29 IV 2019
Ojciec wciąż się do mnie nie odezwał.
Od mojego niedzielnego powrotu do domu traktuje mnie jak powietrze i wiecie co? Chyba nawet mi się to podoba. Czy to nie wspaniałe, nie musieć wysłuchiwać zrzędzenia o zamykaniu domu, nie wychodzeniu z niego, uważaniu na siebie w szkole i poza nią?
Czy to nie wspaniałe, móc przyjść po lekcjach do domu, rozwalić się na kanapie, odpalić Netflixa na telewizorze i smsować z Kyle'm do późnych godzin wieczornych, bez krzywych spojrzeń i wścibskiego wypytywanie dlaczego uśmiecham się do telefonu?
Tata po powrocie z pracy zamyka się w swoim gabinecie, gdzie z pewnością jest uwięziony również mój komputer i nie zawraca sobie głowy rozmową ze mną, jakby w ten właśnie sposób chciał mnie ukarać za to bezczelne kłamstwo i wymknięcie się z domu. Ale to naprawdę super mieć w końcu ciszę i spokój. David Parker nawet nie zdaje sobie sprawy, że takim postępowaniem wcale mnie nie karze — to przecież praktycznie przysługa! Nic lepszego nie mogło mnie spotkać.
Jest środa rano. Budzik dzwoni nieubłaganie i chociaż to już czwarta drzemka, to wciąż ta lepsza część mnie nie potrafi wygrać z lenistwem i zwlec się z łóżka. Ojca na pewno już nie ma. Czy skoro i tak się do mnie nie odzywa, to czy to będzie coś strasznego, jeśli dziś zrobię sobie wagary? Nigdy w życiu nie opuściłam żadnego dnia w szkole, poza tymi chwilami, w których zachorowałam. Nawet gdy zabrali moją matkę do wariatkowa i psycholog nalegała, bym odpuściła sobie szkołę na minimum tydzień, nie chciałam się zgodzić na zwolnienie, które praktycznie wciskała mi do ręki.
A potem przypominam sobie, że w szkole czeka Kyle i to działa na mnie jak zastrzyk redbulla prosto w żyłę. Zepchnęłam wątpliwości dotyczące tych nieszczęsnych biletów do kina gdzieś wgłąb mojej podświadomości i zaczęłam cieszyć się każdą chwilą spędzoną z tym chłopakiem. Czy to ważne kiedy i dla kogo kupił wejściówki do kina na swój ulubiony film? Najważniejsze, że teraz jest ze mną. Wczorajszego ranka czekał na mnie przy mojej szafce tylko po to, by dać mi buziaka na powitanie. W przerwie na lunch znów zaprosił mnie do stolika, przy którym zwykle siada koło naukowe, dzięki czemu mogłam poznać Lucasa — informatycznego geniusza, który, jak oświadczył mi podniecony Roy, również wybiera się na Yale.
— Cześć piękna. — Słyszę, gdy wsiadam do czerwonego forda, zaparkowanego przed moim domem. Nie mówiłam wam? Kyle stwierdził, że podwożąc mnie, wcale jakoś specjalnie nie nadrabia drogi, a gdy tylko ta propozycja padła z jego ust, ja byłam gotowa odtańczyć taniec dziękczynny na środku salonu. Ojciec się nie odzywa, więc nie mam jak poprosić go o kasę na paliwo. Jen ze mną nie rozmawia (Tak! Nadal! Choć w kościach czuję, że dzień, w którym w końcu zrobi pierwszy krok nadejdzie właśnie dziś), więc ten wspaniały gest Kyle'a to jak deszcz z nieba w czasie okropnej suszy.
Witam się z nim szybkim buziakiem, do których się już powoli przyzwyczajam, a potem zafascynowana zaczynam wpatrywać się w jego idealny profil.
— Coś nie tak? — pyta z uśmiechem. — Wiem, że mam odcisk od poduszki na policzku, ale uczyłem się do trzeciej.
— Do trzeciej?! — Nie mogę w to uwierzyć. Jak można z własnej woli poświęcić coś tak wspaniałego jak spanie i przeznaczyć ten czas na naukę? Tym bardziej, jeśli w najbliższym czasie nie planuje się nawet iść na studia?
Kyle kiwa głową. Wyjeżdża z ulicy Lincolna i mija dom Jen, gdzie dostrzegam ją i Rona siedzących na schodkach i czekających najpewniej na panią Holland. Czuję malutkie ukłucie w sercu na myśl, że przecież od bardzo dawna ja i Jen jeździłyśmy do szkoły razem. Nie ważne czyim samochodem — chodzi o to, że to już zakrawało o pewien rytuał. Plotki, narzekanie na szkołę i na rodziców...

CZYTASZ
Disconnected
Teen Fiction„Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów" - Isaac Newton Sadie Parker to ta dziewczyna, na którą wskazujesz palcem, śmiejąc się pod nosem. To wariatka, która przemyka jak cień i stara się nie rzucać w oczy, gdy tylko słyszy swoje imię na szko...