3. Masochista

72 6 16
                                    

Jeff pov:

Kto by pomyślał, morderca ratujący nędzną ludzką jednostkę?

Dlaczego?

Zostało parę ostatnich dni sierpnia...

Co się teraz wydarzy?

Może umrzeć, a wtedy przywłaszczę sobie jego dom.

A jeśli jednak przeżyje?

Słyszę bicie jego serca, ale jego ciało nie rusza się.

Chłopak leżał nieprzytomny w wannie, a ja myślałem o swoim kolejnym ruchu.

Skoro jego serce ciągle bije, oddycha... żyje... pewnym jest, że w końcu się obudzi. Ale co wtedy?

Przecież nie przeproszę. To żałosne, tym bardziej, że od samego początku mógłbym go zabić przynajmniej parędziesiąt razy. Jestem mordercą, więc czemu zadręczam się stanem tego robaka?!

Chłopak poruszył się w wannie. Z jednej strony odczułem jakby ulgę, ale z drugiej strony... wezbrała się we mnie złość.

Złość na moją głupotę i na to jak bardzo uległy jest Alex.

-Wstawaj królewno- prychnąłem.

-Jeff..- Jęknął przez zaciśnięte gardło. Zaczął kasłać. Po chwili splunął krwią.

-Co ci?

-Nic, Tylko ugryzłem się w język...- odpowiedział, ścierając szkarłatną ciecz z kącika ust.

- Lepiej dla ciebie. Jeśli to naprawdę było coś wartego krwi...

Na chwile zapadła wkurzająca cisza, którą postanowiłem przerwać

-Jesteś jebanym masochistą. Zacznij się stawiać ludziom- burknąłem

- Ciesze się, że twoja rana się nie otworzyła.

-Ty sobie jaja robisz?

-C.. o co ci..?- Nie zdążył dokończyć, bo ugryzłem go w krwawiącą wargę. Wsunąłem język w jego usta. Wszedłem do wanny i usiadłem na jego udach. Czułem jak bardzo jest spięty. Strach sprawił, że jego serce biło niesamowicie szybko. Gdy się oderwałem od jego ust, cienka stróżka skapnęła na jego tors, gdzie zmieszała się z krwią.

Gdy oprzytomniał, po tym co właśnie zaszło zapytał

-Co to było?- cała jego twarz zalana była rumieńcem. Owinąłem blond kosmyk na palcu.

-Moje uzależnienie- mruknąłem bawiąc się kolejnym kosmykiem jego puszystych włosów.- Takie jak papierosy czy dragi. Z tym, że mój nałóg jest śmiertelny dla innych.

-Coś jak syndrom wampira...- mruknął cicho

-Ta- odpowiedziałem. – Jeśli nic ci nie jest, to rusz się. Jestem głodny.

Alex tylko lekko się uśmiechnął i wstał.

Nie rozgrzebywał dzisiejszego zdarzenia.

Poszedłem za nim do kuchni.

-Jakieś specjalne życzenia?-zapytał stając przy kuchennym blacie

- Zrobisz co tylko zechce?

-Jeśli dam rade...

-Na kolana i szczekaj- powiedziałem. Chłopak chwile rozmyślał o co chodzi, a po chwili klęknął.

-Ty chyba czegoś nie rozumiesz- warknąłem

-He?- wyraźnie ma pusto w czaszce. Czy lekarze mu wycieli pewien obszar mózgu, czy jak? Jaką trzeba być pizdą, żeby nie umieć się postawić.

Złapałem go za nadgarstek. Podniosłem go z ziemi i rzuciłem na stół.

-Skoro masz aż tak bardzo wyjebane w to co kto z tobą robi, nie będę się powstrzymywał. Żebyś tylko później nie jęczał. -Uwięziłem nadgarstki nad jego głową. Mocno wgryzłem się w jego ramie, tuż koło dużej blizny niewiadomego mi pochodzenia. Cienka czerwień spłynęła wprost do moich ust. Nadal się nie stawia. Niby jak mam go tego nauczyć?

Każdy normalny człowiek umie się miotać w niewygodnych dla niego sytuacjach, ale on to tragiczny przypadek.

Jest jak marionetka. Zatańczy jak zagrasz.

Zacząłem gryźć go po szyi zostawiając niewielkie ślady. Zadrżał.

Mam go bardziej przestraszyć?

-Wiedz, że zawsze biore co chce, a skoro ciebie o zgode nie musze pytać...- złapałem za gumke jego bokserek wystających ze spodni.

-C.. co chcesz zrobić?! Nie jestem panienką do towarzystwa!

-Masz racje. Jesteś chłopcem do towarzystwa. Mhm~

Wtedy poczułem, jak próbował uwolnić swoje nadgarstki.

Tu cie mam~

-No co? Pierwszy raz ktoś ci coś?~

-Jeff, to nie jest śmieszne!

-Heh, uważaj, bo coś ci jeszcze stanie- zaśmiałem się przejeżdżając zimną dłonią od jego torsu do granicy jego spodni. – To co? Może teraz tak się zabawimy?~

-Puść mnie! Nie chce!

-Jakoś nie widze

Wtedy chłopak sprawnie uwolnił swoje nadgarstki. Wyrwał mi się i ustał w kąci

- I co teraz myszko?

-Ygh...

Spojrzałem w jego niebieskie oczy. Były zaszklone.

Czy on płacze... przeze mnie?

Chwila... czemu się tym przejmuje?

Oparłem dłonie po obu stronach jego głowy i nachyliłem się nad nim.

- Widzisz? Jednak umiesz odmawiać- wyszeptałem mu do ucha, przygryzając jego płatek.

Pogłaskałem go po głowie jak małe dziecko.

-Mówiłem ci przecież, naucz się stawiać innym, bo inaczej będą cie traktować jak śmiecia. -Przytuliłem go- Chyba nie chcesz być marionetką jakichś psycholi? A teraz już nie rycz, tylko ubierz się i zrób mi coś do jedzenia, księżniczko~

Szybko cmoknąłem go w policzek i poszedłem do pokoju.

W sidłach miłości- YAOIWhere stories live. Discover now