PROLOG

79 9 10
                                    

    Brayan Salvtore był mężczyzną po czterdziestce. Miał prawie dwa metry wzrostu i każdy w nim widział wielką kupę mięśni. Na jego głowie jaśniała łysina, a od prawego konta ust, wzdłuż policzka biegła mu szeroka blizna (pamiątka po jedym z napadów). Oczy koloru brązowego, brwi gęste jak krzaki. Nosił głównie kamizelki z czarnej skóry.
    W Spectranonie wyznaczono za jego głowę wysoką nagrodę. Był powszechnie znanym przstępcą, który kierował niemałą organizcją. Atakował ludzi Ruchu Oporu i Spectranonu, następnie pokonanym zabierał broń i wyposarzenie, następnie sprzedając je na czarnym rynku.
    Chodziły słuchy, że poluje na niego jakaś gruba ryba. Nie martwił się jednak swoim bezpieczeństem. Bezgranicznie wierzył, że jego ludzie i on sam dadzą sobie radę ze wszystim. I jak można się spodziewać ta pewność siebie w końcu go zgubiła.
    Tamtego dnia siedział w swoim pseudogabinecie i robił skręta z marichuaną. Miał dobry humor bo po najświeższym napadzie powiększył się jego harem pięknych kobiet.
    I tak sobie wciągał maryśkę gdy nagle usłyszał dziwny głuchy odgłos. Potem znowu i jeszcze raz i jeszcze raz. To było coraz głośniejsze! Dźwięk zaczął brzmieć jak wybuchy i wychodziło na to, że dobiegały za przeciwleglej ściany. Brayan wstał i w tym samym momencie ściana wybuchła.
    Mężczyzna się nawet nie zachwiał.
    Gdy kurz opadł, ukazały się przed nim oddalone o dziesięć metrów postacie. Było ich sześć, każda zakapturzna i w kolorach czerwieni i czerni. Nosiły też maski, które zakrywały im tylko usta. Najwyraźniej osobnik co stał na ich czele był przywodcą.
    - CZEGO CHCECIE! – krzynął Brayan.
    - Chcemy zapłaty Salvtore – odezwała się postać z przodu po czym w jej ręce pojawił się noż.
    Mężczyzna sięgnął po pistolet. Mimo swojej masy potrafił dobywać broni równie szybko jak Han Solo z Gwiezdnych wojen. Jego ręka była w połowie drogi do pistoletu gdy nagle poczuł w niej straszny ból. Nie miał dłoni! Ktoś z atakujących rzucił nożem pozbawiając go dłoni!
    - Kim do cho... - nie dane było mu skończyć. Dowódca napastników podbiegł do niego z nadludzą prędkością i wbił mu ostrze w gardło.
    Ostatnią rzeczą jaką ujrzał Brayan Salvtore były oczy zabójcy. Przepiękne, niebieskie oczy.

***
    - Protektorze! Trzeba coś z nim zrobić! Jest niebezpieczniejszy niż z początku zakładaliśmy! – te słowa wykrzykiwał jeden z głównych polityków Spectranonu.
    - Panie John ja to wszystko wiem i też nienawidzę tego Zabójcy. Dlatego pana wezwałem – mówił ze spokojem Protektor.
    - Eeeee. A w jakiej sprawie?
    - Uczy pan w naszej elitarnej szkole, historii. Proszę o zaproponowanie jedemu z uczniów, który ma na imię Alex, że ma szanse przysłóżyć się ojczyźnie.
    - Jakie ma nazwisko? – zapytał John, a jego pan spojrzał na niego poważnie.
    - Nikt nie zna jego nazwiska – powiedział Protektor i odszedł rzucając na stół zdjęcie ucznia. John je podniósł.
    - No muszę powiedzieć, że te niebieskie oczy są naprawdę niczego sobie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 08, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

,,POŻOGA" Anioł ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz