I
Gdy wyszedłem na otwartą przestrzeń nie widziałem gwiazd. Chaos świateł bijących od kosmodromu wygaszał je wszystkie. Stałem spokojnie na środku czegoś, co można było by określić ogromnym patiem. Plac był tak wielki, że największe porty lotnicze jakie pamiętam zanim opuściłem Coruscant wydawały się przy nim małe. Patio było otoczone krużgankami. Arkady i filary były zbudowane z czegoś, co mogło przypominać zlepiony w bloki czerwony regolit marsjański, który o ile dobrze pamiętam z lekcjach o sztuce, był aranżowany na porządek joński. Po chwili jednak zauważyłem kobietę, idącą w moim kierunku z przeciwległego krańca dziedzińca. Grzecznie przywitała się i poprowadziła mnie dalej. Przedstawiła mi wszystkie procedury jakie będę musiał przejść po ekspedycji. Właśnie w tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że kompletnie nie jestem w stanie przypomnieć sobie kilku ostatnich dni.
Młoda kobieta wprowadziła mnie do wąskiego korytarza do którego trzeba było zjechać ruchomymi schodami, a który wcale nie miał początku pod arkadami, a na środku samego patia. Schody te pojawiły się znikąd. Zanim zdążyłem całkowicie zanurzyć się w korytarzu, kątem oka ujrzałem wysokie prawie na milę lustra radioteleskopów. Nie miałem pojęcia dlaczego wcześniej ich nie zauważyłem. Byłem jak widać pochłonięty delektowaniem się księżycowej architektury.
Schody wydawały się wprost nie mieć końca. Po chwili zobaczyłem jednak światełko w tym ciemnym tunelu. Gdy zbliżałem się do wyjścia tunelu dobił mnie blask światła. Znajdowałem się w ogromnym pomieszczeniu – czy też bardziej tarasie - na końcu którego znajdował się wodospad wody. Po bokach ustawione były konsole z wielkimi monitorami. Na to jednak nie zwróciłem największej uwagi. Bardziej zdziwiła mnie obecność dwóch mężczyzn stojących na środku. Dobrze znanych mi mężczyzn. Naukowców.
- Witaj Pafrait– pierwszy odezwał się Hexan.
- Dobrze Cię widzieć chłopie – jako drugi odezwał się Jackson.
II
Czułem się jak małe dziecko, gdy prowadzono mnie do sali kongresowej. Odnosiłem wrażenie, że ludzie nie wiedzieli chyba, że sam potrafię chodzić o własnych siłach. Gdy wstąpiłem do sali ujrzałem szereg ław ustawionych w półkole na różnych poziomach, natomiast w dole znajdowała się mównicą. Czułem się jak w sądzie. Na przeciw mnie usadowiona była elita naukowców ubranych w alabastrowo-burgundowe tuniki. Wyglądało to jakby rzymscy konsulowie czy edylowie nagle odrodzili się na nowo. Pozostawiono mnie na środku mównicy, młoda kobieta która towarzyszyła mi od momentu mojego przybycia pożegnała się i poszła witać następnych takich jak ja. Nagle głos zabrał przewodniczący zebrania.
- Witamy panie Pafrait. Nie chcemy pana tu długo trzymać, to zajmie tylko chwile. Chcemy tylko żeby zdał nam pan sprawozdanie z ekspedycji. W końcu ją finansowaliśmy i czekamy na wyniki badań.
W tym momencie ujrzałem Hexana i Jacksona którzy siedzieli na ławach po mojej lewej stronie. Widziałem że byli bardzo zaniepokojeni moją odpowiedzią.
III
Przez dłuższy moment nie odrywałem wzroku od dwóch mężczyzn stojących naprzeciw mnie. Nadal staliśmy w pomieszczeniu sterowni. Chłód bił od kaskady za nami. Przypuszczałem, że gdy zobaczę tych dwóch moje problemy dobiegną końca. Byłem w błędzie.
- Słuchaj Mach, dobrze wiemy że spotkałeś inną cywilizacje, wiemy że zostałeś przechwycony i zniewolony, wiemy że ukradli i zniszczyli ci wszystkie dane. Będziesz musiał być obecny podczas posiedzenia Rady Nadzorczej. Chcą wiedzieć jak przebiegał proces badania i chcą żebyś zdał im sprawozdanie z podróży. I chcemy...
- Chcemy żebyś nie dopuścił do powiedzenia co tak naprawdę się wydarzyło – wtrącił się w zdanie Jackson – Rób cokolwiek by uniknąć tematu porwania i przesłania danych do analiz.
IV
- Słuchamy panie Pafrait – ponaglał przewodniczący posiedzenia.
Nie wiedziałem co robić. Mogłem skłamać bądź też powiedzieć prawdę. Opcja pierwsza dawała mi więcej czasu na zastanowienie się nad tym jaką wersje wydarzeń przedstawić radzie. Druga zaś pogrążyła by mnie. Zostałbym wydalony, zabrano by mi licencje pilota, wykluczono z jakiejkolwiek formy prowadzenia jakichkolwiek badań nad czymkolwiek. Miałem przesrane.
- Komisjo – zacząłem – Czy można by było złożyć wniosek o przesunięcie tego spotkania na jutro. Dopiero co wróciłem z portu, chciałbym wypocząć i przygotować się dokładniej do przedstawienia sprawozdania
- Panie Pafrait. Nie jest pan jedynym naukowcem który musi złożyć raport z misji kosmicznych. Dzisiaj po panu będę musiał przesłuchać kolejnych, jutro też. Niechże się pan streści i tyle. Gdzie są dane?
- Przepadły bezpowrotnie.
W tym momencie wydałem na siebie wyrok.
- Przepraszam, bo mam wrażenie, że nie do końca zrozumiałem. Czy pan właśnie powiedział, że danych nie ma?
- Tak.
- W takim razie proszę opisać w jaki sposób się to stało?
- Podczas dokowania do statku Uranus przeprowadzałem rutynową kontrolę podzespołów statku. Gdy próbowałem dokonać odczytu danych nie mogłem uzyskać komunikatu zwrotnego. Otrzymywałem błąd : AWARIA PAMIĘCI MASOWEJ. Gdy próbowałem dojść do tego w jaki sposób dyski zostały uszkodzone, komputer poinformował mnie o utraceniu danych misji.
- Chce pan powiedzieć, że jest pan wyszkolonym inżynierem i uszkodził pan dyski?
- Tych dysków nie uszkodziłem ja, ta usterka powstała samoistnie.
- Proszę pana, nie ma żadnej możliwości by cokolwiek powstało samoistnie.
- W takim razie proszę mi wytłumaczyć jak powstał świat – próbowałem zmienić temat.
- Wierzy pan w bogów lub Boga?
- Nie.
- W takim razie jako światły człowiek powinien pan wiedzieć czym był wielki wybuch.
- To co go wywołało?
Przewodniczący naukowiec wstał. Teraz zaczął mówić do mnie krzykiem.
- Pan kłamie.
- Jeśli pan tak twierdzi to proszę mi to udowodnić – próbowałem jakkolwiek się bronić.
- Pragnę pana poinformować, że oprócz zawodu astrofizyka jestem też sędzią. Sędzią, który może pana skazać. Nie wiem czy pan orientuje się w przepisać prawnych tu, na Artemis. Kiedyś była to placówka Kenijskiej Kompani Zaziemskiej, w której obowiązywało prawo morskie. Jednak to było kiedyś, a czasy się zmieniają. Wprowadzono tu Kodeks Księżycowy. I jako funkcjonariusz publiczny wytaczam panu sprawę.
V
- Wyrok w imieniu Niezależnej Koloni Księżycowej – czytał mężczyzna w tunice – Sąd miejscowy Koloni Artemis oskarża na postawie Kodeksu Księżycowegopana Pafraita Macha o poświadczanie nieprawdy oraz działanie na szkodę finansów publicznych przeznaczonych na badania naukowe.
CZYTASZ
Pionier Kaskada
Science FictionCzłowiek, który sam staje naprzeciw problemom. Żyje w świecie, w którym musi odnaleźć samego siebie. I robi to podróżując do gwiazd.