Kookie był kimś, kto nigdy nie bał się zmian. Nie bał się zrobić tego pierwszego kroku w nieznane. Kochał ryzyko, za to nienawidził stać w miejscu. Irytowało go to jak nic innego.
Tae był zupełnie inny. Bał się właściwie wszystkiego. Zaczepienie przez niego ekspedientki w sklepie i spytanie jej o cokolwiek graniczyło z cudem. Cichy, niczym niewyróżniający się z tłumu spośród swoich rówieśników. Nie lubił zmian. Za każdym razem, kiedy podejmował jakąkolwiek decyzję, myślał o tym przez naprawdę długi czas. Uwielbiał planować, co robił w swoim notesie, który dostał od swojego przyjaciela - Ho-seok'a. Zapisywał tam dosłownie wszystko.
Właśnie dlatego spotkanie tych dwóch - na pozór różniących się od siebię pod każdym względem osób - musiało być conajmniej dziwne. Niby takie zwykłe, zupełnie przypadkowe, a jednak miało w sobie to coś.Tae spieszył się do pracy. Ten poukładany, zawsze punktualny chłopak zaspał prawdopodobnie pierwszy raz w życiu. Nieprawdopodobne, a jednak w końcu do tego doszło. W tamtej chwili nie liczyło się dla niego nic z wyjątkiem tego, by jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Miał też ogromną nadzieję, że jego szef także jeszcze nie dotarł. Znał go już na tyle dobrze, że wiedział, iż tamten nie tolerował spóźnień. Paradoksem było dla niego również to, że gdyby ten zdążył pojawić się w pracy przed nim, musiałby tłumaczyć się przed kimś, kto był w jego wieku i to od niego zależałoby, czy będzie miał z czego opłacić czynsz. Czyż to nie było głupie? Praca kelnera nie była szczytem jego marzeń, ale z czegoś musiał przecież żyć. Wbrew pozorom - jak niektórym mogłoby się wydawać - życie to nie bajka, w której zjawi się książę na białym koniu, który cię uratuje. Będąc w liceum zaczął umawiać się z chłopakiem, który, jak mu się wtedy wydawało, miał być miłością jego życia. Jednak, jak to często bywa, rzeczywistość okazała się być okrutna i najzwyczajniej w świecie im nie wyszło.
Biegnąc ile sił w nogach, wpadł na wielu przypadkowych ludzi, żałując, że nie mógł zatrzymać się chociażby na chwilę, żeby przeprosić za swoje niecodzienne zachowanie i pomóc pozbierać im porozrzucane przez siebie rzeczy pod wpływem zderzenia, ale nie miał na to czasu. Wiedział, że jeśli nie zdąży, będzie mógł pożegnać się ze swoją pracą.
Cały zmachany wbiegł do kawiarni, rozglądając się za swoim szefem.- Szef już jest? - spytał zdenerwowany, zdejmując w pośpiechu kurtkę i wchodząc za ladę.
- Jeszcze nie przyszedł - odpowiedziała zdziwiona dziewczyna, która już od jakiegoś czasu gotowa była do pracy. - Co się stało?
- Niby czemu cokolwiek miałoby się stać?
- Bo się spóźniłeś, a, komu jak komu, ale akurat tobie to się nigdy nie zdarza, więc pomyślałam...
- Nic się nie stało. Po prostu zaspałem i tyle. Koniec tematu.
- Okey, okey - westchnęła zrezygnowana. - Ale pamiętaj, że jakby coś się działo, zawsze możesz ze mną o tym pogadać i mam nadzieję, że o tym wiesz.
- Dziękuję, Rose - przytulił dziewczynę w momencie, kiedy drzwi wejściowe otworzyły się na oścież, a do środka wszedł ich pierwszy klient.
Od momentu, kiedy Kim przyszedł, zdążyło się całkiem mocno rozpadać, więc nie mógł jeszcze ujrzeć twarzy osoby, która skrywała się za parasolem, z którego strasznie kapało. Po chwili, kiedy tajemnicza osoba już się z nim uporała, jego oczom ukazała się twarz chłopaka, o którym już w pierwszym momencie Taehyung pomyślał, że nigdy nie widział nikogo piękniejszego.
- Poproszę karmelową latte i ciasto czekoladowe - powiedział, podchodząc do kasy z uśmiechem.
- Um, tak... pewnie - zaciął się, patrząc w jego oczy, jednak po chwili zreflektował się, mówiąc:
CZYTASZ
Is it good or bad day? |taekook|
Fanfic,,- Ty... przychodzisz tu dla mnie? - wyjąkał. - Cóż... tak. Chciałem jeszcze trochę poczekać, ale zmieniłem zdanie. Zapraszam cię na randkę. - Ty... co?"