// Witam ponownie ^^ przerwa była dłuższa niż planowałam, ale magisterka była wymagająca. W każdym razie miłego czytania :)
Nie chcąc tracić czasu, Ukai kilka godzin po wygranej zwołał wszystkich na trening, lub bardziej omówienie - cudem wygranego - meczu. W normalnych okolicznościach dałby im więcej czasu na odpoczynek, zamiast zostawienie torby i ewentualnie szybki prysznic, lecz tym razem nie mógł czekać. Zdawał sobie sprawę, że jego chłopcy będą wykończeni, dlatego postara się dzisiaj zbytnio nie przedłużać. Szczerze mówiąc, psychicznie sam też jest zmęczony. Przez te wszystkie emocje i nerwy niedługo wyłysieje. Czekając na przyjście pierwszych osób, zapalił papierosa i westchnął ciężko. Czułby się o wiele spokojniejszy, gdyby dziadek mógł ich dalej pokierować. Jego doświadczenie i umiejętności to nie jest coś, co można tak po prostu zastąpić. Na szczęście cała ta afera z notesem nie okazała się aż tak poważna, jak mogłaby być. Pomimo usłyszenia wyjaśnień od Tobio, wszystko to wciąż wydawało mu się dziwne. Dokąd zmierza ta dzisiejsza młodzież? Teraz zaczną się prawdziwe schody, ale dadzą radę... muszą, jeśli chcą znaleźć się na szczycie.
Jako pierwszy pojawił się psorek. Oczywiście ręce miał zajęte torbami z jedzeniem dla chłopców. Były całkiem okazałe, w końcu normalnie ciężko wypełnić ich cztery żołądki, a co dopiero po takim wysiłku.
Nie trzeba było długo czekać. Zupełnie jakby mając lokalizator czegokolwiek jadalnego, pojawił się Nishinoya, Tsuki i niedługo potem byli wszyscy... no prawie wszyscy. Ukai zachodził w głowę gdzie podział się duet problematycznych, ale zdolnych pierwszoklasistów. Tobio z Hinatą odwalili kawał dobrej roboty. Nie zdziwiłby się, gdyby padli ze zmęczenia i odsypiali teraz mecz, zamiast tu być. Później pewnie ktoś z drużyny na pewno by im przekazał, co ich ominęło.
Coraz głośniejsze krzyki dobiegające z oddali uświadomiły go, jak bardzo można się pomylić. Dwójką ścigających się idiotów byli nie kto inny niż Kageyama Tobio i Hinata Shoyo
- Czy wy jesteście normalni?! - było pierwszą myślą trenera, który postanowił zignorować dzikie śmiechy
- A-ale przecież m-mieliśmy mieć trening i... - powiedział Hinata, próbując złapać oddech
- Tak, na którym tylko omówimy mecz! Nauczcie się czytać wiadomości ze zrozumieniem - Ukai westchnął ciężko, zupełnie jakby za mało mu płacili za rozwiązywanie tego typu sytuacji, po czym kontynuował
- Zdaję sobie sprawę, że wszyscy jesteście zmęczeni, dlatego postaram się zbytnio nie przedłużać
Następne minuty zleciały na omówieniu gry i innych tego typu sprawach. Kageyama nawet pomimo zmęczenia był dziwnie przygaszony, chyba nawet aż za bardzo. Jak wiadomo, to raczej nie jest w jego stylu. Myślami był zupełnie inaczej, co nie uszło uwadze pozostałych. Słyszał, jak ktoś coś do niego mówi, ale nie potrafił skupić się na wyłapaniu sensu słów. Karasuno została tylko jedna opcja
- Oi, Król sam przyzna, że wyjątkowo łatwo dali się pokonać - rzucił kpiąco okularnik. Oczywiście nie było w tym ani odrobiny prawdy, lecz skutecznie sprowadziło Tobio na ziemię
- Co? Nie, oczywiście, że nie! Byli wyjątkowo dobrze przygotowani, lepiej niż poprzednio dopracowane zagrania i... - przerwał mu śmiech Tanaki
- To na starą ksywkę nie reagujesz, ale na wszystko inne już tak? - zanim przerodziło się to w bezsensowną sprzeczkę, Ukai dodał- Dobrze widzieć, że myślami znowu jesteś z nami. Jak mówiłem, rozumiem zmęczenie, ale jednak proszę o jeszcze chwilę skupienia. Czasu jest niewiele, a jakoś musimy ukierunkować na nowo nasze treningi i zagrania. Najlepiej byłoby sięgnąć rady kogoś, kto miał z nimi częsty kontakt, ale to oczywiście jest niemożliwe
- Nie do końca... - zaczął niepewnie Tobio. Musiał w końcu wprowadzić plan w życie. Im szybciej, tym lepiej
- Co masz na myśli Bakayama? - spytał Hinata, chociaż pewnie każdemu nasunęło się to pytanie
- Tylko powiedz mi, że to nie jest jakiś kolejny głupi żart, zakład czy coś w tym stylu, bo nie możemy sobie pozwolić na takie zabawy. Już teraz wiele nas to kosztowało
- Można powiedzieć, że nieco się wiąże z tą sprawą z notesem, ale...
- Co?! Znowu?! - wtrąciła się większa część drużyny
- Ale co? - spytał Ukai, uciszając pozostałych
- Ale zapewniam, że wyjdzie nam to na dobre w większym stopniu, niż jakbyśmy mieli działać bez niczego
- Przykro mi to mówić, ale gdyby twoje zapewnienia miały realny wpływ na drużynę, to mógłbym pozwolić na coś takiego. Nie chciałbym ograniczyć ci możliwości gry w finale, ale jeśli będę zmuszony to... sam rozumiesz konsekwencje
- A jeżeli mają ten realny wpływ? - dyskusja mogłaby ciągnąć się w nieskończoność, lecz po chwili rozległ się irytujący głos
- Yoohoo, Tobio - chan! - nagle każdy zaczął w ciszy zbierać szczękę z podłogi, kolejny raz w tym dniu
- EEEEEEEH!! CO TU ROBI WIELKI KRÓL?! - krzyknął Hinata
- PRZESTAŃ SIĘ DRZEĆ!! - krzyknęli pozostali
CZYTASZ
Jesteś mój.... lecz zwycięstwo jest nasze
FanfictionKontynuacja Jesteś mój Po wygranej z Aoba Johsai, Karasuno musi zmierzyć się z jeszcze silniejszym przeciwnikiem. Dawni rywale postanawiają połączyć siły, by pokonać wspólnego przeciwnika. Oczywiście wszystko ma swoją cenę...