Chapter 1

22 5 2
                                    

Nazywam się Yamada Hoshito, mam 23 lata i pochodzę z Japonii. Odkąd byłem nastolatkiem chciałem pracować jako policjant. Po zdaniu z pozytywnymi wynikami odpowiednich szkół, zdecydowałem się polecieć do Stanów Zjednoczonych i tam podjąć pracę. W tym celu odbyłem podróż samolotem i wynająłem hotel w pobliskiej dzielnicy. Niestety mimo trudu i włożonego w to wysiłku nie dostałem się. Aktualnie kończą mi się zarówno pobyt w hotelu, jak i pieniądze.

-----

Siedziałem na łóżku, w jednym z hotelowych pokoi, ciężko oddychając. Słuchawka telefonu dotykała mojego ucha. Wbiłem wzrok w jedną z małych dziur, która znajdowała się w ścianie. W tle rozbrzmiewał sygnał oczekiwania na rozmowę. W końcu odezwał się znajomy damski głos, a mi zaczęły pocić się dłonie.


- Halo?

- Cześć mamo...co u was? - spytałem, by jakoś luźno zagadać, tym samym rozluźniając atmosferę.

- Oh, Hoshi! U nas wszystko dobrze, lepiej ty opowiadaj co u ciebie! Zdałeś!? - zaczęła uradowana.

Wiedziałem, że do tego dojdzie. Nie chciałem, żebyśmy zeszli na ten temat tak szybko...
Przed tą rozmową długo powtarzałem sobie co mówić, aby brzmiało to dobrze i nie zdenerwowało mojej matki. Głośno westchnąłem, przypominając sobie co miałem mówić, lecz wszystko niestety nagle jakby magicznie wyparowało. Świetnie. Nawet nie wiem co jej powiedzieć. Zakryłem twarz dłonią. Po chwili ciszy odezwałem się:

- Nie zdałem. Nie przyjęli mnie. - zamknąłem oczy. Już prawie byłem pewny co powie.

- Co?! Dlaczego? Przecież tyle się uczyłeś... - w jej głosie czuć było lekkie załamanie.

- Nie wiem. Nie mam pojęcia...na pewno patrzyli na mnie krzywo z powodu mojej choroby. - próbowałem ją uspokoić.

Ona widocznie uspokoiła się choć trochę, więc i ja byłem już trochę bardziej spokojny.

- Eh...astma. Wiedziałam, że będzie dla ciebie udręką w życiu. - nagle jej ton zmienił się ze spokojnego na poważniejszy - Właśnie, zapomniałam ci wcześniej powiedzieć. Nie mogę przelewać na twoje konto więcej pieniędzy. Musisz sam na siebie zarobić, bo my z ojcem mamy ostatnimi czasy więcej wydatków. Przykro mi Hoshi...

W tym momencie dostałem niemałego załamania. Nie dość, że nie dostałem pracy w policji, to w dodatku nie mam już prawie żadnych pieniędzy, ani nie będę ich więcej dostawał.
Bezrobotny człowiek bez pieniędzy i to jeszcze za granicą...
Koszmar!

- Hoshi? - spytała zmartwiona, wybudzając mnie z transu rozpaczy - Jesteś tam?

- T-tak... Wiesz, muszę kończyć mamo. W każdym razie jutro wracam do domu. - odpowiedziałem przygnębiony.

- Trzymaj się synku, wiem że dasz radę! Pa! - po tych słowach rozłączyła się.

Zaraz, gdy zakończyliśmy rozmowę, energicznie rzuciłem telefonem o łóżko, przez co odbił sie od niego parę razy i wylądował na dywanie obok łóżka. Natomiast ja ciężko opadłem na plecy i pustym wzrokiem obserwowałem sufit. Byłem tak strasznie zmęczony... Moje życie chyba właśnie zaczęło się sypać, niczym zamek z piasku na silnym wietrze.

Chyba na chwilę zasnąłem. Podejrzewam, że na około 15-20 minut, bo wciąż nie byłem wyspany. Przyczyną przerwania mojej krótkiej drzemki był głośny dzwonek telefonu, dobiegający z podłogi. Ociężale przysunąłem się do innej krawędzi łóżka i sięgnąłem po telefon.
"Kto tym razem? Teraz może ojciec chce mi 'pogratulować'?" - pomyślałem.
Przetarłem dłonią oczy i spojrzałem na ekran smartfona. Na nim widniał numer i nazwa kontaktu. "Katsumi".
Już myślałem, że gorzej być nie może, ale grubo się myliłem. Jeszcze mi tylko brakowało, żeby teraz o mojej porażce dowiedziała się moja dziewczyna. Odebrałem.

Skazani na JaponięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz