Będę milczał.

449 62 28
                                    

Nie wiem, kiedy przestałem mu wystarczać. Być może spowodowane było to kryzysem wieku średniego, kto wie. Wiem tylko, że o romansie mojego męża dowiedziałem się trzy miesięce temu, od męża jego przyjaciela, Tao. Nie negowałem tego, nie miałem na tyle odwagi, aby spojrzeć w pełne współczucia oczy Chińczyka.

Uśmiechnąłem się, wzrok kierując na widoczną już wtedy ciąże. Nie miałem pojęcia, jak mógłbym się zachować. Nie zrobiłem awantury mężowi. Rzucanie talerzami i wyzwiskami nie było w moim stylu. Kochałem go i nie chciałem stracić mężczyzny mojego życia. Zachowywałem się normalnie.

Jak co wieczór zapytałem, jak było w pracy. Pocałowałem go w policzek, śmiejąc się z jego zupełnie nieśmiesznego żartu. Podgrzałem mu obiad i kiedy zjadł, zapytałem o samopoczucie.

Chciał się położyć, dlatego uspokoiłem moje kochane bliźniaczki, czytając im kolejną baśń z ich ulubionej książki. W tym czasie on zniknął. Nie napisał smsa, nie zostawił żadnej wiadomości. Żadnej karteczki na lodówce, łóżku w sypialni, ani w salonie. To wzbudziło moje podejrzenia, jednak nie dzwoniłem, nie kontaktowałem się z nim.

Pojawił się dopiero nad ranem, a ja nie zadawałem pytań, przynosząc mu tylko ciepły koc do salonu. Kolejnego dnia również, mimo, że punktualnie wrócił do mieszkania, wolny wieczór poświęcając zabawie z dziewczynkami.

Spanie na kanapie stało się jego rutyną. Nie pytał dlaczego, jednak wiem, że wielokrotnie chciał to zrobić.

Przyzwyczaił się do ciszy z mojej strony. Sam nie zadawał pytań. W końcu wiedział, dlaczego milczę, prawda?

W tym czasie niewiele się zmieniło. Moja ciąża rozwijała się dobrze, Chanyeol był przykładnym, opiekuńczym i kochającym ojcem. Był przy mnie w każdej stresującej sytuacji, na każdym badaniu i usg. Był na każdym szkolnym przedstawieniu bliźniaczek.

Dziewczynki nie zauważyły zmian w naszym zachowaniu. Spały, kiedy ten kończył pracę na laptopie i kładł się w salonie. Spały, kiedy on się budził, sprzątając swoje czasowe miejsce spoczynku.

Jednak niekiedy kanapę zastępował naszym małżeńskim łóżkiem.

Miękłem, kiedy tylko wychodził spod prysznica i podchodził do mnie, szeptał czułe słowa, obejmując. Całkowicie mu ulegałem, w końcu znał moje ciało na pamięć, wszystkie słabe punkty również. Potrzebowałem go. Nie mogłem skazywać nas na wieczną samotność.

Ale po wszystkim to wracało. Już wtedy nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy, nie potrafiłem oddać jego pocałunków. Czuły dotyk wydawał mi się wymuszony, miałem wrażenie, że on tego nie chce, a robi to tylko ze względu na syna. Zasypiałem w jego ramionach, ale po chwili przebudzałem się, odwracając w jego stronę.

Zawsze miał twardy sen, dlatego swobodnie składałem na jego czole pocałunki, co chwilą szepcząc wyznania miłości. Na ucałowanie ust brakowało mi odwagi. Nigdy się nie budził. Jedynie przysuwał bliżej mnie, bliżej źródła ciepła, bo tylko tym dla niego byłem.

Budziłem się otulony jego ramionami. Czasami nie opuszczaliśmy łóżka do siódmej, uprawiając czystą, waniliową miłość. Jednak czasami żal do niego był zbyt silny, dlatego tylko leżeliśmy, przyglądając się sobie w ciszy.

To bolało. Brak jakichkolwiek słów, wyrzutów. Nie potrafiłem się w tym odnaleźć, w tym milczeniu. Czułem, jakby moje płuca zalewała zimna woda.

Niekiedy miał łzy w oczach. Nigdy nie zapytałem dlaczego. Było jasne, że nie ma serca mnie zostawić i w tych krótkich momentach naprawdę przeżywa wewnętrzne rozterki. Byłem w ciąży, nie był tak złym człowiekiem.

Nie wiedziałem jednak o czym myśli. Czy o romansie, czy o rozwodzie. Może o bliźniaczkach, je kochał ponad wszystko. Może zastanawiał się, dlaczego jeszcze nie zakończyłem naszego małżeństwa?

Nie wiedziałem. Ale nigdy nie byłem na tyle odważny, aby zapytać go wprost. Nie wiem, czy wytrzymałbym ze złamanym sercem. Ledwie radziłem sobie z oszałamiającym bólem, który czułem z każdym dniem. Moje serce, niczym kartka z bloku rysunkowego, bezlitośnie rwane.

Przestałem pracować, nie mając na to siły. Odpoczywałem, będąc na urlopie. Spędzałem czas z bliźniaczkami, to mnie uspokajało.

Dziewczynki nadal nie widziały. Dobrze udawał, to wszystko. Być może zerwał z kochanką, miał teraz więcej czasu dla nas, dla rodziny. Ale nie doceniałem tego.

Trzymałem urazę, dalej milcząc. Nie chciałem tego doceniać.

Rozwiązanie ciąży zbliżało się. Potrzebowałem go o stokroć bardziej, bojąc się. Jednak nadal milczałem.

Znałem jego grafik na pamięć, wiedziałem, jak często po pracy nie wraca do domu. Rzadko kiedy. Był z nami, zawsze był z nami.

A ja nie potrafiłem z nim porozmawiać. Musiałem, jednak nie umiałem. Myślę, że wiedział o tym. Dlatego mnie do tego zmusił.

***

Jedliśmy kolację. Dziewczynki nalegały na frytki i niezdrowe kanapki. Nie chciałem im tego zamawiać, dlatego przygotowałem to sam. Chanyeolowi nie smakowało, nie zjadł zbyt wiele.

Przyglądał się nam, uśmiechając pod nosem. Tylko tyle.

- Pojedźcie do dziadków. - Zaproponował w pewnej chwili. - Odpoczniecie, nabierzecie energii. - Przekonywał mnie i dziewczynki. - Małe, co o tym myślicie?

Spojrzały po sobie, z początku nie odpowiadając. Ale po chwili skinęły głowami.

- W porządku. - Powiedziały na raz. - Pojedziemy do dziadków. Naprawdę musicie od nas odpocząć.

Nie o to chodziło Chanyeolowi. Ale nie powiedział tego dzieciom, mówiąc im tylko, aby zebrały zabawki i przygotowały się na wyjazd.

Zrobiły to, szybko do mnie wracając. Żegnały się ze mną i bratem, cudowne istotki. Chanyeol je zabrał. Nie mam pojęcia, kiedy wrócił. Byłem zbyt zmęczony, aby czekać, zerkając na zegarek.

Moje serce tej nocy nie było spokojne.

Milczenie | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz