4

418 30 5
                                    


Zostawiłem śpiącego psa w samochodzie na parkingu, uchyliłem szybę, by mógł swobodnie oddychać. Lucky przyzwyczaił się, że zostaje czasem sam, nie wszędzie mogłem go ze sobą zabrać. Mijałem śpieszących się ludzi. Ktoś przypadkiem trącił mnie barkiem. Zastanawiałem się, kiedy ostatnio było mi tak śpieszno. Nie pamiętałem. Przez ostatnie kilka miesięcy żyłem innym życiem. Wszystko wokół mnie zwolniło.
Jeszcze raz przyjrzałem się swojemu odbiciu w szybie wystawowej. Przydługie, niechlujnie opadające włosy, pikowany bezrękawnik, sprane dżinsy i wysokie, ciężkie, brudne buty. Wyglądałem niechlujnie, zupełnie inaczej niż normalnie. Próbowałem przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz byłem u fryzjera. Nie pamiętałem. W podróży przestałem zwracać uwagę na mój wygląd zewnętrzny. Dalej ostro trenowałem, ale tego akurat nie mogłem odpuścić. Aktualnie wyglądałem jak przybłęda. Nie powinienem jechać do rodziców w takim stanie. Prawdopodobnie zmartwiłbym ich jeszcze bardziej. Już sam pomysł podróży donikąd wydał się niedorzeczny. Zignorowałem dzwoniącą komórkę w kieszeni spodni. Dziś dzwoniła już któryś raz.
Przekroczyłem drzwi salonu fryzjerskiego i cztery pary oczu zwróciły się w moją stronę. Wybrałem pierwszy napotkany salon. Fryzjerka spojrzała w grafik na komputerze i pokręciła głową. Nie było wolnego miejsca. Powinienem to przewidzieć. Obowiązywały zapisy. Kobieta spojrzała jeszcze raz na mnie i zawołała z zaplecza stażystkę. W sumie było mi obojętne, kim była osoba, która ścinała moje włosy, tak długo, jak długo nie obcięła mi uszu. Uśmiechnąłem się do siebie z własnego dowcipu.
Młoda kobieta, która założyła mi pelerynę chroniącą ubrania, uśmiechnęła się nieśmiało. Chyba myślała, że mój uśmiech był skierowany do niej. Uśmiechnąłem się ponownie, a ona uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Potem nieśmiało spuściła wzrok. Zachowywała się bardzo profesjonalnie, chociaż widziałem cichą wymianę gestów pomiędzy nią i szefową salonu. Byłem na łasce dziewczyny, która prawdopodobnie umie tylko zamiatać podłogę. Myśl rozbawiła mnie jeszcze bardziej. Brunetka o drobnej budowie sprawnie wzięła się za mycie, a później obcinanie moich włosów. Usługę wykonywała profesjonalnie, choć domyślałem się, że nie ma jeszcze doświadczenia. Przyjrzałem się dokładnie jej odbiciu w lustrze. Miała niemodną bluzkę zapiętą pod samą szyję i spódnicę sięgającą za kolano. Na nosie duże okulary, a na nogach czarne czółenka. Zdecydowanie odbiegała wizerunkiem od kobiet, do których byłem przyzwyczajony. Uśmiechała się do mnie nieśmiało. Mało mówiła.
Podziękowałem za usługę i zapłaciłem przy kasie. W ostatniej chwili zawróciłem z powrotem w kierunku dziewczyny, która już zdążyła złapać za miotłę i zamiatała podłogę.
- Hej może w czasie przerwy na lunch napijemy się kawy?
Spojrzała na mnie spod długich rzęs. Poprawiła ramki okularów na nosie. Kosmyki włosów spadły jej na oczy. Miałem ochotę zgarnąć je i włożyć za ucho. Spojrzała na mnie, potem pytająco na szefową.
- Idź, idź. Poradzimy sobie bez ciebie.
Usłyszałem głos szefowej.
- Wezmę tylko torebkę. Mam pół godziny. - Nieśmiało odpowiedziała brunetka i zniknęła na zapleczu.
Miałem dosłownie chwilę, żeby zmienić zdanie i prysnąć. Zamiast tego poczekałem spokojnie kilka minut. Myślałem nawet, że się rozmyśliła. Wyszła z zaplecza w największym, najbrzydszym płaszczu, jaki kiedykolwiek widziałem. Powiedziała, że wróci na czas i ruszyła do drzwi.
- Na rogu ulicy jest Costa, może tam napijemy się kawy? - zaproponowała.
- Świetny pomysł, nie chcę, żebyś się spóźniła do pracy.
Uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś nowa prawda?
Zasłoniła dłońmi oczy w wielkich okularach i przystanęła. - Rozgryzłeś mnie.
- Było dobrze. - Chwyciłem jej dłonie i zdjąłem z jej twarzy. Zdałem sobie, sprawę, że nadal trzymam jej ciepłe dłonie. Puściłem je nagle zmieszany. - Chodźmy - powiedziałem ostrzej, niż zamierzałem.
- Słuchaj, może jednak kawa to zły pomysł. - Zaczęła nieśmiało, patrząc w podłogę.
- Przepraszam. - Zmieszałem się swoim niegrzecznym zachowaniem.
- Ostatnio mało przebywałem wśród ludzi. Chyba wyszedłem z wprawy.
Zamówiliśmy kawę. Zapłaciłem rachunek i pozwoliłem wybrać jej stolik. Rozebrała swój dziwny płaszcz i przewiesiła przez oparcie krzesła. Wyprostowała się na krześle i rozejrzała niespokojnie po sali.
- Jadę do domu. Nie było mnie kilka miesięcy. Uratowałaś mnie przed niepotrzebnymi pytaniami dotyczącymi moich za długich włosów. - Dotknąłem swojej nowej fryzury.
Ściągnęła lekko brwi i zmarszczyła nos.
- Nawet nie wiem, jak masz na imię.
- Lukas, miło mi cię poznać - wyciągnąłem przed siebie dłoń.
- Amy.
Dziewczyna podała mi dłoń, a ja lekko nią potrząsnąłem.
- Wiem już, że masz na imię Amy, lubisz kawę z mlekiem i cukrem i jesteś stażystką w salonie fryzjerskim. - Śmiesznie marszczysz nos, jak się nad czymś zastanawiasz, dodałem w myśli.
- To całkiem sporo. Za to ja nie wiem nic o tobie. - Spuściła wzrok i przyglądała się z zainteresowaniem swojej kawie.
Kobiety mnie adorowały, czasem subtelnie, czasem nachalnie. Pierwszy raz wzbudzałem w kimś takie zakłopotanie. Mimo to chciałem poznać ją bliżej. Dowiedzieć się, jaka jest, gdy nie ucieka spłoszonym wzrokiem w bok. Zaintrygowała mnie. I była tego zupełnie nieświadoma. Poprawiła zakłopotana okulary na nosie. Już dawno nie czułem pragnienia poznania nowej osoby tak bardzo, jak jej.
- Mam młodszą siostrę i chcę zostać fryzjerką. - Spojrzała na zegarek na przegubie dłoni, który zupełnie do niej nie pasował. Wyglądał na bardzo drogi, kontrastował z jej skromnym strojem. Zaintrygowała mnie jeszcze bardziej.
- Co robisz wieczorem? Zostanę na noc w mieście. Może wyskoczymy na kolację. - Wcześniej nie planowałem zostać. Teraz wieczór w mieście wydawał się świetnym pomysłem.
- Nie mam planów. - Odpowiedziała po namyśle. - Daj telefon. Wpiszę ci mój numer - zaproponowała. Była jedną wielką sprzecznością. W jednej chwili nieśmiała, po czym przejmowała kontrolę nad sytuacją. Intrygowała mnie coraz bardziej.
Odprowadziłem ją pod zakład fryzjerki. Obiecałem, dać znać jak tylko zdobędę stolik w restauracji na wieczór. Zanim zamknęła drzwi salonu, odwróciła się do mnie, a ja uśmiechnąłem się jak głupek.
W drodze do samochodu zadzwoniłem do znajomego, który prowadził najlepszą włoską restaurację w mieście i poprosiłem o przysługę. Wiedziałem, że stoliki były zarezerwowane kilka tygodni na przód. Poprosiłem, żeby dostawił stolik specjalnie dla mnie. Zgodził się od razu. Miałem miał u niego dług wdzięczności. Wysłałem Amy wiadomość z godziną i miejscem spotkania.
Wziąłem Luckiego na spacer po parku. Zjadłem hamburgera w knajpce, gdzie przy mojej nodze czuwał pies. Do wieczornego spotkania zostało kilka godzin.
Wynająłem pokój w najlepszym hotelu w mieście. Recepcjonistka spojrzała na psa u mego boku, zaczęła coś mówić o zakazie wprowadzania zwierząt. Wyciągnąłem kartę VIP, a kobieta od razu zmieniła swój formalny ton. Niewiarygodne ile zmieniają pieniądze. Zadzwoniłem do mamy i zapowiedziałem swój jutrzejszy przyjazd. W tym czasie Lucky ułożył się na środku łóżka. Ułożyłem się obok niego i szybko zasnąłem.

"Miłość na kredyt"  do kupienia w EmpikuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz