Dojechaliśmy do szkoły. To wszystko wydaje się dla mnie totalnym absurdem, albo zbiegiem okoliczności, który zaraz zostanie zapomniany. Boję się, że gdy wyjdę z tego samochodu, czar pryśnie. Kopciuszek ucieknie z balu i to bez buta.- Zaczekaj - powiedział Luke i wyszedł z auta.
Otworzył mi drzwi i właśnie chciałam wychodzić, ale on wziął moją torbę na ramię, a mnie na ręce.
- Luke hej, nie wygłupiaj się - mówię śmiejąc się. - Puść mnie, proszę.
Chociaż tak szczerze.. No okej, najlepiej jakby mnie tak nosił cały dzień. Ale trzeba udawać niedostępną, co nie?
- Powiedz tylko gdzie twoja szafka - powiedział patrząc na mnie z uśmiechem.
Świetnie. Moja szafka jest na samym końcu pierwszego piętra. Dosłownie. Jeśli będzie chciał mnie tam przenieś, to zobaczy to więcej niż 60% szkoły, a brakujące 40% tak czy tak dowie się wszystkiego. Przecież, gdy te wszystkie ładne laski zobaczą mnie na rękach Luka, będę miała jeszcze większe piekło w tej szkole.
- Moja szafka jest naprawdę
daleko, nie musisz tego robić.- To chyba nie o to w tym chodzi, co nie Rose.
Czy on przed chwilą czytał w moich myślach?
Spuszczam głowę.- Pomogę Ci, Rose. Nie musisz się niczego bać. Popatrz na mnie, proszę - mówi to tak melodyjne i delikatnie, że byłabym największą kretynką, gdybym na niego nie popatrzyła.- Nie ważne co się stanie, masz mnie. Odwdzięczę Ci się za wszystko. Zaufaj mi, okej?
- Okej.
Mam nadzieję, że nie poczuł przyśpieszonego bicia mojego serca. Teraz jest mi łatwiej. Czuję, że mniej się boję.
Czas na wejście do szkoły. Luke rzucił mi szybkie, ciepłe spojrzenie i nie wypuszczając mnie z ramion, majestatycznie mijał kolejnych uczniów. Moje serce zaczęło wariować a ręce zaczęły sie pocić. To chyba najbardziej stresująca sytuacja w tym roku szkolnym. Wszystkie "królowe liceum" wbijały we mnie swój przepełniony nienawiścią wzrok. Słyszałam tylko szmer, szepty i pytania "Kto to jest?", "Kim jest ta szmata?". Wiedziałam, że Luke też je słyszy. Jemu też chyba zrobiło się przykro.
Zbliżaliśmy się już do mojej szafki, a on coraz mocniej mnie do siebie przytulał. Pomimo wszystko, czułam się przy nim tak bezpiecznie jak nigdy dotąd. Chyba nie chce, żeby mnie puścił.
- Proszę bardzo, o Pani - mówi to z uśmiechem i kłaniając się. - A teraz na poważnie. Jestem tutaj. Jeśli cokolwiek złego się stanie, proszę przyjdź do mnie.
Nie wiem kiedy złapaliśmy się za ręce. Czuje ciepło jego dłoni, słów, oczu. Chyba przepadłam na dobre. Wcale nie jest mi z tym źle.
- Obiecuję.
I stało sie. Jego sylwetka znikła za rogiem. Szybko otwieram szafkę, byle by nikt nie zobaczył mojej czerwonej twarzy. Nie wierzę, że to wydarzyło się tak poprostu. Wczoraj mnie nie znał. Ale teraz mam gdzieś co inni myślą. Proszę tylko o to, żeby on nie przepadł. Przeżyje wszystko, byle by on nie odszedł. Gdyby przy mnie został, może szkoła przestałaby być piekłem. Z jedej strony to jest chore, przecież kilka dni temu radziłam sobie bez niego i było normalnie. Radziłam sobie bez tych ciemnych oczu, brązowych lekko kręconych włosów, bez jego ramion.
Dobra wpadłam. I to po uszy.
- Ty szmato - słyszę nagle głos, a zaraz po tym huk zamykanej szafki.
Oto drodzy Państwo jest " Licealna święta trójca". Wiem, standardowa hierarchia licealna. Zawsze znajdą się trzy piękności trzymające się ze sobą. Przy okazji niszcząc innym życie.
CZYTASZ
Kiedy spadnie pierwszy śnieg.
RomanceA gdyby tak wszystko mogło być prostsze? Tak jak to było w ten pierwszy, śnieżny dzień. Ten, który wszytsko zmienił.