1. Zanim upadłam

44 5 26
                                    

Witajcie. Nazywam się Puro, mam 13 lat i jestem córką władcy nieba. Kilka miesięcy temu zmarła moja mama. Bardzo trudno mi się z tym pogodzić, ale na szczęście tata wspiera mnie jak może. Brakuje nam jej. . .

*dzwonek od drzwi*

- Córciu, możesz otworzyć? - usłyszałam głos taty.
- Jasne - odpowiedziałam biegnąc do drzwi prawie zabijając się o moje piękne, długie, śnieżne skrzydła sięgające mi do ziemi.
- Dzień dobry! - wykrzyczała mi radośnie w twarz jakaś nieznana mi pani, która bardzo przypomina moją mamę - Jest tata?
- J-jest. A pani.... to kto - spytałam.
- Jakby to powiedzieć... Jestem twoją nową mamą - powiedziała, i te słowa bardzo zraniły moje serce. Nie czekając dłużej weszła do pałacu. Za nią ujrzałam dziewczynę, która była mniej więcej w moim wieku.
- Hej - wyszeptała dziewczyna. Ma kruczaste, czarne, lśniące włosy, bladą twarz z drobnymi piegami, błyszczące,limonkowe oczy , lśniącą aureolę i mniejsze skrzydła ode mnie.
- Cześć -odpowiedziałam dziewczynie - czyli teraz będziesz moją... siostrą?
- Mama powiedziała, że nie chcą brać ślubu.
- Tsa. Chociaż tyle. Szkoda, że ja nic nie wiedziałam, że tata ma nową kobietę. A tak w ogóle... jak się nazywasz?
- Amy. A Ty?
- Puro.
- Śliczne imię.
- Dziękuję...em ... może wejdziesz?
- Z chęcią.

Weszłam z Amy do domu i zobaczyłam tatę jak czule dotyka tę kobietę. Nawet bardziej niż mamę. Ledwo co na nią popatrzyłam i już poczułam obrzydzenie. Poszłam z dziewczyną do mojego pokoju.

- W drzwiach zapomniałam ci powiedzieć, że masz przepiękne skrzydła - powiedziała mi po niezręcznej ciszy Amy.

I tak zaczęła się ogromna przyjaźń między mną, a Amy. Nienawidziłam jej matki, ponieważ tata zanim ją sprowadził do domu miał dla mnie mnóstwo czasu, a teraz? Ten babsztyl mi go odebrał.

Zima

- Nie dogonisz mnie! - krzyknęłam.
- Chyba śnisz!!! - odpowiedziała mi radośnie Amy i rzuciła się na mnie i razem wpadłyśmy w głęboką, śnieżną górkę aż po uszy.
- Hahahahahahahah! - śmiałyśmy się tak głośno, że chyba całe niebo nas słyszało. Ach tak! Nie odpowiedziałam wam. Jestem aniołem. Mieszkam w niebie i jak spadnę na ziemię bądź piekła będę tam żyła, dopóki nie umrę. Po śmierci zostaną podsumowane moje dobre i złe uczynki. Od tego zależy czy znowu zostanę aniołem, czy upadły aniołem. Jeśli zostanę aniołem mogę wybrać niebo. Tam gdzie jest Bóg czy to gdzie aktualnie przebywam. Wracając.

- Ej Puro - po chwili śmiechu powiedziała Amy.
- Tak? - cicho odrzekłam.
- Tam przy lesie chyba jest jakaś niebieska plama - odezwała się zaniepokojona dziewczyna.
- Gdzie?
- No zobacz. Tam.
- Faktycznie, musimy to sprawdzić - powiedziałam do Amy i w mgnieniu oka znalzłyśmy się przy niebieskiej kałuży.
- To krew. Nie raz taką widziałam. Tylko ptaki z nieba mają niebieską krew.
- Skąd to wiesz?
- Chodziłam kiedyś na zajęcia przyrodnicze.
- Ok ale jak to jest krew ptaka, to gdzie niby jest ten ptak - nie czekając na odpowiedź przykryłam usta Amy, bo usłyszałam jakiś szelest.
- Ten szelest wydobywa się z krzaków - powiedziałam.
- Musimy to sprawdzić - odrzekła dziewczyna. Po trzech czterech metrach doszłyśmy do krzaków i zimną dłonią odchyliłam gałęzie. Siedział tam zraniony, mały, piękny ptaszek, chyba ze złamanym skrzydłem.
- Ciekawe co mu się stało - powiedziałam do Amy ostrożnie biorąc zwierzątko.
- Nie wiem, ale nie mamy czasu. Musimy szybko lecieć do pałacu.
- To prawda - odpowiedziałam jej po czym odbiłyśmy się od ziemi i poleciałyśmy w stronę zamku. Gdy wylądowałyśmy podbiegła do nas służąca Diana. W czasach młodszych lat uczyła się jak opiekować się zwierzętami, oraz jak im pomóc. Odałyśmy więc ptaszka w jej ręce, aby mogła go wyleczyć.

Wiosna

Wstałam rankiem i pobiegłam obudzić naszego śpiocha - Amy. Gdy weszłam do pokoju dziewczyny jej tam nie było. Stałam jak słup zastanawiając się, czemu nie leży w łóżku. Może już...
- BU! - wykrzyczała.
- AAAAAAAA! - zaczęłam piszczeć na całe garło.
- Hahahah. Ale dałaś się wystraszyć! - powiedziała mi Amy.
- BARDZO ŚMIESZNE! - zezłościłam się.
- No dobra.... sory. Nie gniewaj się. Tak w ogóle to Diana powiedziała, że dzisiaj możemy wypuścić ptaszka na wolność.
- Tak wiem, ale my przez trzy miesiące NADAL nie wymyśliłyśmy dla niego imienia.
- Hmmm....może Max?
- Pfttt~ to jest pies, że chcesz to tak nazwać?
- No wsumie... to może Dzwoneczek?
- Dobry pomysł. Jest malutki i do tego ma głosik jak niewielki dzwoneczek.
\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\
- Żegnaj dzwoneczku - po tych słowach wypuściłyśmy na wolność naszego ptaszka. Ten zaś usiadł na barierce od tarasu, zaćriergotał prześlicznie i pofrunął w dal.

~ pięć tygodni później ~

Amy dziwnie się zmieniła w tym czasie. Była dla mnie przebrzydle miła, przepraszała mnie za każdą drobnostkę. Nie wytrzymałam. Musiałam jej się spytać o co jej chodziło. Postanowiłam jej poszukać, ponieważ nie było jej w pałacu. Wreszcie zobaczyłam ją na chmurce. Usiadłam obok niej.

- Amy, znamy się już rok. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałaś. Możesz mu w końcu powiedzieć o co się stało? - zaptałam.
- Emmmm...No wiesz Puro. Ja tak jakby...coś do Ciebie czuję.... Chce Ci przez to powiedzieć..... KOCHAM CIĘ! - wykrzyczała mi Amy. Zaczerwieniłam się, bo nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- Wiesz co Amy... ja nie czuje tego samego co ty - próbowałam jakoś łagodnie to jej powiedzieć.
- Wiedziałam. Pewnie jeszcze udawałaś naszą przyjaźń.
- Amy, to, że cię nie kocham nie znaczy, że nie jesteś moją przyjaciółką.
- Kłamiesz!!! Jak ty mnie nie kochasz, ho nikt inny nie będzie Cię kochał!!! - wykrzyczała Amy, po czym wyciągnęła scyzoryk i przecięła kilka razy oko.
- Co ty wyprawiasz?! - szybko powiedziałam, ale ona....zaczęła śmiać się jak psychopatka i poleciała w stronę zamku. Kiedy wróciłam do pałacu....
- Puro. Możemy Cię prosić na chwile? - odezwał się basem ojciec stojąc przede mną z babsztylem jakby chcieli mnie zjeść.
- Myślę, że nie jest to konieczne - lekceważąco powiedziałam i chciałam odejść, ale poczułam jak paznokcie kobiety taty wbijały mi się pojedynczo w szyję i w końcu podniosła mnie i postawiła przed nimi.
- Choć niewdzięcznico - zasyczała baba. Więc poszłam jak kazali. Czułam jak sączyła mi się krew z szyji. Weszilśmy do sali tronowej gdzie siedziała przerażona Amy.
- Weźcie ją ode mnie! To ona mi to zrobiła! Jak to boli!!! - wykrzyczała psychopatka, bo myślę, że można ją tak nazwać.
- Masz coś na swoje wytłumaczenie? - surowo zapytał tata, lecz gdy ja próbowałam wypowiedzieć słowo, babsztyl się odzywał.
- Tato ale ja.....
- Żadne ale!!! Rozcięłaś oko mojej córce, ona zaś wydawała ci scyzoryk, bo byś ją zabiła!
- Ale ja nic....
- NIKT CI NIE UWIERZY!!!!!
Nie wytrzymałam.
- Wiesz co babo? Od kiedy tu przyszłaś, nie mam chwili by porozmawiać z tatą!
Zniszczyłaś naszą rodzinę!!!
- Patrz do kogo mówisz!
- Do tępej księżniczki, która niszczy moją rodzinę.
- Przegięłaś! Nie dość, że chciałaś zabić mi córķę, to mnie jeszcze wyzywasz!
- Puro, komplikujesz sprawę! Wynoś się nam sprzed oczu!!! - wykrzyczał mi ojciec. Popatrzyła na niego i po policzku spłynęła mi łza.
- Własnej córce nie wierzysz. Kiedyś byłam dla ciebie wszystkim. A teraz? Bezwartościowym śmieciem, którego wyganiasz z domu? NIENAWIDZĘ CIĘ!!! - wykrzyczałam i wybiegłam z pałacu i podążyłam w stronę lasu. Ponoć kawałek za lasem była chmura przeznaczona do smutku i trosk. Biegłam, biegłam i biegłam. W końcu stanęłam na nieznanej mi ziemii. Byłam za lasem. Legenda głosiła prawdę. Chmura do smutku i trosk. Powoli podeszłam i weszłam na nią. Była bardzo miękka i puszysta. Położyłam się na niej i zaczęłam płakać.
- Nie płacz - nagle odezwał się tajemniczy głos.
- K-kim jesteś? - zapytałam.
- Jestem chmurą przeznaczoną do smutku i trosk. Przyznam, że nikt nie był aż tutaj. Dużo śmiałków chciało mnie odnaleźć, ale ostatecznie się wycofali. Musiało się stać coś strasznego, że poszłaś sama przez las.
- Tsaa....ale nie chcę o tym opowiadać.
- Jasne rozumiem. Dla pocieszenia przelecimy się na skarpę naszej krainy.
- Wsumie... czemu nie - odpowiedziałam chmurze a ta w mgnieniu oka przeniosła nas na kraniec naszego świata.
- Ale tu... pięknie.
- Nic nie poprawi lepiej humoru niż krajobrazy.
- Ale jest coś, co może go popsuć jeszcze bardziej - odezwał się znajomy głos. Za mną stała...Amy.
- Co ty tutaj robisz - zapytałam.
- Jak to co... przyszłam zakończyć twój żywot - powiedziawszy to Amy kopnęła mnie a ja nie zdążyłam się złapać niczego i spadłam w przepaść.

Czemu to zrobiła?
Dokąd spadnę?
Ziemia?
Piekło?
Czy przeżyję?

<><><><><><><><><><><><><><><><><>
Obudziłam się w kałuży krwi. Było jej tak wiele, że nie mogłam ustać na nogach. Strasznie bolały mnie skrzydła. Były strasznie przypalone. Spojrzałam na ziemię, żeby sprawdzić ile nie mam krwi i zobaczyłam... moją aureolę. Roztłuczoną na kilka kawałków. Na ten widok zemdlałam...












Zabij, zakop, zapomnij...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz