"Panno Granger,
Dziękuję za Pani list. Z radością informujemy, że pozytywnie rozpatrzyliśmy Pani kandydaturę. Zapraszamy do naszego biura w najbliższy piątek o godzinie 18. Prosimy o zabranie ciemnych, przylegających szat.John Bartes, Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów, Biuro Podróży w Czasie, pokój nr 2064"
***
Pisząc list do Ministerstwa Magii myślała tylko czy nie skazuje się na śmierć. Chociaż Dumbledore zapewniał ją, że wiele osób w Ministerstwie walczy z naciskiem śmierciożerców, nadal była nieoficjalnie jedną z najbardziej poszukiwanych czarownic w Angli. Jednak Hermiona była zdeterminowana – kilka tygodni wcześniej Dumbledore pozwolił by Trójca oficjalnie stała się częścią Zakonu Feniksa. Molly Weasley starała się jak tylko mogła, by opóźnić ich zaprzysiężenie, jednak nie mogli dłużej czekać. Wojna nie oszczędzała młodych, ani starych, choć jej lęk przed utratą kolejnego dziecka był zrozumiały. Hogwart nie był już bezpieczną przystanią, a Voldemort i jego zwolennicy rośli w siłę. Od dłuższego czasu Zakon był na przegranej pozycji. Grimmuald Place wciąż było Kwaterą Główną, ale rzadko widywano tu kogokolwiek poza jej mieszkańcami. Harry, Ron i Hermiona siedzieli w zamknięciu oczekując na swoje pierwsze zadania, ale mijały dni, a jedyną osobą, która odwiedziła Kwaterę od dnia ich przysięgi był Mundungus, który przyleciał z naręczem złotych wisiorów, które cisnął w stertę starych kocy, rzucił szybkie zaklęcie ochronne i wskoczył do kominka przenosząc się do Nory. Złota Trójca została sama – brak jakichkolwiek informacji o innych oraz zakaz opuszczania domu sprawiało, że początkowo krążyli bezcelowo po domu. Jednak w końcu każdy z nich nauczył się zabijać czas na swój własny sposób – Ronald grał w Czarodziejskie Szachy zapisując na leżącym obok pergaminie najlepsze posunięcia (nieraz się śmiał, że po wojnie wyda jedyny w swoim rodzaju i najznakomitszy podręcznik dla początkujących szachistów). Harry czas spedzał na walce – podziemia domu Blacków były ogromne, a po długich porządkach oraz walce z przedmiotami, które nie chciały zostać wyrzucone oraz przedziwnymi istotami zamieszkującymi stary dom, udało im się stworzyć idealną salę do ćwiczeń. Wstawał rano i spędzał w piwnicy cały dzień. Wiedzieli dlaczego. Hermiona tylko raz zajrzała do przyjaciela – walczył z fantomem, który przyjął postać blondwłosego mężczyzny. Poszła wtedy do pokoju, kładąc się do łóżka ze łzami, po raz pierwszy zostawiając chłopaków bez kolacji i słowa wyjaśnienia – przed oczami miała tylko martwe ciało Ginny, a w głowie śmiech Malfoy'a Seniora. Sama spędzała swój czas w bibliotece i zajmowała się domem. Gotowała, prała, sprzątała i szukała. Hermiona wiedziała, że wiedza to potęga – szczególnie wtedy, gdy siły przeciwnika były zbyt duże na ich małą armię. Była przekonana, że coś musieli przeoczyć, dlatego dnie spędzała w bibliotece, a noce w podziemiach, gdzie jak Harry, przygotowywała się do walki. Tak było i tego dnia. Podniosła głowę znad fascynującej lektury "Eliksir zabójcy" gdy w pokoju stało się tak ciemno, że nie mogła odczytać z księgi ani słowa. Wstała i ruszyła w stronę piwnicy, gdy nagle usłyszała skrzypienie podłogi za sobą. Zacisnęła dłoń na różdżce i zaatakowała przybysza, gdy nagle..
– Remusie! Bardzo Cię przepraszam, ale nie powinienieś się tak skradać, gdy jesteśmy tu całkiem sami! Co się stało? - pomogła mężczyźnie podnieść się na nogi, lecząc przy okazji paskudne rozcięcie na czole, które spowodowało bliskie spotkanie z podłogą. Zanim zdołał powiedzieć coś więcej, chwycił ją za ramiona, zmuszając, by spojrzała mu w oczy.
– Hermiono – spojrzał na nią błagalnie – musisz nam pomóc. Weź pelerynę niewidkę Harrego i różdżkę. Nie budź ich.
– Ale.. - spojrzała na niego z wahaniem.
– Pośpiesz się, Hermiono. Musisz nam pomóc. Straciliśmy Mistrza Eliksirów.
CZYTASZ
Deszczowe dni - SS&HG (sevmione)
FanfictionAkcja opowiadania dzieje się rok po skończeniu Hogwartu przez Harrego, Hermionę i Rona. Voldemort rośnie siłę, a Zakon wciąż kręci się w kółko. Gdy wydaje się, że pomóc znikąd nie nadejdzie, okazuje się, że na świecie istnieją jeszcze dobrzy ludzie...