2

15 4 0
                                    

Powoli podeszłam do plecaka , po czym powili się po niego schyliłam. Nie powiem - byłam w szoku. Z jednej strony dobrze że mi powiedział ale ...... to cholernie boli.

Trzymając plecak , trzęsącymi dłońmi wyciągnęłam telefon aby zobaczyć która godzina.

8:17

Musiałam pobyć chwile sama. Nie mogłabym iść do szkoły , gdzie jazdy by się pytał -„jak tam z Robertem". Ludzie rozmawiali ze mną tylko o nim....

Powoli zaczęłam oddalać się w stronę wyjścia ze szkoły , jednak po chwili usłyszałam jak ktoś nawołuje moje imię. Po woli się odwróciłam. Zobaczyłam nauczyciela , panią Smith dokładniej. Mimo że dziś ostatni dzień w szkole , i tak nie chciałam zostać przyłapana na wagarach. Zaczęłam biec najszybciej jak potrafiłam. Gdy byłam już w odpowiedniej odległości od szkoły , zatrzymałam się. Delikatnie przykucnęła , biorąc spokojne powietrze do płuc , tym samym starając się unormować oddech.

Szlam spacerem przeć park. Często tu przychodziłam gdy byłam dzieckiem. Bawiłam się w chowanego czy inne zabawy. Idąc po ścieżce liczyłam kroki , by przy 30 skręci w prawo. Po chwili już zobaczyłam miejsce gdzie szlam. Zapusty płot oddzielający park od lasu.

Przeszłam przez drut , uważając aby się nie ukuć przez jeden z wystających metalowych prętów. Zaczęłam spacerować. Nie było tu nikogo. Tylko ja i las . Zaczęłam sobie przypominać po co tu przyszłam . Robert.

Kocham go , albo kochałam. Wątpię abym dała radę mu wybaczyć. Jednak - zadał mi cios w samo serce.

Idąc kopałam mały kamyk , który po chwili zleciał z pagórka , na którym się znajdowałam. Cicho westchnęłam. Najgorszy dzień w życiu.

Oczywiście nie mogę tego stwierdzić po tym że mały kamyk mi uciekł. Z resztą , nie tylko on.

Idąc dalej wydeptana ścieżka , usłyszałam krzyki.

- Proszę nie - usłyszałam jak przez mgłę- ja mam rodzine , mam dzieci -męski głos zająkał.

Zaczęłam się kierować w stronę dźwięku , szmery stawały się coraz głośniejsze.

W końcu zobaczyłam grupkę chłopaków.Wszyscy ubrani w czarne ciuchy. Jeden , widocznie dużo starszy od nich mężczyzna , leżał na ziemi , a oni go otaczali. Gdy zauważyłam że jeden z nich ma wykierowaną broń prosto w czoło mężczyzny. Na szczęście mnie nie zobaczyli.

Schyliłam się w trawie , po czym oglądałam całe zajście.

- Trzeba było tyle nie ćpać - splunął jeden z chłopaków.

- Ryje- krzyknął chłopak trzymający pistolet- jeszcze ktoś nas usłyszy - dodał ciszej odwracając się w stronę swoich , jak zgaduję , rówieśników- gówno mnie obchodzisz - spojrzał na ofiarę- gówno mnie obchodzi twoja rodzinka- powiedział po czym strzelił mu prosto w głowę . Na ten gest podskoczyłam. Nie mogłam uwierzyć. Właśnie stałam się świadkiem zabójstwa. Łzy zaczęły lecieć po mojej twarzy.

- Zabierzcie ciało- powiedział chłopak , chowający spluwę.

Nagle usłyszałam jak dzwoni mój telefon. W ciągu sekundy rozłączyłam , mając mylne nadzieje że nikt tego nie usłyszał.

- Co to było - powiedział chłopak zaprzestając wszystkie ruchy. Jego towarzysze tylko wzruszyli ramionami.

- Jest tu ktoś- krzyknął jeden z chłopaków , po czym spojrzał dokładnie w moje oczy. Gdy to zrobił zaczęłam biec.

Nigdy tak szybko nie biegłam. Nawet jak ocena z biegów na wuefie to 80% oceny rocznej. Po chwili się delikatnie odwróciłam , aby się upewnić czy za mną biegnie.

Kurwa

Wszyscy za mną biegną. Zaczęłam biec jak najszybciej potrafię. Biegłam dopóki mogłam.Po 10 minutach mocnego biegu , zaczęłam skręcać w jakieś krzaki. Robiłam różne slalomy , aby tak jak w filmach , zgubić ich. Usiadłam w gęstych krzakach , biorąc zachłannie powietrze. Łzy leciały jak oszalałe.

Dopiero gdy zaczęło się ściemniać sprawdziłam która godzina.

19:21

Przełknęłam głośno ślinę , po czym zaczęłam iść w kierunku wyjścia. A bynajmniej myślałam ze wyjścia , ponieważ dopiero po 30 minutach udało mi się wydostać z owego lasu.

Poprawiłam plecak na ramieniu , i udałam się w stronę domu.

Światło w salonie było zapalone, co oznacza że rodzice już są. Weszłam do domu , krzycząc ciche „już jestem".

- Scarllet , masz mi coś do powiedzenia - nagle przede mną wyrósł tat.

- Byłam u Roberta , przepraszam- powiedziałam na co tata zamknął powieki-mogę już iść się wykapać?- powiedziałam na
co tata przytaknął.

- Mama śpi już , wiec postaraj się być cicho- powiedział gdy wchodziłam po schodach.

Po chwili już byłam w swoim pokoju. Rzuciłam plecakiem na podłogę po czym przetarłam twarz dłonią. Zakluczyłam drzwi , ponieważ zawsze robię to na noc , otworzyłam okno ,po czym udałam się do toalety.

Biorąc prysznic , wszystko się na mnie odbiło. Zaczęłam histerycznie płakać. Gdyby nie to że mama śpi , pewnie bym krzyczała. Ten cały dzień był do dupy. Moje łzy mieszały się z woda. Po chwili opadłam na dno prysznica , po czym podkurczając nogi ryczałam w kolana.

W końcu wzięłam się w garść i wyszłam z pod prysznica. Założyłam jeden ręcznik na włosy , a drugim owinęła ciało. Wyszłam z toalety, wchodząc do ciemnego pokoju . Podeszłam do szafy , chcąc ubrać bieliznę , po czym usłyszałam.

- Witam.

We are hallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz