna stać. Luna tylko skomentowała, że nasza wewnętrzna magia nigdy do siebie nie pasowała.

Tak rozmawiając sama ze sobą, dopchałam się do baru i usiadłam ciężko na krześle. Nogi już mnie bolały od tych szpilek– cena dobrego wyglądu. Muzyka była stanowczo za głośna, a ludzi było stanowczo za dużo. Czegoś takiego właśnie szukałam. Muszę pozbyć się wreszcie tych natarczywych myśli.

–To dla pani –powiedział barman znudzonym tonem, stawiając przede mną bardzo dobrze zapowiadające się mojito.

Wow. Nie wiedziałam, że w tym klubie najpierw podają drinki, a dopiero później każą za nie płacić. A może to taka specjalna oferta dla atrakcyjnych dziewczyn z zapuchniętymi oczami, które widać, że przyszły tu zapić smutki? W takie czary, to nawet ja nie wierzę. Jednak w momencie, w którym sięgnęłam po portfel, barman spojrzał na mnie niezdecydowanym wzrokiem. Ja zaś, pytającym. A może jednak wszechświat chce mnie jakoś przeprosić? Darmowymi drinkami? Nie, niemożliwe. Wtedy gość wskazał palcem na mężczyznę z jasnymi włosami, siedzącego nieopodal.

– Tamten gentelman pani postawił. – Rzekł przetarłszy szklankę, która ośmieliła się mieć plamę tłuszczu.

Człowiek, który obdarował mnie niezwykle trafnym prezentem, dopił swojego shota, po czym odwrócił się i podszedł do mnie zadziwiająco eleganckim krokiem. Dobrana koszula, drogi zegarek, wysokie kości policzkowe i blada cera, a przy tym wysoka postura i niespotykane, platynowe włosy. Przystojny, wychowany i bogaty– przeciwieństwo Rona– coś czuję, że polubię to miejsce.

– Dawno się nie widzieliśmy, co? – Brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Stał blisko, oparty ramieniem o blat. Wyglądał jak model pozujący do okładki, a natomiast starałam się sobie przypomnieć , kto to. Wydawał się taki... dziwnie znajomy. Niestety w tej całej plątaninie świateł i dymu, trudno było mi jednoznacznie ocenić jego tożsamość.

– Dzięki za drinka – przekrzyczałam wszechobecną muzykę. – Wiem, że zabrzmi to jak tani podryw, ale chyba skądś cię znam – stwierdziłam mimowolnie się uśmiechając. Chociaż nie, przyszłam się tu bawić i oderwać od... tego wszystkiego. Uśmiechnęłam się więc lekko szerzej i przyjaźniej. Założyłam zaczepnie nogę na nogę, chwytając kontakt wzrokowy. Patrzyliśmy na siebie na tyle intensywnie, że dostrzegłam w jego szarych tęczówkach to samo rozdarcie, co w moich. Jak w lustrze. Aby przerwać za długą ciszę, prychnął.

–Pani Granger, naprawdę? – Spytał odwzajemniając śnieżnobiały uśmiech, który dosięgnął również jego oczu. Już miałam go poprawić, że nie Granger, lecz Weasley. Tylko że nie. Jest więc nie tylko z magicznego świata, ale również doinformowany. Krzywię się, to może oznaczać kłopoty. Wypijam duszkiem napój obmyślając plan, jakby go tu spławić. – Jestem Malfoy. Draco Malfoy. – No to ci dopiero niespodzianka. Prawie udało mi się usłyszeć, jak kamień spada mi z serca. Przecież znałam tę twarz. Jego osoba wyjaśnia również tę nić porozumienia.– Aczkolwiek za drinka nie musisz dziękować – rzekł głosem, który wydawał mi się być zabarwiony zatroskaniem. No tak. Wszyscy już wiedzą. Każdy tabloid, każda gazeta, nawet internetowy prorok codzienny; „Nie mogę już wytrzymać z tą kobietą, jest jak maszyna. A ja jestem tylko człowiekiem i potrzebuję miłości". Szkoda, że Ron nie powiedział mi tego w twarz, zamiast tego na wywiadzie. Zawsze był rządny światła reflektorów, zazdrosny, że reszta złotego trio otrzymuje go więcej. Nawet jeśli tego nie chce. To on został ofiarą, nawet gdy to ja znalazłam go w naszym łóżku z inną kobietą. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza, nawet nie zorientowałam się, iż cały ten czas wstrzymywałam oddech.

Zbiór one shotów [Zawieszone]Where stories live. Discover now