EDDARD

21 2 1
                                    

Ned towarzyszył królowi niemal cały czas odkąd wyruszyli z Winterfell. Robert często wolał jeździć tylko z Eddardem, ale zawsze musieli mieć kilku rycerzy z Gwardii królewskiej. Śmiech i wspomnienia z dawno minionych lat były ich towarzyszami po śnieżnych drogach Królewskiego Traktu. Stark czuł się źle, mimo ponownego spotkania z człowiekiem, który był dla niego jak brat. Jego twarz pochmurniała ilekroć pomyślał o tym, co zostawił na zamku. Jego syn był umierający, a on mimo to musiał wyruszyć setki kilometrów od niego. Miał głęboką nadzieję, że jego najstarszy syn wraz z Cat i maesterem Luwinem dadzą sprostać wyzwaniom, jakie na nich czekają w Winterfell.

Jeszcze w drugim tygodniu ich wspólnej podróży, Alyn postanowił go obudzić. Ned niechętnie wyszedł z namiotu, przed nim stał już jego osiodłany koń, a król Robert siedział już na swoim ogromnym rumaku.

- Rusz się, Ned, - ryknął władca, - Wstawaj, mamy wiele rzeczy do omówienia!

Ned spojrzał na Alyna, który rozsłonił kurtynę namiotu.

- Jak sobie życzysz, panie. - powiedział zaspany namiestnik, wskazując do wnętrza namiotu, niby zaproszenie.

- Nie tutaj. - burknął Robert. - Obóz ma uszy. Przyjedziemy się. Chętnie poznam twój kraj. - za nim stali ser Meryn i ser Boros wraz z tuzinem strażników.

Ned skłonił głowę i ponownie zniknął w namiocie. Musiał się dobudzić, potem ubrać i wsiąść na konia.

Robert jechał strasznie szybko, Ned musiał szybko galopować, żeby nadążyć za tempem królewskiego rumaka. Zostawili straż daleko w tyle, mimo że wciąż byli w zasięgu wzroku. Wiatr był zimny i głośny, dlatego Ned nawet nie próbował się odzywać wiedząc, że i tak nie zostanie usłyszany.

Znaleźli się na pagórku, mając możliwość obejrzenia wschodu słońca, który wydaniał się zza drzew. Dawno temu opuścili Królewski Trakt, byli kilka stóp przed dziczą. Strażnicy dogonili ich, znajdowali się na podnóżach wzniesienia.

- I oto mi chodziło! - powiedział Robert pełen energii. - Nareszcie jesteśmy tam, gdzie prawdziwi mężczyźni powinni być; na koniach, które powiozą ich grom wie gdzie, na przygody, których im brakowało. A nóż trafi się jakaś dziewka, z którą można by było pochędorzyć?

Ned zaśmiał się delikatnie. To był Robert, którego miłował w dzieciństwie. Pełen zapału i życia. Pokręcił głową.

- Dobrze wiesz, panie, że te czasy są już za nami. Mamy obowiązki wobec królestwa, naszych dzieci i żon. Już nie jesteśmy tymi dziećmi, które mogły robić co chcą.

- Ty nigdy nie byłeś dzieckiem. Przynajmniej nie takim, jakim sądzisz, że byłeś. - powiedział Robert, trąc dłoń o dłoń. - Zimno tu jak cholera.

- Nie odczuwam tego tak mocno, jak ty. - powiedział Ned. Jak był młodszy, kiedy była prawdziwa zima, czuł zimno. Teraz, pod grubym płaszczem, zimny wiatr niemal sprawiał wrażenie nieistniejącego.

- Jak zwykle zimny. - zaśmiał się Robert. - Jednak nie po to cię tu ściągałem. - powiedział, po czym wyciągnął spod swojego płaszcza dwa listy. - Od tego zacznij. Kojarzysz Joraha Mormonta?

- A jakże. - powiedział zimno Ned. Mormontowie to dumny, mały i poważny ród, a ich Niedźwiedzia Wyspa nie należy do urodzajnych. Pięć lat temu, Jorah sprzedawał kłusowników na handlu niewolników, chańbiąc tym samym siebie, swój ród i północ. Ned wyruszył w długą podróż na zachód, żeby nadać sprawiedliwości, ale Mormont już dawno zdążył uciec statkiem. Od tamtego czasu jest zbiegiem.

- Chce wrócić do domu, zatem potrzebuje ułaskawienia od władcy, a Varys wie jak to dobrze wykorzystać.

Varys, starszy nad szeptaczami, potrafił wykorzystać takie rzeczy też za czasów Szalonego Króla, kiedy u niego służył, pomyślał Ned. Zwrócił pierwszy list ze skwaszoną miną.

- Nie podoba mi się to. Jorah Mormont powinien być już dawno martwy.

- Trup jest mniej użyteczny niż szpieg, tak przynajmniej mówi Varys. Co sądzisz o liście?

- Daenerys Targaryen poślubiła dothraka. - stwierdził Ned. - Chcesz im wysłać prezent ślubny?

- Tak, najlepiej dobrze naostrzony miecz i wprawną do zabijania broń. - powiedział tonem, który sprawił, że jego wierzchowiec zarżał.

- Robercie, to jeszcze dziecko! Nie bądź Tywinem Lannistetem, nie zabijaj niewinnych dzieci! - obruszył się Eddard. Nigdy nie zapomni ciał księżniczki i księcia, które przyniósł dumny z siebie Tywin Lannister. Podobno dziewczynka płakała, kiedy wyrwano ją z kołyski, po czym roztrzaskano jej głowę o posadzkę. Chłopiec był u matki na ramionach, kiedy zjawił się Góra i się nimi zajął.

- To jest smocze nasienie, nic więcej!

- Obawiasz się małej dziewczynki?

- Obawiam się chordy dzikusów i lordów, którzy tylko czekają na powrót smoka. Do teraz jeszcze mówią na mnie Uzurpator. Byłem głupcem, słuchając się Jona Arryna, mogłem zabić nasienie, póki było jeszcze w moim zasięgu.

- Okazałeś wtedy największą mądrość. Jon powiedział ci słusznie, sam bym zabronił ci ruszania niewinnych dzieci. Przerażę się ataku zza Morza, kiedy dothrakowie nauczą się pływać. A dobrze wiesz, że oni boją się słonej wody.

- A niech to inni porwą! - zadudnił Robert pełen wściekłości. Koń pod nim ruszał się porywiście, dopóki władca go nie uspokoił.

Jeżeli czternaście lat nie ugasiło nienawiści do Targaryenów, słowa Neda też nic nie zrobią. Kiedy Robert trochę ochłonął, namiestnik północy spojrzał na drugi list. Na nim była pieczęć jego rodu, wilkor.

- Kruk doleciał do nas nad ranem. - powiedział spokojniejszy już Robert. Policzki dalej miał czerwone ni to od gniewu, ni to od zimna. - Pomyślałem, że przekarzę ci go osobiście.

W liście Ned dowiedział się o poprawie zdrowia jego syna, co go bardzo ucieszyło. Żadnej mowy o samopoczuciu Catelyn, ale za to nowe informacje o stanie Winterfell i o niejakim Tony'm Starku. Eddard zmarszczył brwi. Chłopiec, który podaje się za potomka niejakiego Howarda Starka, pojawił się w bożym gaju znikąd.

Robert wyglądał na zainteresowanego treścią listu, ale o nic jeszcze nie mówił.

Nagle, olśnienie spadło na Neda.

- Robercie, będę musiał wysłać list.

Baratheon spojrzał ze zdziwieniem na swojego przyjaciela.

- O co chodzi? - zapytał.

- Stara Niania chyba pierwszy raz opowiedziała prawdziwą przepowiednię.

KONIEC ROZDZIAŁU

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 28, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ballada o SnachWhere stories live. Discover now