Prolog
Do małego miasteczka, znajdującego się tuż przy morzu, z cichym turkotem zbliżał się powóz. Pomimo tego, iż słońce już dawno zaszło, woźnica nie zatrzymał się na noc na polanie, tylko brnął niespiesznie naprzód.
Gdzieś w oddali zawył wilk. Woźnica wzdrygnął się delikatnie, lecz nie przyspieszył ani odrobinę. Zacisnął tylko mocno szczęki.
-Czy już dojechaliśmy?-mężczyzna usłyszał dochodzący z wnętrza powozu głosik.
-Nie panienko. W tym tempie przybędziemy tam za niecałą godzinę.
Głos nie odezwał się po raz drugi.
Woźnica znów spojrzał przed siebie obserwując powoli powiększające się miasteczko. Uśmiechnął się. Już niedaleko. W końcu będzie mógł się pozbyć dziwnej dziewczynki ,ubranej w czarny, niezwykle kosztowny strój, która pojawiła się przed drzwiami jego domu trzy dni temu i kazała się zawieźć do wioski.
Mężczyzna oczywiście na początku protestował, jednak złoto, które miał otrzymać po wykonaniu zadania, okazało się zbyt kuszące.
Takie mniej więcej rozmyślania towarzyszyły mężczyźnie przez resztę drogi do miejsca przeznaczenia.
Niecałą godzinę później stanął przed wjazdem do miasteczka.
-Zatrzymaj się- polecił głosik-Nie wjeżdżaj do miasta. Możesz wracać do domu. Dziękuję za pomoc.
Z tymi słowy drzwiczki uchyliły się i wyskoczyła z nich drobna postać. Powoli podeszła do mężczyzny. Wyciągnęła swoją drobną dłoń przed siebie i wręczyła mu pięć złotych monet.
Woźnica wytrzeszczył oczy. Umawiali się na trzy złote monety, dzięki którym mógł się pławic w luksusie do końca swych dni, podczas gdy dziewczynka jak gdyby nigdy nic dała mu dodatkowe dwie.
Widząc szok na twarzy mężczyzny wyjaśniła.
-Dwie godziny na zachód stąd znajduje się miasto. Tam spędź noc. Nie tutaj.-podkreśliła
Mężczyzna chciał protestować, jednak spojrzenie jakim go obdarzyła, sprawiło, że zaniechał wszelkich protestów. Skinął powoli głową.
-W takim razie...do zobaczenia-wydukał jednocześnie starając się zwrócić powozem.
Dziewczynkę skinęła tylko głową i szepnęła:
-Żegnaj.
Dziewczynka obserwowała jak powóz znika w ciemnościach. Delikatnie odgarnęła kruczoczarne kosmyki za ucho i odwróciła się i weszła do miasteczka. Szła powoli, w cieniu, unikając światła latarń dostała się na główny plac nazywany przez miejscowych „Placem Czarownic”.
Czarnowłosa uśmiechnęła się do siebie, a jej kosmyki powiewały na wietrze.
-Dziś jest idealna noc na egzekucję.-pomyślała spoglądając na potężny dąb znajdujący się w centrum, dumę mieszkańców.
Swoją bladą dłonią pogładziła, starą, wyschniętą korę.
-Pora już odejść- rzekła drzewa
Wokół jej palców zatańczyły ogniki, które szybko przeszły na drzewo, by po chwili objąc je w całości.
Nie zwarzając na coraz szybciej rozprzestrzeniający się ogień oraz krzyki mieszkańców, dziewczynka odwróciła się i ruszyła w drogę powrotną.
CZYTASZ
Prawda
FantasyTaelia pochodzi z małej, ubogiej wioski. Każdego roku w tym samym dniu i o tej samej porze, tuż po zmierzchu palona na stosie jest jedna czarownica. Co się jednak stanie, gdy egzekucja wymknie się spod kontroli?