Rozdział 11

2.7K 143 29
                                    

Jestem wściekła, pieprzony idiota. Ja przepraszam go za sen, który przecież nie jest moją winą, a on odbiera sobie telefon do przyjaciółki. Wariatkę, to może sobie robić z niej, a nie ze mnie. Nagle słyszę ciche pukanie do drzwi

- Odejdź, nie będę z tobą rozmawiała- odburkuję

- To nie Tom- głos zza drzwi należy do kobiety

- Kim jesteś?- otwieram drzwi, a przede mną stoi wysoka i ładna blondynka

- Kimś do pogadania, wie że...

- Do pogadania? Dobre...Nie znam cię...

- Ale ja znam, ciebie. Tom mi o tobie mówił...

- A zapewne jesteś Samantha, przyjaciółka?- mój głos ocieka sarkazmem

Nie mam zamiaru rozmawiać z obcą babą. Nie znam jej i nie chcę poznać, bo mi się nie podoba. Jak Tom tak ceni sobie jej przyjaźń, to niech zostawi ją sobie dla siebie.

Jezu ja jestem zazdrosna...on miał rację...

Kobieta przekracza próg pokoju, mija mnie i wchodzi w jego głąb. Patrzy na mnie z lekkim uśmiechem, po czy siada na kanapie, zakładając nogę na nogę.

- Dlaczego nie chcesz pogadać? I tak nie masz nic lepszego do roboty? Mam rację?- pyta i uśmiecha się jeszcze szerzej. Co za suka.

- Wolę godzinami patrzeć przez okno, niż z tobą rozmawiać

- Ale ty jesteś uparta. A ja ci nic nie zrobiłam...Znam twoją historię i może ci jakoś pomogę

- Skoro ją znasz, to możesz już sobie iść, bo ja nie mam nic do powiedzenia- podchodzę do drzwi, otwieram je i gestem ręki pokazuję, że ma wyjść. Nic już nie mówi, tylko wstaje i wychodzi.

Jak Tom sądził, że będę rozmawiała z jedną z jego dziwek, to się pomylił. Nie wiem co będę robiła tu sama, ale wyjść do niego nie zamierzam. Mam w głowie totalny chaos, jestem totalnie rozbita. Sny, Tom i ta cała Samantha, dobija mnie to. ja nawet nie mogę pomyśleć sobie, że chcę do domu, bo nie mam domu, a przynajmniej ten co był nim dotychczas, mam wrażenie, że nie jest mój. Kładę się i staram zasnąć, nie myśleć i się nie zadręczać. Zamykam oczy, przed którymi znowu staje mi ten sam obraz, co mężczyźni i Tom. Ale teraz nie czuję strachu, a to dziwne. Sen przychodzi znacznie szybciej niż się tego spodziewała. Zamykam oczy i odpływam.

Zrywam się z mocno bijącym sercem. Cholerne sny. Chyba jestem chora psychicznie. Muszę porozmawiać z lekarzem, muszę się komuś wygadać i muszę się napić...alkoholu rzecz jasna. Idę do łazienki i ochlapuję twarz zimną wodą. Przebieram się i schodzę na dół. Patrzę na zegarek, jest późno, a Toma chyba nie ma, pewnie wyszedł razem ze swoją przyjaciółką. Idę do kuchni i robię sobie kolację. Siadam przy wyspie w kuchni, a moje myśli wciąż wracają do Toma. Przespałam się z nim, a on dzisiaj wyszedł i zostawił mnie samą. Nie spodziewałam się niczego wielkiego z jego strony, ale chociaż odrobina uwagi, a on tak po prostu wyszedł.

-Szlag by to- zrywam się z krzesła, bo kubek z herbatą, który trąciłam ręką wylądował na moich nogach oblewając mnie i podłogę, a jakby tego było mało rozbija się

- Takie brzydkie słowa z tak pięknych i zdolnych usteczek- ten głos powoduje skurcz w moim brzuchu, ale to ten rodzaj skurczy, który należy do tych przyjemnych. Nie wiem jak, to możliwe bo jestem na niego wściekła, a jednak ten dźwięk na mnie działa. Nie patrzę na niego, tylko zajmuję się zbieraniem szkła z podłogi- Co zrobiłaś?- schyla się i pomaga zbierać rozbity kubek

- Nic- odburkuję- Nie musisz mi pomagać- on łapie mnie za ramię i podnosi do góry. Stoję przed nim, a z jego oczy wywiercają dziurę w mojej twarzy

- O co ci chodzi?- pyta wyraźnie zły

Nie odpowiadam, tylko wyszarpuję rękę z jego uścisku i znowu siadam na krześle.

***

Miała pół dnia na przemyślenie swojej zazdrości, ale dalej stroi fochy. Nic się nie zmieniła jeżeli chodzi o takie sprawy. Albo będzie tak jak chce ona, albo wcale.

- Zadałem pytanie- warczę

- A ja je olałam- ręce mi opadają

- Kurwa o co ci chodzi?!

- Nie krzycz do mnie! Odwal się i wracaj do tej swojej Samanthy! Jak w ogóle śmiałeś ją do mnie przysłać?

Jest zazdrosna i, to jak diabli. Dobrze, bo to oznacza, że nie jestem jej obojętny. Zazdrość zawsze jest dobrym znakiem.

- Ty chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz?!- upominam ją, a na ona tylko prycha- Sam, to moja przyjaciółka, taka prawdziwa. Nic więcej. Kurwa nie musisz być zazdrosna...

- Nie obchodzi mnie co z nią robisz

- Nic z nią nie robię! Kurwa! Chcę ciebie kretynko!- Zara podnosi się z krzesła i patrzy na mnie, nie znanym mi wzrokiem

- To mnie sobie weź- odpowiada, a mi brakuje słów.

Podchodzę bliżej niej, kładę dłonie na jej bokach i przyciągam ją do siebie, na ten gest Zara wydaje z siebie cichy jęk. Dociskam usta do jej pełnych warg i zachłannie całuję. Zjeżdżam dłońmi na jej pośladki i unoszę, a ona natychmiast oplata mnie nogami. Wychodzę z kuchni i niosę ją do mojej sypialni. Zamykam za sobą kopnięciem drzwi, podchodzę do łóżka o kładę się na nim razem z Zarą. Siedzi na mnie i nie przestaje mnie całować. Unosi ręce do góry, a ja rozbieram jej koszulkę, pod którą nie ma stanika. Ona robi, to samo z moją koszulką. Przekręcam się tak,że teraz ja leżę na niej. Całuję jej szyję, dekolt i piersi, a ona znowu jęczy, tym razem głośniej. Jednym ruchem rozbieram jej spodenki razem z majtkami i zatapiam w niej język. Zara łapie mnie za włosy i lekko pociąga, co bardzo mnie podnieca. Wracam do całowania jej ust, rozbieram spodnie, zakładam gumkę na kutasa i wchodzę w nią, wbija mi paznokcie w plecy, na co tym razem ja wydaję z siebie jęk, bo niesamowicie mnie, to kręci.

- Mocniej, Tom. Proszę mocniej- na jej słowa przyśpieszam, łapię ją za biodra i mocno do siebie przyciągam. Zaciskam na niej palce z nadzieją, że zostawię jej ślady, co powoduje jej kolejne jęki. Lubi, to. Zawsze, to lubiła. Mocny seks. Nie panuję nad sobą, znowu się nad nią pochylam i łapię ją za włosy, na co ona się uśmiecha i dochodzi głośno jęcząc, patrząc na rozkosz jaka maluje się na jej twarzy, wchodzę w nią jeszcze kilka razy i dochodzę. Opadam na łóżko obok niej.

- Lubię cię taką- mówię ciężko dysząc

- Chcę być twoja Tom, tylko twoja- mówi i patrzy mi głęboko w oczy.

Gdyby Nie ONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz