,, Szantaż "

1.4K 67 41
                                    

Pov. Kariya

Od kilku minut mamy trening, w którym nic co by należało do ciekawego zajęcia się nie działo. Kirino jest po drugiej stronie boiska, co na moje nieszczęście oznacza, że należy do przeciwnej drużyny. Czyli nici z gnębienia go...nie mam za bardzo co robić, kiedy nie ma go w pobliżu. Opieram ręce o biodra, przyglądając się po każdym z zawodników, którzy stali na polu gry. Zauważyłem wbity we mnie wzrok różowo-włosego powodujący we mnie przepływ dreszczy. Co to miało być? Te spojrzenie...nie należało do normalnych. Tch, nie będę tym zawracał sobie teraz głowy, nie warto na to marnować czasu. Szybko odebrałem komuś piłkę, którą bez zbędnego czekania podałem do Tenma. Wypuściłem powolnie powietrze z płuc z ulgą. Muszę się skupić. Nie potrzebnie myślę nad błahostkami.

Resztę treningu oglądałem jak Tenma i Tsurugi próbują stworzyć technikę, która nawet w najmniejszym stopniu im nie wychodziła. Podjęli próbę szczegółowej rozmowy o tym, aby choć trochę wiedzieć na czym stoją. Nic mnie tu nie trzyma, więc zszedłem z boiska, narzucając ręcznik na swoje barki, po czym wypiłem porządny łyk wody. Shindou-Senpai jeszcze nam wspominał o wspólnej poprawie i nowych ćwiczeniach, aby wzmocnić nasze ciała.

Kiedy skończył swoją przemowę, mogliśmy iść do szatni.
Tam zacząłem przebierać strój, wsłuchując się w rozmowy innych naokoło mnie. W pewnym momencie usłyszałem jak ktoś za mną stanął. Widząc kątem oka szeroki uśmiech, byłbym głupcem, nie wiedząc kto to. Wspomniany chłopak jak zawsze mówił o piłce z iskrami w oczach. Ech, nigdy się nie zmieni. Chciał coś jeszcze dopowiedzieć do swojej historii, ale zauważył jak napastnik z numerem 10 wyszedł z pomieszczenia.

-Muszę iść, do jutra!- pomachał na szybko i zniknął za automatycznymi drzwiami. Zamknąłem szafkę, orientując się, że pozostałem w szatni sam jak pale. Z drugiej strony co się dziwić? Stoję przy tej szafce od dobrych 30 minut.

-Hej, Kariya - spojrzałem na
Senpai, który oparł plecy o szafkę obok mojej, krzyżując ręce na klatce. Czyli jednak nie jestem sam, jakim cudem go nie zauważyłem?

-Przepraszam, ale muszę wracać do domu. Lepiej, abyś nie zaczepiał młodszych, aby później nie było nie porozumień- po mojej wypowiedzi podniósł w dziwny sposób kącik ust. Spoważniałem, robiąc odruchowo krok w tył- Czego ode mnie chcesz?- na pewno nie zagadał, aby zwyczajnie pomówić. Ma jakiś interes.

-A nie mogę już po prostu z tobą porozmawiać? Od razu mnie o coś podejrzewasz. Jeszcze nic nie zrobiłem- jeszcze...?

-Czego chcesz?- powtórzyłem pytanie z powagą

-Ech- wzdycha- Czyli koniec zabawy- stwierdził, podchodząc do swojej torby-Przejdę do konkretów- konkretów? Nie spuszczam z niego uważnego wzroku. Wyjął coś i położył na ławce przed sobą, nie pozwalając mi zobaczyć co to. Spojrzał na mnie przez ramię. Podszedł, aby jednym sprawnym ruchem przywalić mną o szafki, za moje nadgarstki, wydobywając ode mnie mruknięcie szoku. Po chwili ogarnąłem co zrobił i zacząłem się wyrywać.

-Puszczaj!- zacisnął bardziej -Ngh...- ile on ma siły?!

-Lepiej mnie teraz posłuchaj, inaczej pożałujesz- o czym on mówi?! Zaciskał coraz mocniej palce. Zanim cokolwiek powiedziałem, oberwałem w brzuch. Zgiąłem się w pół powstrzymując jęk bólu. Uderzył mnie?!-Masz to zrobić - wysyczał groźnie, obniżając ton głosu. Patrzyłem na niego w ciszy, aż szarpnął mnie za sobą. Wziął moje nadgarstki w jedną rękę. Nawet teraz nie mogę ich wyrwać! Pokazał mi jakiś dziewczęcy strój, odejmując mi mowę. Po prostu mnie wmurowało-Masz to założyć, wiesz co będzie jeśli tego nie zrobisz- nie mogę dać się mu tak łatwo, nadepnąłem mu z całej siły na nogę, szybko wyrywając część ciała. Wykorzystałem to, aby podbiec do drzwi. Szarpnąłem za klamkę, no nie!- Ha ha- próbowałem w dalszym ciągu je otworzyć, słysząc za sobą jego rozbawienie. Kiedy je zamknął?! Jestem tu z nim uwięziony?! Szlag!-Nie masz jak uciec- odwróciłem się w jego stronę

-Otwieraj! Gdzie masz klucze?!- podszedł do mnie, przerywając wcześniejszy śmiech. Nawet się nie zorientowałem kiedy uderzył mnie znów w brzuch. Złapałem się za niego, zginając ciało w pół- Agh.

-Jeszcze raz krzykniesz, a inaczej pogadamy- powiedział nad wyraz oschle-Załóż to, póki mam dobry humor.

-Nie będę niczego...!- przerywam, widząc jego straszne spojrzenie. Ja...nie chcę tego robić...jestem chłopakiem! Chce mnie ośmieszyć? Wykorzysta to jakoś...dużo mam teraz myśli na ten temat...co mam robić? Powinienem się zgodzić? Wtedy mnie wypuści. Jak wrócę powiem wszystko rodzicom i...nie, nie mogę...nie będę miał dowodu...przecież cytując innych" Porządny, pomocny, dobry i najlepszy uczeń, którego każdy lubi " Nie mógłby tego zrobić. A ja jako ja...wezmą mnie za kłamce, który chce znów mu zepsuć reputację. Nie mam z nim szans. Nieważne co zrobię, to...
Muszę coś wymyślić, ale co?! Będę miał po tym same kłopoty, jak już coś takiego zrobi, to na pewno... będzie chciał więcej...niczego nie mogę być pewny. Muszę być ostrożny...-Dobra- poradzę sobie...przy innych nic mi nie zrobi, muszę po prostu być zawsze z kimś, jednak jest na to za mądry, już wcześniej musiał to sobie rozplanować. Mam problem. Poważny problem. Znów się uśmiecha w swój przerażający sposób. Podał mi ubiór-Nie patrz.

-Masz coś do ukrycia? - zadrwił. Odebrał mi moją rolę! Rzuciłem w niego butelką, którą złapał w locie-Nie rób już tak- napiąłem mięśnie, oglądając chłopaka jak usiadł tyłem do mnie. Odczułem ulgę, przez chwilę myślałem, że znów mnie uderzy, tym gorsza butelką-Następnym razem tak nie będzie- jasne, spojrzałem na strój ze wstrętem, skąd w ogóle to ma? Ukradł jakiejś dziewczynie? Zdejmuje swoją koszulkę, zakładam to co mi dał. Później dół, zapinam spódniczkę, na koniec założyłem dłuższe skarpety.

-Już - dałem sygnał zły, spojrzał na mnie przez bark. Szybko robi zdjęcie-Hej!- podbiegam do niego-Usuń to!

-Nie- wykorzystuje swój wzrost! Tch, czyli szantaż...świetnie. Przestałem się rzucać-Grzeczny chłopczyk- głaszcze mnie po głowie, odtrąciłem jego dłoń.

-Nie dotykaj mnie! Otwieraj w końcu drzwi! Zrobiłem co chciałeś!- spojrzał mi prosto w oczy bez emocji. Po raz kolejny rzucił mnie o szafki, upadłem okrakiem obolały. Znowu zrobił mi zdjęcie, szybko poprawiłem spódniczkę. Kucnął przede mną nie czekając szarpnięciem za włosy zbliżając mnie do swojej twarzy.

-Nie możesz nikomu powiedzieć co się wydarzyło, inaczej wiesz co będzie - szepnął oschle, wskazując telefon- To ci zniszczy życie, nie jesteś taki głupi, aby tego nie zrozumieć. Mogę wszystko powiedzieć, że ubierasz to dla chłopaka lub jesteś dziwką. Wszystko mogę. Więc radził bym Ci się mnie posłuchać- puścił mnie. Podszedł do drzwi, jakby nigdy nic. Wyjmując klucz z kieszeni i je otwierając. Odwrócił się w moją stronę z psychicznym uśmiechem-Do jutra ~- wyszedł. Patrzę w to jedno miejsce, jeszcze jakiś czas. Wstaję niemrawo, przebierałem ciuchy na swój mundurek. Te od niego chowam do torby. Jutro mu oddam, chciałbym to wywalić, ale...coś mi zrobi, nie jest normalny. Psychopata...nie wiadomo co jeszcze będzie ode mnie chciał. Wyszedłem, idąc trochę obolały w stronę domu. Nigdy tego nie zapomnę, to straszne upokorzenie w każdy możliwy sposób... Musiał mnie do tego tak kopać? Nie jestem piłką! Będę miał...siniaki! Dowód! Jednak nie...dostałem dziś piłką w brzuch. Czyli...kur... każdy to widział..." Siniak po piłce z treningu" wykorzystał to! Jak śmiał?! Wiedziałem od samego początku, że coś z nim jest nie tak!






**********

17.09.2019r.

Ilość słów: 1150

**********

Zła strona Kirino Ranmaru | Inazuma eleven go |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz