I oto koniec. Sama prawie płaczę, jak to piszę. Właśnie kończę coś, co zajmowało ponad dwa lata ogromne i ważne miejsce w mojej głowie oraz sercu. Nie umiem tego zostawić. Nie potrafię i nie chcę potrafić, bo nie chcę zostawiać Jamesa Davenporta, nawet jeżeli jest postacią fikcyjną. Chłopak nie istnieje, a jest dla mnie bratem. Czy to już jest nie tak?
Z jego historią borykałam się dłuższy czas. Dwa lata, w których przede wszystkim uczyłam się pisać na właśnie tym opowiadaniu, w którym zmieniałam wątki i robiłam wszystko, by napisać to jak najlepiej i zadowolić tym zarówno Was, jak i siebie. Głównie z ostatniego powodu pisałam trzy wersje, z czego jednej nie skończyłam, drugiej także i nawet nie dałam jej nikomu do przeczytania, a trzecią właśnie przeczytaliście. Jest to również moje obsesyjne dążenie do perfekcji, przez co nie obiecuję, że jest to wersja stała i ostatnia. Być może za kilka lat, albo nawet za parę miesięcy, stwierdzę, że może to wyglądać lepiej. Jednak na chwilę obecną nie może. Kto wie, może wciąż jestem za młoda i mam zbyt niski poziom umiejętności pisarskich, by napisać taką pracę?
Pamiętam, kiedy w szóstej klasie publikowałam starą wersję, a już pół roku później próbowałam pisać nową, bo tamta po prostu przestała mi się podobać. Tymczasem, będąc już w klasie ósmej, stwierdzam, że stara wersja nie nadaje się do czytania, a z nowej jestem szczerze dumna. Nie dlatego, że uważam ją za coś, co jest idealne - nigdy nie będzie. Ale na pewno jest o wiele lepsze, ładniejsze, wzbudzające więcej uczuć i po prostu lepszej jakości.
Ucieczka od rzeczywistości - coś, czemu poświęcałam swoje nocne myśli, swój czas i przede wszystkim oddawałam własne serce, aby włożyć w nią jego cząstkę. I jakkolwiek dobre, bądź złe by to waszym zdaniem nie było, jest to moje i dla mnie niesamowicie ważne.
Chciałabym, abyście o czymś wiedzieli. Zapijając smutki, bądź paląc szlugi w nerwach również uciekamy. Wielu z nas ucieka od rzeczywistości, a większość robi to nieświadomie. Spora część nas ma w sobie skrawek Jamesa Davenporta. Rzeczywistość jest naszym strachem i kolosalnych rozmiarów lękiem. Życie z daleka od niej wydaje się lżejsze, dlatego uciekamy od rzeczywistości. Zastanówcie się nad tym. Ja robię to niemalże cały czas.
I dziękuję. Za każde miłe słowo, głos i za czekanie. Nie było mnie tak długo, a Wy dalej tu jesteście (no, przynajmniej część z Was). Nie chciałam i nigdy nie powinnam zaniedbywać Was, Jamesa, czy własnych potrzeb (w tym przypadku właśnie pisania). Nie wiem czemu tak się stało, nie wiem, czemu nie siadałam we wiosnę do tego, albo marnowałam własne natchnienie. Teraz to zmienię. Teraz nakierowuję się na ten właściwy tor.
Za równy tydzień (27.09) usunę starą wersję, a za kolejny (04.10) pojawi się... właśnie. Czym to nazwać? Kontynuacją? Możecie potraktować ucieczkę jako wcześniej napisany dodatek do powrotu do rzeczywistości. Na razie opublikuję tylko prolog i naprawdę nie jestem w stanie określić, kiedy pojawi się rozdział pierwszy. Wiem jedynie, że może to znów trochę potrwać. Obiecuję jednak, że będzie to coś o wiele większego, niż ucieczka. Wielki powrót do rzeczywistości, przesycony tym, czego być może zabrakło tutaj.
paletaroznychkolorow
CZYTASZ
ucieczka od rzeczywistości
Short Story,,Narkomani to ludzie bardzo wrażliwi, być może słabi, którzy nie potrafią dać sobie rady z tym światem. Dlatego szukają czegoś, co im ten świat ubarwi. I bardzo często nie wiedzą w co się pakują." - Maria Moneta-Malewska. Ty, Jamesie Davenporcie, b...