𝚠𝚒𝚝𝚑𝚘𝚞𝚝 𝚖𝚞𝚜𝚒𝚌, 𝚕𝚒𝚏𝚎 𝚠𝚘𝚞𝚕𝚍 𝚋𝚎 𝚊 𝚖𝚒𝚜𝚝𝚊𝚔𝚎

563 45 93
                                    

4 kwietnia 2019

Chan z żałosnym jękiem na ustach wyłączył budzik, wciskając twarz w poduszkę. Cały czas leżąc na brzuchu, przekręcił głowę w stronę okna, wydymając dolną wargę. Westchnął, podnosząc się na łokciach, żeby następnie usiąść po turecku, będąc nadal opatulonym kocem. Przetarł oczy, ziewając szeroko i cicho mlaszcząc.

Po paru minutach, w ciągu których zdążył rozważyć w głowie wszystkie "za" i "przeciw" wstania z łóżka, przy okazji przeprowadzając niemą kłótnię z małymi duszkami, mieszkającymi w jego głowie, w końcu podniósł się z posłania, wlekąc się w stronę szafy. Otworzył ją, wyjmując pierwsze lepsze ciuchy. Tak naprawdę nie musiał martwić się o to, jak będzie wyglądał, bowiem prawie cała jego szafa wypełniona była kolorem czarnym, więc nie było wielu możliwości zniszczenia swojego wyglądu, patrząc na to, że większość rzeczy po prostu do siebie pasowała.

Doczołgał się do łazienki, starając doprowadzić się do jakiegokolwiek stanu użytkowania. Szybko się przebrał, następnie wracając do pokoju i zabierając z fotela plecak, po czym zszedł na dół, prosto do kuchni. Z koszyka stojącego na blacie zabrał brzoskwinię, uznając, że na nic innego nie ma ochoty lub po prostu tylko to przejdzie mu z rana przez gardło. Parę następnych minut spędził na przeglądaniu internetu, po czym, zerkając na godzinę, skierował się do przedsionka, ubierając buty.

***

Droga do szkoły minęła mu szybko i bez żadnych utrudnień, więc już po dziesięciu minutach znajdował się na szkolnym korytarzu, swojej wolne kroki kierując w stronę szafek.
Pod klasę doszedł w momencie, w którym po całym budynku rozbrzmiał głośny dźwięk dzwonka. Usłyszał parę zawiedzionych mruknięć osób, które już od pierwszych minut spędzonych w szkole chciały z niej jak najszybciej uciec, na co jedynie podniósł brwi do góry. Przecież dzień dopiero się zaczynał, może nie będzie tak źle?

Zajmując swoje miejsce w przedostatniej ławce przy oknie, już wiedział, że na tej lekcji nie będzie szczególnie uważał. Nauczycielka i tak nie zwracała na niego większej uwagi, tak naprawdę skupiając się tylko na dwóch pierwszych ławkach.

Bang mimo to wyjął zeszyt i długopis, następnie kładąc brodę na przedramionach. Jeszcze raz zmierzył wzrokiem całą klasę i każdą z osób po kolei, koniec końców decydując o szybkiej drzemce. W końcu miał za sobą jedynie trzy przespane godziny, czego powodem był czarny zeszyt, aktualnie leżący w jego plecaku.

***

Gdy zadzwonił dzwonek, kończący czwartą z siedmiu godzin lekcyjnych, które dzisiaj w planie miał szatyn, chłopak zrezygnowany wyszedł z klasy. W tym momencie w pełni potrafił zrozumieć postawy osób, które już od rana narzekały na dzisiejszy dzień. Nie oszukujmy się, prawie żaden poniedziałek nie był dobry. Prawie, bo jednak czasem zdarzały się takie, które Chris wspominał z uśmiechem na pełnych wargach, jednak ten dzisiejszy zdecydowanie do nich nie należał. No, przynajmniej na razie, o czym Bang miał przekonać się już parę minut później.

Szedł właśnie do klasy, w której miał spędzić następną, nudną godzinę. Jego oczy były lekko przymknięte, tym samym ograniczając mu widoczność. Miał jednak nadzieję, że dojdzie do sali, nie wpadając na nikogo, bo uznał, że otworzenie szeroko oczu to zbyt duży wysiłek, więc lepszą opcją będzie wędrówka na ślepo przez długi, zatłoczony korytarz. Jak jednak wiadomo nadzieją matką głupich, więc już po chwili poczuł, że coś, a raczej ktoś, uderza w jego pierś.

Momentalnie otworzył oczy, nie zwracając uwagi na to, że wcześniej był to dla niego zbyt wielki problem. Zauważył przed sobą niskiego chłopaka, który po spotkaniu z twardą piersią szatyna zachwiał się, tracąc równowagę. Chan szybko złapał za przedramiona nieznajomego, utrzymując go we w miarę prostej pozycji. Bang zaczął krzyczeć na siebie w myślach. Przecież to było pewne, że na kogoś wpadnie, jak w ogóle mógł myśleć inaczej?

𝚃𝚛𝚎𝚋𝚕𝚎 𝚌𝚕𝚎𝚏 | ³ʳᵃᶜʰᵃOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz