2

140 16 4
                                    

Każdego cholernego dnia, duszę się tym samym powietrzem, które trzyma mnie przy życiu. Czy to nie jest dziwne, że... Zabija mnie życie? Zabija mnie wszystko. Jednak nie. Ja sam się nie zabijam. A może jednak? Z drugiej strony, ja nie jestem nawet kimś. Chociaż, czy mógłbym żyć, będąc nikim? Jakimś cudem żyje, nie wiedząc, kim jestem.
Nie potrafię odnaleźć się wśród tych tłumów, które są wszędzie. Nie potrafię złapać oddechu. Boję się, że nie zrobię tego nigdy więcej. Chwilami boję się nawet własnego domu, dokładnie odciętego od świata. Mimo, że to tak kusi, od sześciu lat, nie wyjrzałem za okno. Opuszczałem czasie dom, jednak, nigdy nie patrzyłem z środka na zewnątrz. To zawsze mnie przerażało. Oglądanie świata zza czegoś. Z domu wychodziłem rzadko. Pracowałem na komputerze. Byłem pisarzem. A właściwie, nadal jestem, ale tkwię na cholernych ostatnich stronach książki, którą piszę od trzech lat. To moja najdłuższa praca. Książka opowiadająca o losach małego chłopca, który tkwi w sidłach strachu, każdego dnia, mierząc się z terrorem. Tym chłopcem jestem ja. Prawie. Historia tego dzieciaka, powinna skończyć się dobrze. Moja nadal trwa, choć terror po części ustał. Na mój "happy end" jest już raczej za późno.

Lubię książki o dzieciach. Dlaczego? Dzieci zawsze mają nadzieję, marzenia, cele, wyobraźnię i chęć poprawienia świata. Dzieci są niewinne. Wiele z nich nigdy nie doznało bólu, strachu, czy niepokoju. Lubię czytać historie o dzieciach, które spełniły marzenia i cele. Lubię to, bo ja tego nie zrobiłem.

Przed oczami mam obraz małego chłopca, który boi się zasnąć. Boi się, że już się nie obudzi. Widzę chłopca, który kuli się w kącie pokoju i błaga o litość. Chłopca, który niczym nie zasłużył na strach, cierpienie i ból. Następnie, przed oczyma mam obraz nastolatka, który boi się coraz bardziej. Nastolatka, który przez dlugie godziny milczy. Boi się powiedzieć komukolwiek chociażby jedno słowo. Jest zaszczuty. Każdego dnia budzi się ze świadomością, że ten dzień może być jego ostatnim.
W kolejnym etapie widzę mężczyznę, który umiera. Umiera jego osobowość, umiera jego nadzieja, że cokolwiek jeszcze będzie dobrze.
Etapów jest wiele. Nigdy jednak nie dowiem się, który będzie ostatnim. Wyniszczam się psychicznie i fizycznie, pijąc kilka kaw dziennie i łykając masę, pierwszych lepszych tabletek. Przeciwbólowe, antydepresanty, na nadciśnienie, jak popadnie. Wcale mi się nie polepsza. Każdy dzień potęguje mój strach i ból. Moja historia może skończyć się w każdym momencie. Tak, jak każdego innego. Zauważyłem, że najszybciej kończą ci, którzy chcą żyć, są szczęśliwi i mają wiele. Często mają też rodziny, które zostają same. W takim razie, mi szybka śmierć chyba nie grozi.





Hej ludziki.
Chciałbym was zapytać, czy podoba wam się taki "styl" pisania i ciut wolniejsza akcja, niż zazwyczaj. Przynajmniej narazie. Chciałbym tez zapytać, czy w ogóle ten "styl" różni się jakkolwiek od moich poprzednich opowiadań?

STALKER [CHANBAEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz