4

104 11 2
                                    

Kolejną noc spędziłem na płakaniu w poduszkę. Miałem dosyć tego wszystkiego, a przede wszystkim miałem dosyć Chanyeola. Nie chciałem tego dłużej znosić.

Wspomnienie jego dłoni na moim ciele było okropne, napawało mnie obrzydzeniem do własnego ciała. Chciałem skończyć ze sobą, ale byłem zbyt wielkim tchórzem. Chciałem raz w życiu pozwolić swojej egoistycznej połowie wyjść na światło dziennie, wykrzyczeć jak okropny jest Park i co mi robił od tylu miesięcy, ale nadal na pierwszym miejscu stawiałem Kaia. Chłopak znaczył dla mnie naprawdę wiele i jakakolwiek myśl o skrzywdzeniu go skutecznie odsuwała mnie od powiedzenia światu jaką krzywdę ktoś mi robił.

 - Baekkie, o czym myślisz? - zapytał starszy, a ja spojrzałem na niego nieprzytomnym wzrokiem. Pierwotnie mieliśmy oglądać film, ale skończyło się to jak zwykle - ja wtulałem się w bok chłopaka.

 - O tym, że jesteś najlepszym bratem, jakiego mógłbym mieć. - mruknąłem, przytulając go jeszcze mocniej, niż to możliwe. 

 - Ostatnio jesteś wyjątkowo smutny... Dlaczego? - zmartwiony głos Jongina łamał mi serce. Nie byłem w stanie dłużej patrzeć mu w oczy, kiedy on pełen troski pytał mnie o coś, co nawiązywało do tego okropnego tematu. - Już od dawna chodzisz przybity, ale ostatnio wyjątkowo... Dlaczego nic mi nie mówisz? Przecież wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko. Baekhyun, co się dzieje? - starszy nieco odsunął się ode mnie, aby siedzieć ze mną twarzą w twarz. 

 - Nic się nie dzieje. Mam dużo nauki. - uciąłem i spojrzałem w bok, podziwiając podłogę. 

 - Przecież widzę, że kłamiesz, Hyunnie... - na to zdrobnienie na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka. - Baek, wszystko dobrze? - jeszcze bardziej zmartwiony głos  wprawiał mnie w niesamowite wyrzuty sumienia. - Mam zadzwonić do Chana, żeby dziś nie przychodził? - po usłyszeniu imienia bruneta nie wytrzymałem. Strach, ból, upokorzenie... To wszystko się skumulowało.

 - Nic nie jest dobrze, Jogin! Nic, nie rozumiesz? Mam dosyć tego całego twojego Chana, nie widzisz?! Nienawidzę go! Nienawidzę! A tym bardziej nie chcę go w naszym domu!- zszokowany starszy patrzył na mnie oczami, teraz przypominającymi spodki. Nie spodziewał się mojego wybuchu, w końcu nigdy nawet nie podnosiłem głosu, a w tamtej chwili siedziałem zapłakany i krzyczałem na niego. Mimo zdziwienia, chciał się do mnie przysunąć i najprawdopodobniej mnie przytulić, ale mu na to nie pozwoliłem. Nie w tym momencie. - Nie, Kai! Nie chcę, żebyś mnie dotykał. Nie chcę, żebyś to robił! Nie tak jak Chanyeol! - to najwidoczniej zbiło go nieco z tropu, tak jak i mnie. Nie wiedziałem dlaczego właśnie tak dobrałem słowa. A starszy z pewnością nie spodziewał się imienia swojego najlepszego przyjaciela w moim monologu.

 - J-jak to ''jak Chanyeol''? - o ile to w ogóle było możliwe, chłopak był w jeszcze większym szoku niż wcześniej. - Co masz na myśli, Baek?

 - Dobrze wiesz, co mam na myśli, Kai... - głośno pociągnąłem nosem, jednocześnie wycierając łzy z policzków, mimo że po chwili pojawiły się kolejne.  - Nie zauważyłeś jak często czegoś ode mnie chciał? A-albo jak często wchodził do mojego pokoju? - walczyłem ze sobą, aby to ciągnąć. Skoro zacząłem, musiałem zmierzyć się z wszystkim. - B-bo nie mogłeś zauważyć co robił, po tym jak przyprowadzał cię pijanego do domu i kładł spać...

 - Co...? Chanyeol cię skrzywdził? - dopiero wtedy dotarło do mnie co najlepszego zrobiłem. A jeśli Kai nie chciał mi wierzyć? - Baekyun, odpowiedz. Czy Chan cię skrzywdził?

 - Co masz na myśli? 

 - Czy on... Zg-zgwałcił cię? - starszy złapał moją twarz w swoje ręce, aby nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, od którego mimo wszystko uciekałem.

 - Nie, nie zgwałcił... Ale ostatnim razem ch-chyba chciał... - tym razem to w oczach szatyna pojawiły się łzy. 

-Ostatnim razem? Cholera, czyli ile razy to się działo? Dlaczego wcześniej, kurwa, mi nie powiedziałeś? Baek! - czułem się strasznie z tym, że doprowadziłem brata do takiego stanu. Przecież tyle razy mówiłem, że nie chcę go skrzywdzić, bo był dla mnie najważniejszy. 

Tym razem to ja się do niego przysunąłem, i mimo łez, które miały zmoczyć jego koszulkę, przytuliłem starszego. Nie chciałem, aby cierpiał, mimo że sam do tego doprowadziłem.

 - To twój przyjaciel, Innie... Jak miałem ci to powiedzieć? Doprowadziłem cię przez to do takiego stanu...

 - Cholera, jakim ja jestem bratem, skoro nawet się nie domyślałem? Przepraszam cię, Baek. Przepraszam, to przeze mnie... - to był moment, kiedy serce mi pękło. Jak on mógł tak mówić?

 - Nie wolno ci tak mówić...

 - Przepraszam, Baekkie. - czułem łzy starszego na swojej koszulce. Jak miałem czuć się z tym, że przez moją chwilę słabości płakał?

A co gorsza, jak miałem zmierzyć się z jutrem i odpowiedzialnością za moje słowa? Jak miałem zmierzyć się z Chanyeolem?



let me be II chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz