Utopia

775 113 60
                                    

- Czy to nie jest cudowne? - zapytał Tadek, leżąc pod lipą. Wyglądał tak młodo i niewinnie, jego twarz rozjaśniona była przez jesienne promienie słońca.

- Oczywiście, że jest. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy - stwierdził i mocniej wtulił się w jego bok, by wreszcie móc poczuć ten jakże ukochany i słodki zapach, kojarzący się jedynie ze szczęściem i błogością.

- Szkoda, że nie ma z nami tutaj Alka - stwierdził Zośka z nostalgią, patrząc na kotka, który zadowolony mruczał na kolanach Janka.

- To nie nasza wina! Chyba nie chciałeś jechać z nim i z Basią w podróż poślubną! - zaśmiał się Rudy, a Zośka zmarszczył czoło, nagle do głowy przyszedł mu pewien pomysł. Tak piękny i niewinny w swojej prostocie.

- A jeśli bym chciał? - zapytał czysto teoretycznie. Janek spojrzał na niego zdumiony.

- Wtedy byłbym zazdrosny - stwierdził i zaborczo wczepił się w jego koszulę.

- Jesteś niedomyślny - stwierdził i objął go ramieniem.

- Ah tak? Uważasz, że jestem głupi? - zapytał z powagą, jednakże Tadek od razu wiedział, że się z nim droczy, widział te ogniki w jego oczach.

- Nie tyle, co głupi, a wybitnie niedomyślny - cmoknął Zośka i pocałował go w czoło.

- W takim razie, oświeć mnie ty mój inteligencie - prowokował go, przy okazji, bawiąc się jego długimi palcami.

- A gdybyśmy to my wzięli ślub? Nie chciałbyś tego? - zapytał, mimo, że doskonale znał odpowiedź na to pytanie.

- To byłoby cudowne - oznajmił i pocałował go czule.

****

- Tutaj jesteście - usłyszeli nagle jej cichy i spokojny głos - Szukałam was - oznajmiła z wyrzutem.

- Przepraszam Dusiu, zapomniałem powiedzieć ci, że wychodzę - oznajmił ze skruchą Janek, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Nic się nie stało - machnęła ręką - w końcu jesteście już dużymi chłopcami - stwierdziła ze smutkiem, czasem ogarniała ją tęsknota za pięknym dzieciństwem, które już nigdy nie miało powrócić.

- Oj nie gniewaj się - oznajmił Janek, pociągając ją do siebie, w taki sposób, że z głośnym łoskotem usiadła niemalże na biednym kocie, który miauknął wystraszony.

- Rudy! - wrzasnęła tak głośno, że wszystkie ptaszki będące w drzewie wyleciały, nie mogąc słuchać jej pisku.

- Złość piękności szkodzi - zaśpiewał, a Tadek pokręcił głową. Uwielbiał ich w takim wydaniu. Nigdzie nie trzeba było się spieszyć, nie było zmartwień i problemów, życie zawszo mogłoby wyglądać w ten sposób.

- Tata wrócił z pracy, bardzo chciał wiedzieć, gdzie jesteście - oznajmiła, spoglądając na nich z uwagą.

- Myślisz, że się domyśla? - zapytał nader spokojnie Janek, dziewczyna wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko.

- Pewnie tak, w końcu jeszcze nigdy nie byliście tak blisko jak teraz - powiedziała i odrzuciła głowę do tyłu, by poczuć ostatnie promienie słońca. Tadek patrzył na nią zahipnotyzowany, ona była tak bardzo prosta i urocza.

- To aż tak bardzo widoczne? - zdziwił się Janek, który zaprzestał głaskać kota, zwierzę w odwecie zaatakowało jego rękę.

- Klusek - warknął - jesteś strasznym atencjuszem - parsknął i przytulił go do siebie tak, że jego ręka przestała obejmować tors Zośki, który jęknął niezadowolony.

Utopia 🌹 Rośka 🌹 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz