Ich wspólne plany na lepsze jutro

1 0 0
                                    


Sobota, choć chłodna jak na wrzesień dawała dosyć silne promienie słoneczne. Natomiast nie zdołały obudzić Katie, która przez dłuższy czas w nocy rozmyślała nad sprawą, która już przez kilka dobrych miesięcy nie dawała jej spokoju. Do tego wszystkiego doszło wczorajsze spotkanie. Była wręcz rozmarzona, lecz nie z powodu odurzenia w nowo poznanym Andrew'ie. Na myśl przychodził jej...jego charakter. Polubiła go chociażby za jego postawę, która zareprezentował. To jak ciepło ją potraktował mimo jej pochodzenia, które nie jest mile widziane w tamtych okolicach, ale również jego serdeczne podziękowania. Miała dużą świadomość jaka opinia chodzi o niej od opuszczenia scian magnaterii. Szczerze nie nawiedziła stereotypów i dosyć jej to doskwierało. Chciała wreszcie to zmienić, mimo iż rąbka nadziei dawali jej nowo poznani chłopcy z wioski, w której mieszka Andrew. Mieli o niej ciepło wyrobione zdanie, gdyż często zamieniali ze sobą zdania, a dziewczyna mimo wszystko krytykowała zachowania jej ojca oraz jego doradców. Postanowiła wreszcie popłynąć do Ameryki. Czuła, że nowoczesność i swoboda jaką ją tam czeka przechodzi jej oczekiwania. Czytając codzienną prasę ojca, w której Ameryka, która w większości przypadków jest przedstawiana jako "Granicą nowych możliwości i nowoczesności" dała jej nadzieję na lepszą przyszłość. Miała już dosyć przestrzegania etykiety, która mogłaby być znośna kiedy z wizytą przybywali wysoko postawieni goście, lecz jej codzienność przyprawiała ją o zawrót głowy. Czuła, że nie należy do tych ludzi i koniec. Stawiała tu kropkę. Miała dosyć oceniania człowieka po tym jak śpiewa, tańczy, iloma językami włada, jaką posiada elegancję, jak bardzo przestrzega etyki, lekkość tańca również ma tutaj ogromne znaczenie. Nie mówiąc już o znajomości prasy i sytuacji politycznej na każdym możliwym kroku. Według niej człowieka poznaje się i powinno się oceniać po jego dobroci, cechą którą bardzo szanuję. Wypadałoby być również pomocnym  i w razie potrzeby wyciągnąć pomocną dłoń. Nie należy- jak bywa w magnaterii- mieć jedynie zdolności, gdyż można to przyswoić, natomiast tego jakim człowiekiem się jest nigdy nie da się tego w żaden sposób wyuczyć. Co więcej, mając więcej dyplomów i tytułów człowiek nabiera jedynie pychy. Nie zrozumiałe było dla niej, dlaczego będzie zniesławiona u innych bogatych znajomych rodziny, kiedy chociażby na chwilę uda się, na krótką przejażdżkę. Jej pasją była jazda konna. Chciałaby również posiadać swoją własną ziemię, na której zasiała by co tylko można. Wszystkiego po trochu, mieć coś własnego i cieszyć się z każdego zebranego ziarenka, bądź innych plonów. Dodatkowo chciałaby potańczyć do białego rana, zabawić się, poopowiadać żarty, a przy tym śmiać się za wszystkie czasy. Jedyna rozrywką natomiast, która ja spotyka były tańce, które od zwykłego marszu i od czasu do czasu obrotu, nie miały w sobie nic więcej. Dodatkowo czytanie kazań i innych dosyć wyniosłych lektur, pisanych językiem co najmniej urzędowym były kolejną formą "rozrywki". Nie wspominając już o mdłym pogrywaniu na fortepianie. Często Katie wyobrażała sobie jak gra nowoczesna muzykę, gdzie wszyscy wokół bawią się, tańczą, podskakują...Tak więc, ofertą o ziemi zupełnie za darmo w Oklahomie była dla niej wręcz darem, z którego warto skorzystać. Wiedziała, że przy tym zawiedzie rodzinę, lecz było to od niej silniejsze.
Jej kolejny cudowny sen o Ameryce przerwała matka, która była już dosyć zaniepokojona nie pojawianiem się córki po raz kolejny na śniadaniu o określonej porze. Denerwowało ją dosyć swawolne życie jedynej córki. Czuła, że musi z nią poważnie porozmawiać na temat jej ostatnich wybryków. Po zejściu córki na dół do jadalni od razu zaczęła temat, który od pewnego czasu bardzo ja drażnił.
-Katie, która jest już godzina?- spytała z kamienną twarzą, która dla Katie zwiastowała kolejne problemy i kazania z wyrzutami sumienia.
-Ledwie co po dziewiątej- rzekła kierując się w stronę jadalni.
-Nie będę tego dłużej tolerować, Katie.
-Czego znowu?- spytała poirytowana, stojąc dosyć na ugiętej nodze, co w domu zwiastowało dosyć niestosowną pozycję, zwłaszcza podczas rozmowy.
-Twoje zachowanie- powiedziała zaostrzając na Katie wzrok- Szczególnie ostatnio. Wiedz,  że nie zamierzam tego tolerować.
-Mamo, nie robię nic co mogłoby być nie stosowne. Wstałam godzinę później, nie rób z tego afery- odrzekła idąc w stronę stołu
-Po pierwsze nie tym tonem. Po drugie...moja cierpliwość dobiega końca. Kiedy widzę jak robisz sobie wyprawy, nie żeknąc mi nawet słowa, moją głowę zaprawia to o zawrót głowy. Myślisz, że będę świecić za to oczami to grubo się mylisz.
-Nie sądziłam, że przejażdżka to występstwo i jest surowo nieprzestrzegane- rzekła dosyć grubym tonem do matki, a następnie zabierając się za świeżo podane specjalnie dla niej pieczywo. Matka czekając aż gosposia odejdzie z pokoju , kontynuowała swój wywód.
-Ojciec przymyka na to oko, ale ja już o to zadbam, by surowo za to Cię ukarał...a przy tym przemówił do rozsądku.
-A co zamknięcie mnie w szafie?- spytała uśmiechając się w stronę matki- Czy jednak wyślecie do szkoły nauk etycznych?
-Zapędzasz się i sugeruje, że niepotrzebnie- dosyć ostrym tonem zasugerowała jej. Widać było, że cała wręcz telepała sięz nerwów, a jej ciasno podpięta broszka zabierała ostatki tchu.
-Mamo, to Ty się zapędzasz. Nie wiem o co tak dokładnie Ci idzie, ale ja nie będę przestrzegać każdego punktu tej surowej etykiety, chociażby dlatego, że chcę mieć odrobinę swobody. Odrobinę..- odparła patrząc na matkę z litością-Czy oczekuje tak wiele?-dodała mając świeczki w oczach. Wtem w jadalni pojawił się ojciec, który jak zwykle o tej godzinie trzymał w rękach ledwie co przeczytana świeżą prasę. Katie od razu pobiegła do ojca, wręcz wyrywając mu z rąk gazetę.
-Ludwik przemów jej do rozsądku, bo mi ręce opadają. Tak nie może być...Czy Ty widzisz jakie świadectwo wystawia nam ta dziewczyna?- powiedziała machając rękoma z resztkami tchu, będąc cała roztrzęsiona i bezsilna w stosunku do córki.
-Ameryka...- powiedziała Katie cicho pod nosem i patrząc w okno, nie myślała o niczym innym, niż o tym, by znów wyrwać się choćby na chwilę poza teren, który tak bardzo ja dusił i doskwierał. Również myślami sięgała to tego, by poraz drugi spotkać nowo poznanego Andrew'a. Myślała nad tym, by komuś zwierzyć się ze swoich planów.
-Katie- rzekł do córki, spoglądając na żonę, która swoim wzrokiem biła o ziemię- Posłuchaj matki, nie wiem o czym była rozmowa, ale zapewne to co rzekła Ci, była prawdą- mówił dalej, lecz widział, że na darmo, gdyż Katie z dużym skupieniem czytała artykuł.
-Za darmo...- po raz kolejny cicho rzekła pod nosem. Nie kryjąc znużenia przebywając w tym pomieszczeniu z matką, natychmiast wyrwała do swojego pokoju.
-Katie!- krzyknął ojciec- Jeżeli myślisz, że w najbliższym czasie będziesz zachowywać się w ten sposób jesteś w błędzie!
Katie nie zważała jednak na słowa ojca, słysząc jedynie kątem ucho co rozprawiał do niej ojciec. Dziewczyna szybko przebrała się w suknie i zeszła na zewnątrz. Widząc stajennego z daleka zawołała go i poprosiła o przygotowanie konia. Ojciec widząc to po raz kolejny próbował zapobiec wyrywczym przejżdzkom córki. Natomiast jego słowa po raz kolejny ulotniły się wraz z wiatrem.
Katie dosyć szybko jadąc na koniu, chciała jak najszybciej ujrzeć wioskę, w której miała nadzieję spotkać Andrew'a. Ten natomiast od rana wyczekiwał Katie. Postanowił udać się na pole i już z rana plewić zarośnięte ziemniaki tuż przed zbiorem. Kiedy na horyzoncie ukazała mu się postać przypominającą mu Katie, uśmiechnął się pod nosem i rzekł sobie "A więc jednak, ktoś mnie wysłuchał". Widząc dojeżdżającą Katie przez chwilę poczuł ciarki na całym ciele. Zauważył, że była dosyć zgżana i zaspana.

In Pursuit of FreedomWhere stories live. Discover now