Masakra w Bazie "Szpakos" [I]

8 1 3
                                    

Pewien człowiek szedł sobie korytarzami bazy. Nagle poczuł ciche wibrowanie w brzuchu, po czym eksplodował na wszystkie kawałki. Ludzie którzy byli świadkami tego zdarzenia, nie umiejąc tego wytłumaczyć, popełnili samobójstwo. Po utracie życia, ich ciała również eksplodowały. Jeden z młodszych pracowników zeskoczył z drugiego piętra na trawę i rozpadł się na kilka kawałków. Odpadły mu ręce, nogi i głowa. Jeden z członków personelu, który przeżył tą rzeź, był zdeterminowany aby odkryć tajemnicę wybuchu ciał.


Każdy nowy pracownik tajnej bazy SZPAKOS był wstępnie ogłuszany, a następnie w jego żołądku umieszczany zostawał mechanizm z funkcją wibracji po zjedzeniu naleśników. To właśnie one powodowały wybuch. - Na szczęście ja nie lubię naleśników, więc nic mi nie grozi... – zaśmiał się na głos Mieczysław. Spojrzał w zadumie przez pobliską szybkę laboratorium. Jego oczom ukazał się jakiś łysy facet biegający w kółko, jedzący gofry z masłem czosnkowym i twarogiem do naleśników ruskich.- Muszę go powstrzymać! – krzyknął Mietek. Wziął pistolet, wybił szybę i ruszył w jego kierunku. Zaczął strzelać gdzieś w ścianę za nim, ale człowiek był na linii ognia. Pociski podziurawiły jego posiłek, a zaraz potem jego głowa została nafaszerowana pięćdziesięcioma pociskami o średnicy jednego kilometra. Niespodziewanie, jego ciało zaczęło lewitować i świecić na zielono. Po dłuższej chwili dziwnego zawieszenia w powietrzu, gwałtownie upadło i wybuchło z siłą pięciu bomb atomowych.


- Aaaaaaaaaaaaargh! – ryknął Mieczysław. Ostatnie co widział, to trochę ognia. Stracił przytomność.


Gdy się obudził, odkrył, że jest niezrównoważony psychicznie. Na zniszczonych drzwiach, dawnej bazy SZPAKOS wisiała tabliczka. Znajdował się na niej napis „Szpital Psychiatryczny". Był to wysoki budynek, stojący na zniszczonej, pustynnej glebie. Postanowił wejść do środka. Przemierzając korytarze zauważył, że wszystkie pokoje były puste. Usłyszał dziwnie brzmiący dźwięk w swojej głowie. Jego oczom ukazał się szarobury dzwonek, zawieszony na wyblakłej, żółtawej ścianie – to właśnie on był źródłem owego dźwięku. Dzwonienie zostało przerwane, a jedne z pobliskich drzwi otworzyły się, ukazując siedmioosobową grupę ludzi, których Mietek widział pierwszy raz w swoim żałosnym życiu. Każdy z nich nosił fartuch, w pośpiechu gdzieś zmierzając.


- Mamy nowych pacjentów! Zauważono trzech chłopców na bagnach! – krzyknęła do reszty kompanów jakaś kobieta. Cała brygada wyposażyła się w karabiny, oraz kombinezony przeciw promieniowaniu. Nie zważając na obecność Mieczysława przeszli przez pokój, po czym wyskoczyli przez okno. Zdziwiony zaistniałą sceną mężczyzna wyjrzał przez rozbitą szybę. Poczuł również, jak ktoś kładzie rękę na jego ramieniu.


Szybko obrócił się na pięcie, a jego oczom ukazała się kobieta, również w stroju przeciw radiacji. W ręku trzymała identyfikator, broń oraz drugi kostium. - Możesz tu pracować... jeśli chcesz – powiedziała.- Jestem zbyt normalny, by pracować w Psychiatryku! – krzyknął oburzony Mieczysław, po czym wyszarpnął kobiecie broń i wystrzelił prosto w jej głowę, która oddzieliła się od korpusu z głośnym plasknięciem i wybiła jedno z okien. Spadając na pustynną glebę, ubrudziła ściany tryskającą wokół krwią. Mieczysław spojrzał z pogardą na zdekapitowane ciało, po czym ubrał kombinezon i identyfikator. - Oto ja! – oznajmił dramatycznym tonem. Rozpędził się i wyskoczył przez okno, wybijając kolejną szybę. Pobiegł za resztą personelu, by wzbogacić Szpital o trzech, wyjątkowych pacjentów...




OCT: Saga TeksańskaWhere stories live. Discover now