-4-

552 54 9
                                    




Rozdział autorstwa
Rehteaa oraz Shori-ssi
Inicjatywa grupy facebook'owej Yoonkook Poland

~*~

Kilka dni minęło dość niespokojnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kilka dni minęło dość niespokojnie.

Yoongi wciąż był nieufny, nie pozwalał Hoseokowi się do siebie zbliżać i co najmniej raz dziennie miewał ataki paniki oraz klaustrofobii, nawet gdy przebywał wtedy poza szałasem. Pomiędzy tymi wszystkimi gęstymi drzewami czuł się jak w klatce.

Mijał powoli piąty dzień jego niewoli na wyspie. Min siedział skulony w kącie, gdzie gospodarz uwił mu posłanie podobne do swojego własnego, kiedy Hoseok wszedł do środka. Jak zwykle jego twarz wydawała się niezwykle przyjazna, ale Yoongi nie dawał się zwieść pozorom. Nie miał głowy do rozmów, dlatego nie spytał o to brązowowłosego, ale wydawało mu się podejrzane, że jakiś mężczyzna mieszkał samotnie w jakimś szałasie na bezludnej wyspie i nie wydawał się ani trochę przestraszony czy zmartwiony. Znalazł jakiegoś rozbitka na plaży i nie jest w ogóle zainteresowany wezwaniem pomocy. Czy czuł się jak więzień? Tak.

— Idę na północną część wyspy. Rosną tam ogromne melony, a mój zapas się już kończy. — oznajmił z uśmiechem. — Nie będzie mnie kawałek czasu, więc zamknij dokładnie drzwi i lepiej nie wychodź. Różne zwierzęta mogą kręcić się w pobliżu — ostrzegł go, biorąc własnoręcznie upleciony, wiklinowy koszyk oraz długi kij, zakończony ostro wyrzeźbionym kamieniem, po czym opuścił chatkę.

Od tamtej pierwszej rozmowy tuż po swoim przebudzeniu, nie odezwał się już do Hoseoka ani jednym słowem. Nie zdradził mu też swojego imienia ani niczego o sobie, dlatego ten zwracał się do niego nieformalnie, nie mając pojęcia czy rozmawia ze swoim sunbae czy hubae.

Kiedy kroki oraz szelest odgarnianych liści wreszcie ucichły, Min ożył pierwszy raz od pięciu dni. Teraz miał szansę. Wreszcie mógł wrócić na plażę, bez tego szaleńca wiszącego mu nad głową. Miał dużo czasu do przemyśleń. To nie mogły być żadne lasy deszczowe gdzieś daleko od Korei. Nigdy nie dałby się tam zaciągnąć. Drugą rzeczą, jaką rozważał był fakt, że spotkał Koreańczyka. Na pewno nie mógł być bardzo daleko od rodzimego kraju. Nie wierzył w takie zbiegi okoliczności. Powtarzał sobie ciągle, że to jakiś chory spisek, ale wciąż jest na rodzimych wodach, czuł wtedy ulgę i wiarę, że gdzieś niedaleko jest jego dom.

Odczekał dodatkowe piętnaście minut, gdyby Hoseok chciał wrócić i sam wyszedł przed chatkę. Jeśli się nie mylił, było przed południem. Wśród gęstych lasów nie było widać nieba, ale czuł doskonale gorąc oraz duchotę. Rozglądał się szukając czającego się pustelnika, na szczęście go nie zauważył. Jeszcze chwila i poczuje się jak w filmie akcji. Miał dużo czasu, aby wydedukować w którą stronę powinien pójść. Właściciel szałasu zazwyczaj skręcał w lewo, gdy szedł po wodę. Mogli pić tylko słodką wodę, więc na pewno nie szedł w kierunku plaży tylko w głąb ich mini puszczy. Także on pójdzie teraz w prawo.

O A S I S || YoonkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz