Lepiej już chodźmy stąd

92 9 4
                                    



To bardzo słodko-gorzkie uczucie.

Wreszcie widzę cię uśmiechniętą, pełną życia, można powiedzieć szczęśliwą. Wreszcie nie patrzysz na siebie z odrazą, nie nienawidzisz siebie samej. Tak bardzo nie chciałbym cię wyprowadzać z tego stanu. Nie wiem zresztą, czy potrafię... coraz rzadziej mnie słuchasz.

Dla mnie zawsze byłaś piękna. Wiesz, ja jestem inny niż oni. Ach, po co ja o tym mówię, przecież i tak mnie ignorujesz.

Wiesz, ile bólu sprawia mi patrzenie, jak płaczesz? Ludzie potrafią być potworami. No dobrze, masz troszkę nadwagi... W porządku, bądźmy szczerzy, całkiem sporo nadwagi. Czy to dyskwalifikuje człowieka? Albo miejsce pracy? Nie zasłużyłaś sobie na tę "Helgę z Tesco", a przynajmniej nie na ból, który czujesz, gdy wiesz, że oni tak mówią. Oni nigdy nie mówią tego głośno, są zbyt tchórzliwi. To jednak nie zmniejsza bólu.

Masz piękne, gęste blond włosy, zdrowy uśmiech, duże jasne oczy... nawet kształt twoich uszu mi się podoba, ale zauważyłem, że ludzie nie zwracają na to uwagi. Jesteś piękna na swój sposób i myślę, że jeśli sama byś to zauważyła, to byłby dobry punkt wyjścia.

A może teraz właśnie się tak czujesz?

Przeważnie reagujesz źle, inaczej niż powinnaś. Ja wiem, też chciałabyś się do kogoś przytulić. By ktoś trzymał cię w ramionach i nazywał cię pieszczotliwymi określeniami. Być czyimś "kotkiem" czy "kochaniem". Nawet po prostu iść z kimś za rękę przez park, patrząc na kwitnące na drzewach kwiaty. Tak, wiem, że masz dwadzieścia osiem lat i jeszcze ci się to nie przytrafiło. Wiem, jak cię boli patrzenie na szczęśliwych znajomych. Na kolejne zdjęcia ich dzieci czy wspomnienia ze wspólnych podróży. Wiem, jak cię boli bycie poniżaną i dyskredytowaną przez to, że jesteś samotna. Że wciąż mieszkasz z rodzicami. Wiem, że czujesz, że nawet oni tobą pogardzają.

Ale zamykanie się w pokoju i wypłakiwanie oczu nie pomoże. Uciekanie w świat wyidealizowanych romansów w książkach i serialach też nie. A tym bardziej zajadanie tego doła słodyczami... ech, może niepotrzebnie o tym wspominam.

Kiedyś byłaś inna, pamiętam to, przecież znamy się od dawna. Ja ciebie znam, ty rzadko na mnie zwracasz uwagę. Byłaś radosnym, ciekawym świata dzieckiem. Pamiętasz, jak robiłaś zdjęcia zwierzakom w lesie i na łące? Jak wypożyczałaś książki w bibliotece, żeby dowiedzieć się więcej o traszkach? Patrzyłem ci czasem przez ramię i sam się sporo nauczyłem.

A potem BUM, hormony i koniec. Jedyna myśl, mieć faceta. "Inne mają, a ja nie". Ile to lat już się tak zadręczasz? Ile lat gardzisz sobą?

Gardziłaś, przecież to się zmieniło. Ale ja się tak bardzo niepokoję. Ty to wiesz, przecież mówiłem ci wielokrotnie. Czasami nawet krzyczałem! Mam wrażenie, że przez krótkie chwile do ciebie docieram, ale potem twój optymizm i wizje szczęśliwej przyszłości zagłuszają mój głos.

Pamiętam, jak go poznałaś. Ze trzy miesiące temu, nie więcej. Pojawił się znikąd, niczym wysłaniec niebios. Już to mnie zaniepokoiło, tym bardziej, że nie ukrywam, iż czuję się trochę zazdrosny, bo to o mnie powinnaś myśleć jak o wysłańcu niebios. Przejeżdżał akurat swoim autem, kiedy wysypały ci się zakupy. Zatrzymał się i pomógł ci to pozbierać. Zaproponował podwózkę do domu. Wtedy akurat mnie posłuchałaś i z nim nie wsiadłaś, ale byłaś już kupiona. To wszystko było jak w tych twoich romansidłach. Jego elegancka koszula, silne przedramiona, ładny zegarek, nieco zmierzwione ciemne włosy pofalowane niczym tafla Dunaju. Jego czarujący uśmiech. I czarujące Volvo S60. Wymieniliście się numerami i od tej pory nie mogłaś przestać o nim myśleć.

Lepiej już chodźmy stądWhere stories live. Discover now