Rozdział 3

18 3 0
                                    

Cała nasza trójka stoi rzędem w gabinecie dyrektora. Pewnie wyglądam jak kłębek nerwów. Wzrok utkwiony w podłogę. W głowie dalej leżę na ziemi. Słyszę słowa Michaela, powtarzam je jak mantrę. Widzę oczy każdej osoby, stojącej nade mną. Dalej się śmieją. "Jak mogłaś tak upaść?". Moja twarz raz się czerwieni, raz bladnie. Jakbym się topiła. Zbliżała się do dna.
- Co to miało znaczyć?- krzyczy dyrektor - Luke, może wytłumaczysz mi to wszytsko?
- Luke tylko chciał mnie obronić- odpowiadam szybko.
- To pytanie nie było skierowane do Ciebie, panno Mich. Poza tym, jak mogła pani dopuścić do takiej sytuacji. Mogłaś zatrzymać całe to przedstawienie, nie było to warte takiej sensacji.
- Proszę? Czyli teraz pan obwinia Rose? Chwileczkę, ona tutaj jest akurat stroną pokrzywdzoną- krzyknął Luke.
- O, czyli odzyskał pan mowę. Proszę o wytłumaczenie tej sytuacji. Może pan Morton?
- Ja pragnąłem tylko uświadomić pannę Mich, jak wielki błąd popełnia.
- I przy tej sposobności upokorzyć ją na oczach całej szkoły?! - odparł Luke
- Jaki to błąd popełnia panna Mich?- spytał dyrektor
- To przecież jest jakiś obłęd - powiedział Luke z taką złością, jakby miał zaraz wyrwać drzwi z zawiasów i rzucić nimi w twarz dyrektora.
A ja po prostu tam stałam. Wbijając paznokcie w moje dłonie. Czekając aż zostanę zawieszona w prawach ucznia, za bycie poniżoną. Nawet nie patrzyłam na dyrektora. Nie miałam na to siły ani chęci. Chciałam stamtąd wyjść, jak najszybciej się tylko da i zamknąć się w moim pokoju już na zawsze.
- Panie Morton, zostaje pan zawieszony na tydzień w prawach ucznia. Panna Mich i Pan Walsh, 2 dni zawieszenia.
- To nie jest sprawiedliwe. Rose nie powinna dostać kary.
-Luke, nic się nie dzieje- mówię spokojnie. - Naprawdę.
- Nie, to jest niesprawiedliwe.
- Jeśli pan chce, panie Walsh, mogę pana zawiesić do końca semestru, przypominam że właśnie wtedy zaczynają się eliminacje.
- Luke, odpuść. Proszę.
Spojrzał na mnie ze smutkiem, wziął głęboki wdech i pokiwał głową. Nie chce żeby miał większe problemy. On tylko chciał mnie obronić. To wszystko moja wina. Dwa dni to nie jest wieczność.
- A teraz chłopcy wyjść. Panna Mich zostanie - powiedział dyrektor.
Bajka po prostu. Robi się coraz ciekawiej.
- Czekam na zewnątrz - szepnął do mnie Luke.
Słyszę zamykające się drzwi. Czekam, jakbym miała właśnie usłyszeć wyrok śmierci.
- Panno Mich, nie wiem co się wydarzyło. Jaka była przyczyna tego incydentu, ale to był nikomu niepotrzebny, szczeniacki wybryk. Mam nadzieję, że on się nie powtórzy.
- Nie miałam zamiaru tego rozpoczynać.
- Jednak pani zachowanie zmusiło do tego pana Mortona, prawda?
- Przecież ja nie zrobiłam nic złego.
- Jest pani tego pewna? Jestem ciekaw co na ten temat ma do powiedzenia reszta szkoły.
- Proszę? Przecież to jest niedorzeczne.
- Nie wiem o jakie zachowanie chodziło, lecz po zainteresowaniu uczniów twierdze, że to było coś na dość dużą skalę.
- Nie zrobiłam nic złego!
- Nie tym tonem młoda damo. Dowiem się o co poszło.
Genialnie. Po prostu wyśmienicie. Czyli darzenie zainteresowaniem drugiej osoby to już przestępstwo? O co tu chodzi?
- Nie mam zamiaru kontynuować tej rozmowy. Do widzenia.
- Panno Mich!
Wybiegłam z gabinetu. Moja głowa nigdy nie bolała mnie tak mocno po płaczu.
- Rose!
Luke podbiega do mnie. Oplata dłońmi moja twarz, po czym mocno przytula.
- Przepraszam Cię. Rose, bardzo Cię przepraszam.
- To nie jest twoja wina.
- Moja, tylko i wyłącznie moja. Gdybym się nie wtrącał nie miałbyś problemów.
- Nie mów tak. Nie chciałeś mnie skrzywdzić. Wiem to. Nie jestem na Ciebie zła, rozumiesz?
- Lekcja się już skończyła. Odwieść Cię do domu?
- Przepraszam, ale wolę się przejść.
- Nalegam - mówi i robi maślane oczka.
- Dobrze. Jedźmy już.
No nie patrzcie tak na mnie.
Luke odwozi mnie do domu i odprowadza pod same drzwi.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze - mówi i mocno mnie przytula.
- Cześć Luke - mówię z uśmiechem.
Wchodzę do domu i patrzę przez okno jak Luke wchodzi do swojego auta i odjeżdża. Jednak ten dzień nie był aż tak zły. Mimo wszystko. Mam nadzieję, że to wszystko nie okaże się jednym wielkim kłamstwem. O to boję się najbardziej.
Tuż po powrocie do domu rozpoczęła się fala obrażających mnie postów i wiadomości."Rose to szmata"."Jak nawet ona go zainteresowała to już każda ma szansę". Słyszałam tylko odgłosy powiadomień. Postanowiłam, że położę się spać, żeby na chwilę o tym nie myśleć. Gdy już wychodziłam do łóżka usłyszałam kolejne powiadomienie. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam imię i nazwisko Luka.

 Spojrzałam na ekran i zobaczyłam imię i nazwisko Luka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czyli on naprawdę się o mnie martwi. Czy to znaczy, że traktuje mnie poważnie?

Piękniejsza jest noc, gdy masz komu powiedzieć dobranoc

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Piękniejsza jest noc, gdy masz komu powiedzieć dobranoc. Nie chce tego stracić.
____________________________________
Dzięki, że tu jesteście.
Dajcie znać czy dalsza część wam się podoba. Piszcie komentarze, sugestie. Do następnego!

Kiedy spadnie pierwszy śnieg.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz