Pewnie zastanawiacie się, kim jestem? Pozwólcie, że trochę o sobie opowiem.
Mam na imię Rose Mich.
Urodziłam się w mieście Tree Fors w stanie Montana. Był to dzień 31 sierpnia 2000 roku. I już od tego dnia moje życie było, lekko rzecz ujmując, spisane na starty. Najwidoczniej bardzo mi się spieszyło na ten świat, więc urodziłam się już w aucie praktycznie pod szpitalem. Niestety, moja mama umarła tuż po porodzie. Nie zdążyła mnie podobno nawet potrzymać na rękach. Przykre. A ojciec? Uciekł od odpowiedzialności. Pewnie po prostu mnie nie chciał. Nikt nie wie czy żyje. Gdzie jest. Nikt go nie widział, do dziś. A dla mnie rozpoczął się nowy rozdział w tym lamerskim życiu. (Rose ktoś jeszcze używa tego słowa? Wybaczcie.) Szpital, dom dziecka i adopcja. Przygarnęli mnie naprawdę dobrzy ludzie, państwo Collins. Mili, bogobojni i szaleni w każdym, dobrym oczywiście, tego słowa znaczeniu. Naturalnie był płacz, gdy powiedzieli mi prawdę o moich rodzicach. Jednak to nie zmienia faktu, że ich potrzebuje i kocham. Minęło już osiemnaście lat. Dużo w moim życiu się zmieniło, dużo się działo, ale życie płata figle bez ustanku. U mnie zaczęły się z pierwszym śniegiem.
CZYTASZ
Kiedy spadnie pierwszy śnieg.
RomanceA gdyby tak wszystko mogło być prostsze? Tak jak to było w ten pierwszy, śnieżny dzień. Ten, który wszytsko zmienił.