Dzień w szkole ledwo się zaczął, a Percy już wyjątkowo miał dość. Zakończenie roku zbliżało się wielkimi krokami, a co za tym szło, również egzaminy. Jakby tego było mało, przecież i bal absolwentów musiał mieć swoje miejce, jak co roku. I ktoś to musiał zaplanować i dopiąć, w końcu formalności same się nie załatwią. A to, że on też był absolwentem i szamotał się pomiędzy obowiązkami przewodniczącego, nauką, a własnymi rozterkami życiowymi, nikogo nie obchodziło. Jakaś część niego cieszyła się, że niedługo koniec - w końcu odpocznie trochę od swojej roli idealnego przewodniczącego i będzie mógł skupić się wyłącznie na sobie i na Nico.
Myśląc o nim, na jego usta wkradł się pełen rozczulenia uśmiech. Nico. Ich relacja powoli, wręcz mozolnie ale jednak, posuwała się do przodu. Percy już dawno postanowił, że uczyni Nico najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Po prostu mu się to należało za wszystko, co przeszedł. Łącznie z jego udziałem. Może brzmiało to głupio i nazbyt romantycznie, ale nie przejmował się tym zbytnio. Liczyły się czyny, słowa mógł zostawić we własnej głowie. A nawet powinien, ponieważ McRoy by go zabił, gdyby się dowiedział. Odkąd wyszła prawda na temat wyjazdu, Ben próbował wymusić na nim przysięgę nie zbliżania się do Nico. Pomijając to, że taki układ nie wchodził w grę i obaj dobrze o tym wiedzieli, Percy'ego często kusiło, żeby po prostu przytaknąć, dla świętego spokoju. Nie chciał jednak kłamać, nawet komuś takiemu jak McRoy, którego w sumie zdążył już nawet trochę polubić. Oczywiście wiedział, że w drugą stronę to nie działało, nienawiść od McRoya czuć było na kilometr. Ale zaczął Percy'ego tolerować, a to już było coś.
Nie doszedł dobrze do klasy, gdy jego wzrok zjechał na widok za oknem i sytuacja na dziedzińcu zainteresowała go na tyle, by się zatrzymał. Jakaś dziewczyna, o ciemnych włosach i w fioletowym mundurku, stała i zaczepiała uczniów. O cokolwiek pytała, nikt nie wydawał się chętny do rozmowy. W końcu ze zrezygnowaniem usiadła na jednej z ławek i zwiesiła głowę. Znał ten mundurek. Kiedy Jason przepisał się do ich szkoły, w pierwsze dni chodził w podobnym.
Percy zacisnął szczękę, czując zbliżający się dylemat.
To nie był jego problem. Kimkolwiek była ta dziewczyna, czy uczniowie z elitarnej prywatnej szkoły nie powinni radzić sobie sami? Z drugiej strony, chciał jej pomóc. To leżało w jego naturze. Chyba nie zaszkodzi, jak trochę spóźni się na lekcje. Kiedy podjął decyzję, napisał krótką wiadomość do Annabeth co ma przekazać nauczycielce, po czym ruszył na dziedziniec.
Zanim dotarł do dziewczyny, zdążył zadzwonić dzwonek i zrobiło się pusto zarówno na korytarzach jak i przed szkołą. Lekko się z tego cieszył, przynajmniej nie musiał przeciskać się przez tabuny uczniów. Kiedy stanął przed nieznajomą, uniosła głowę i wyprostowała się.
— Mogę ci w czymś pomóc? — spytał z uśmiechem. Zmierzyła go brązowymi oczami od góry do dołu i westchnęła.
— Szukam kogoś, kto ponoć chodzi do tej szkoły. Ale z jakiegoś powodu jak tylko mówię o kogo chodzi, każdy ode mnie ucieka.
— Szukasz Clarisse? — spytał uprzejmie. Nieznajoma pokręciła głową.
— Bena McRoy'a.
Percy uniósł brwi. To również dużo tłumaczyło.
— Mogę spytać dlaczego? Sprawił ci jakiś kłopot?
— On zawsze sprawia kłopoty — odparła na to dziewczyna. — Jestem jego siostrą.
Siostrą?
— Um, znam go — powiedział w końcu Percy, kiedy już trochę wyszedł z szoku. Nie powinno go to tak dziwić, w końcu w gruncie rzeczy mało wiedział o Benie, już nie wspominając o jego sytuacji rodzinnej. — Poczekaj chwilę.
![](https://img.wattpad.com/cover/130405512-288-k418463.jpg)
CZYTASZ
Love Me || Percico
FanfictionDRUGA CZĘŚĆ SAVE ME Koniec roku zbliża się wielkimi krokami, a problemy zamiast znikać, tylko się nawarstwiają. Zdezorientowany Nico próbuje na nowo odbudować sobie życie, za fundament obierając jedyny znany mu wcześniej element własnej przeszłości...