Pow. Króliczek.
Bez celu cicho skakałam po dachach by nie obudzić innych którzy smacznie śpią w swoich łóżkach.. Widzą gdzie mają się w nocy udać do czego wracać.. A ja? Mogę się tylko szlajać po ulicach lub po domach znajomych sama wiedząc że nie mam dokąd wracać.. Będąc w tej zadumie dotarłam na krawędź jednego z dachów. Niestety źle wylądowałam przez co wydał się charakterystyczny dźwięk jakby ktoś uderzył młotem o stal. Westchnęłam i usiadłam zawieszając nogi w powietrzu. Spuściłam głowę obserwowałam wszystko i nic jednocześnie. Ulice wydawały się być kompletnie puste ewentualnie od czasu do czasu pojawił się jakiś gołąb lub przechodzień który uśpiony wracał z pracy ale to była rzadkość.. Sama byłam trochę zmęczona ale tak jak i dobro zło nigdy nie śpi.. Zastanawiam się czasem czemu w takich chwilach czemu władca ciem to robi? Co on próbuje zyskać? Może chce tylko sobie pomóc ale nie chce oto prosić biedronki inwidualnie? Nie to.. On nie jest na tyle głupi.. Kogoś ożywić? W sumie to by było dziwne mieć na kogoś punkcie takiego świra że każdego dnia wysyłasz jakieś potwory na miasto Paryż oczekując bohaterów.. A co jeśli robi to bo tak? To bo tak? To też jakaś opcja taka chora ambicja mienia wszystkiego... Zamknęłam mimowolnie oczy chcąc oddać się w objęcia Morfeusza jednakże poczułam na sobie coś zimnego za nim zdążyłam zareagować te coś zrzuciło mnie z dachu. Szybko się obudziłam z bardzo krótkiej przerwy więc otworzyłam oczy. Opanował mnie nie mały szok na miejscu gdzie siedziałam stał jakby czarny kot.., ale to nie był on miał biały strój i fioletowe oczy. Chwyciłam za miecz zrobiłam zamach rozszczepiając go na dwie części zachaczyłam tą drugą o najbliższą latarnie. Już mnie miało tam przyciągnąć gdy biały kot skoczył na mnie z zawrotną prędkością, powodując tym samym że ciężar mojego ciała tak wzrósł że nie mogłam trzymać miecza i go wypuściłam zaczynając ponownie spadać. Uderzyłam o ziemię poczułam jak coś mi się łamie w środku a także że mam poobijane tyły, natomiast czarny kot stał na moim brzuchu bez żadnego obrzęku .
-Koty zawsze miały szczęście do łapania królików
Powiedział z kpiną i triumfem. Następnie nie śpiesząc się sięgnął tylko jedną po moje kolczyki. Drugą natomiast dłoń z fioletową energią miał blisko miejsca gdzie znajduje się serce. Jestem w szachu.. Jak się ruszę choć nogami a on to wyczuje zamienię się w proszek a jak nic nie zrobię to mi odbierze miraculum.. Może mnie tylko uratować cud... Do moich oczu napłynęły łzy. Dałam się tak łatwo pokonać gdybym miała drugą szansę.. Na szczęście bóg usłyszał chyba moje łzawe prośby i jojo biedronki obwinęło się do okoła tali kota i rzuciło nim na ścianę bloku. Wykorzystałam szybko okazję z bólem się podniosłam się i nie marnując czasu pobiegłam do miecza. Wszystko wydawało się teraz jak z waty. Jedyne co mi dawało znak że nie zemdlałam to odgłosy stęków i ryków czarnego kota. Znalazłem moją broń w zasadzie szybko przywiązaną do latarni. Chwyciłam za metalową rączkę załączając dwie części miecza z sobą. Odwróciła się na pięcie. Dobra mam się czym bronić teraz o pomyśl jak pomóc biedronce będąc poobijaną.. Zmrużałam oczy będąc dalej w pozie bojowej trzymając kurczowo miecz zastanawiałam się ale z myśli wyrwał mnie znajomy wiecznie ciepły głos Marty za moich pleców.
-Kocie proszę o pamiętaj się..
Powiedziała zrozpaczona. Kątem okaz spojrzałam jak szybko i nie zgrabnie nakłada strzałę na cięciwie i bez jakichkolwiek wycelowania wypuściła ją na białego kota. Nie musiała długo czekać na efekty.. Strzała trafiła biedronkę a chat kopem z pół obrotu posłał ją na ścianę łapiąc ręką z fioletową energią jojo które zmieniło się w proszek.
-Cóż za zwrot akcji w naszym show zaraz wystąpi gwóźdź programu!
Powiedział kpiąco. Rozłożył rękę z proszkiem i go rozdmuchał na twarz Biedronki. Nie wytrzymałam emocje wzięły górę skończyłam z góry na kota zamachując się na niego płaską stroną miecza. Ten jakby przewidując mój atak chwycił miecz z dwóch stron i odrzucił go jak nie chcianą zabawkę na chodnik. Zrechotał rozbawiony moim nie udanym atakiem. Ten moment wykorzystała biedronka odepchnęła się nogami od ściany następnie poleciała jak torpeda na czarnego kota sprzedając mu lewego sierpowego. Ten w odwecie z niesamowitą prędkością drapnął ją z całej siły w policzek pazurami pozostawiając po sobie trzy duże rany. Nie spodziewał się jednak tego że w tym czasie Gepi strzeliła strzałą w jego nogę. Spowodowało to iż jego ruchy się bardzo spowolniły. Biedronka kopnęła go z pół obrotu posyłając go do mnie. Rozszczepiłam miecz na dwie części i związałam białego kota. Gepi klasnęła w dłonie krzycząc "Czas stóp" i przycisnęła jego rękę wraz z ciałem do ściany.
-No żeby trzy baby na jednego biednego kota szarżowały to nie fer!
Rzekł z teatralnym oburzeniem jednak na jego twarzy widniał uśmiech szaleńca. Bez jojo biedronka nie zrobi szczęśliwego trafu więc pobiegła do czarnych uliczek by się szybko przemienić. Gdy tylko jej cień zniknął z pola widzenia kot z siłą niedźwiedzia wyrwał się że sznura i dłonią z fioletową energią mocno zacisnął nadgarstek nic nie świadomej Gepi. Marta obróciła się w proch zostawiając po sobie tylko medalion z miraculum. Nie.. Nie. Nie tylko nie ona... Nie kontrolowanie po moich policzkach zaczęły spływać gorące strumienie łez. Czemu nic nie zrobiłam teraz moja przyjaciółka nie istnieje.. Zacisnąłem zęby słysząc jego rechot w tle. Byłam zbyt zszokowana by cokolwiek zrobić stałam więc bez ruchu. To wystarczyło dla niego by mnie ogłuszyć i posłać do krainy snów. Za nim jednak kompletnie odpłynęłam usłyszałam świst jojo.... Obudziłam się chyba po całej akcji.. Chat stał dumnie na nogach zakrwawionej Biedronki i zlizywał krew z pazurów. Obok mnie był nóż w kropki.. Użyła szczęśliwego trafu to pewne,ale jak to możliwe że jej nie pomógł? Nie zastanawiając się nad atakiem sięgnęłam po miecz i jego końcówkę nakierowałam na kota.
-M.. Marchewkuj!
Wysyczałam przez zęby. Pomarańczowe światło wydobyło się z końcówki miecza, gdy tylko dotknęło ono klatki piersiowej kota jego cała skóra pokryła się kolorem pomarańczowym. Próbował z siebie to zdrapac ale to nic dało. Jak tylko mrugnęłam stał się marchewką. Na czworaka dotarłam do poranionej biedronki. Zaczęłam ją szturchać ale nie dawało to żadnego efektu. Po chwili namysłu wzięłam jej kolczyki zamykając oczy gdyż szanowałam jej tożsamość. Przemieniłam się w biedronkę z krótkimi brązowymi włosami. Chwyciłam za nóż z poprzedniego szczęśliwego trafu i odcięłam nim końcówkę marchwi z której wyleciał mały czarny motylek. Wstałam i złapałam akume wołając "Pora wypędźić złe moce!!" następnie otworzyłam pokrywę jojo z którego wyleciał biały motyl. Nie tracąc czasu wyrzuciłam nóż w powietrze wołając "szczęśliwa biedronka!". Gepi jak feniks powstała z prochu a kot zamienił się w Adriena Agrest. Za nim chłopak otworzył oczy usłyszałam tupot butów który ucichł dopiero za ścianą.. Zapewne to była biedronka która nie chciała się pokazać. Nie przejmowałam się na razie tym podbiegłam do Gepi i mocno ją przytuliłam do siebie. Odwzajemniła to.
-Wielkie dzięki Biedronki na..
Mówiła gepi jakby chciała zacząć monolog. Przewróciłam oczami i przerwałam w połowie zdania.
-Nie ma za co a teraz idź do adreina i się nim zajmij..
Powiedziałam puszczając jej oczko. Marts zrobiła chytry uśmieszek kiwając głowa
YOU ARE READING
Miraculum "Nowe Bohaterki"
ActionKróliczek i Gepi w zasadzie z nikad pokawiły sie w mieście Paryż ale czy na pewno nie miały powodu? Skąd króliczek posiada miraculum?