Głośno bijące serce, posapywanie i okropny ból. Dookoła las, który przelatywał mu przed oczami w zastraszająco szybkim tempie. Nie mógł się zatrzymać, nie w tym momencie, nie mógł się poddać.
Zerknął przez ramię w oddali widząc biegnące za nim cienie postaci, w powiewających na wietrze białych fartuchach.
Przerażenie, które kierowało jego ciałem było tak silne, że nie miał czasu skupić się na swoim stanie fizycznym i niewyobrażalnym wyczerpaniu. Dopiero brutalne przewrócenie się o własne nogi, które najzwyczajniej świecie odmówiły mu posłuszeństwa, dały mu do zrozumienia, że jest na skraju przytomności.
Na jego nieszczęście, głową nie wylądował na piaszczystej, leśnej drodze, a na twardym pniu, pozostawionym po ściętym drzewie. Łamane gałęzie i szelest podszytu leśnego zbliżających się osób był coraz wyraźniejszy. Byli tu, to koniec, już po wszystkim... Łzy przysłoniły mu cały widok.
-Mamy go, złapcie go... -
Nie zdołał jednak usłyszeć nic więcej. Utracił przytomność. Ostatnie słowa echem rozbrzmiewały w jego sponiewieranej głowie.
Poderwał się zdyszany i oblany potem. Pierwsze co, to napotkał zmartwiony i przestraszony wzrok Jimina, który spokojnie gładził go po ramieniu, mamrocząc przy tym ciche, niezrozumiałe słowa pod nosem.
Sen?
Złapał się za głowę, czując przechodzący przez nią prąd bólu. Na czole poczuł wypukłość, jednak nie dane mu było jej zbadać przez interwencje Jimina.
-Nie, nie! Nie dotykaj... - Wymamrotał, przywołując na swoją twarz uśmiech. -W końcu się obudziłeś, jak tam? Już lepiej? Namjoon mówił, że na pewno będzie lepiej...
Skierował wzrok na szyję ciemnowłosego. Zero obrzęku, ślad był mniej krwawy, a sam chłopak nie był już tak blady i nienaturalnie rozpalony.
-Lepiej... -Wymamrotał, rozluźniając wszystkie mięśnie i normując oddech. Zero bólu, zero zawrotów głowy, zero...
Głośne burknięcie w brzuchu zakłóciło tymczasową ciszę w pomieszczeniu. Jimin rzucił się w jego ramiona i jak gdyby nigdy nic wtulił twarz w cieplutką szyję.
-Tak się cieszę, że już wszystko dobrze. Nawet nie wiesz jak się martwiłem! Myślałem, że z jego nie wyjdziesz, i... -Kolejne burknięcie w brzuchu, tym razem zakłóciło słowa zaskoczonego Jimina. -Oh... Jestem w trakcie robienia jedzonka, nie wiedziałem, kiedy się obudzisz, więc nie robiłem nic z wyprzedzeniem, bo wczoraj zrobiłem za dużo, a ty spałeś dalej, więc...
-Czekaj, powoli. - Przerwał mu, odklejając go od siebie, bo co jak co, ale czuł się niezręcznie z obcym, dorosłym facetem na kolanach, który na domiar wszystkiego, niczym nie skrępowany, prowadził monolog prosto w jego szyję. -Mógłbyś... Zejść?
-Nie lubisz się tulić? Każdy lubi się tulić... -Jimin niechętnie zsunął się z jego kolan i opadł obok. Przerzucił rękę przez oparcie kanapy.
-Nie w tym rzecz, praktycznie się nie znamy, a zachowujesz się, jakbym był twoim najlepszym przyjacielem.
-Nie nie, ja już mam najlepszego przyjaciela. -Pomachał mu palcem przed twarzą. -Zresztą... Czemu trzeba być najlepszymi przyjaciółmi, żeby się przytulać? Jak się to lubi, to się to robi. - Wzruszył ramionami, jakby to naprawdę było takie proste.
Jungkook westchnął zrezygnowany. Ten człowiek to kompletnie inna bajka. Co w sumie miało dużo sensu, patrząc na jego wygląd... Postanowił więc nie wdawać się z nim w większą dyskusję na ten temat.
-Która godzina? Długo spałem? Ale... Wo, czuje się naprawdę dobrze. Ten twój kolega, który tu był... To chyba naprawdę pomogło. -Usiadł wygodniej, zrzucając z nóg przesiąknięty jego potem koc. Skrzywił się na uczucie nieświeżości.
-Dochodzi siedemnasta. Spałeś dwa dni. –Jungkook otworzył szerzej oczy. -Ah, dobrze, że o nim mówisz, muszę do niego zadzwonić ~ I pójdę dokończyć jedzenie.
Dwa dni? Naprawdę jest z nim aż tak źle?
-Czekaj. -Złapał Jimina za nadgarstek. -Mógłbym się gdzieś wykąpać?
-Jasne idziesz prosto przez korytarz. -Wskazał w jego kierunku palcem. –I przed kuchnią skręcasz w prawo. Świeży ręcznik masz w szafce pod zlewem. Czuj się jak u siebie.
———
Kąpał się dobre pół godziny, ale tego mu było trzeba, po tak długim zaleganiu w przepoconych ciuchach. Mięśnie mu pulsowały, kolana dygotały, a nierozciągnięte kości niemal krzyczały, aby je porządnie rozprostować. Czuł się słaby, kręciło mu się w głowie, ale w porównaniu z wcześniejszym samopoczuciem, czuł się niemal jakby narodził się na nowo.
Zaczesał wilgotne włosy do tyłu, przystanął przy lustrze i po odgarnięciu przysłaniających widok roślin, przyjrzał się swojej twarzy. Przejechał opuszkami palców po delikatnie sinym policzku i zszytej wypukłości na czole. Głowa na nowo zaczęła mu się napełniać niestworzonymi scenariuszami i teoriami, co tak właściwie się stało i nadal dzieje.
Zmarszczył brwi, przekrzywiając głowę w bok, gdy przy spoglądaniu głęboko w swoje oczy, poczuł się dziwnie nieswojo. Tak, jakby całkowicie obca osoba siedziała w jego głowie i perfidnie się w niego wpatrywała.
Dopiero kroki i głosy w pokoju obok, oderwały go gwałtownie od lustra. Spojrzał na łazienkowe drzwi, słysząc znajomy głos. Zapewne należał do osoby, która mu pomogła.
Sięgnął po przytarganą ze sobą torbę i wygrzebał z niej ciuchy. Ubrany, opuścił zaparowaną łazienkę pełną dziwacznych roślin. Cichym, powolnym krokiem podszedł do kanapy, lokując przy niej torbę i starał się wyłapać coś z rozmowy dobiegającej z kuchni.
-Naprawdę Jimin? Co ty myślałeś, że on się tym naje? On potrzebuje porządnego mięsa w stanie, jakim jest. I to naprawdę niewyobrażalne ilości, a ty chciałeś mu pod nos podsunąć sałatkę kwiatową? -Zaśmiał się - Jimin, skarbie, on nie jest wróżką.
-Oj przestań, starałem się, dobra? Chciałem dobrze, nie znam się na tym, przebywam tylko z wróżkami i moim kochanym wampirzym przyjacielem...
Mocno widoczna zmarszczka pojawiła się między brwiami Jungkooka. Odłożył torbę do końca i stanął jak wryty, wszystkimi zmysłami skupiając się na tym, by usłyszeć jak najwięcej.
-Nie ważne Jimin, okej, miałeś dobre intencje, najważniejsze, że do mnie zadzwoniłeś. Porwę go na dobre jedzenie i wszystko mu wyjaśnię. Lepiej, by się dowiedział wszystkiego naraz, na spokojnie niż później przypadkowo, idąc po ulicy... -Spojrzał na zegarek na nadgarstku i wyleciał z kuchni, napotykając wzrok zdezorientowanego Jungkooka.
-Cześć... - Uniósł rękę w geście przywitania - Podsłuchałem kawałek rozmowy i... Chyba naprawdę potrzebuje tych wyjaśnień.
CZYTASZ
Amnesia » [taekook]
FanfictionParing: Taekook Pustka, ból, zapach morskiej wody - To pierwsze rzeczy, które uderzyły w bruneta po przebudzeniu się w łodzi po środku niczego. Skąd się tu wziął? Kto zesłał na niego taki los? I dlaczego kompletnie nic nie pamiętał, a krwawy ślad na...