Rozdział III

9 1 0
                                    

Podróż szybko przestała być spokojna; po drodze do Leyawiin spotkali co najmniej cztery cesarskie patrole. Gdy minął ich czwarty, a posępny ciemnowłosy żołnierz zlustrował nieufnym spojrzeniem dwóch przemokłych podróżnych, w tym jednego Khajiita, Yuui kategorycznie nakazał Za'urabiemu wyrzucić skoomę.

Albo pozbyć się jej w inny sposób, do czego doszli po dość ostrej wymianie zdań. Ponieważ kłótnia była w ich przyjaźni czymś rzadkim, po raptownym podniesieniu głosu Yuui nagle zamilkł i spojrzał na towarzysza niepewnie. Khajiit, jak to koty mają w zwyczaju, niezbyt się tym przejął – wzruszył pokrytymi futrem ramionami, wyszczerzył ostre jak igły zęby i beztrosko obiecał się pozbyć narkotyku przy najbliższym postoju, jednocześnie zapraszając Norda na degustację, jak obiecywał, ostatnią. Yuui kategorycznie odmówił – już wystarczająco dużo wypił mieszanki skoomy i soku z Histu.

– Jak Yuui woli – odparł pojednawczo Za'urabi, podnosząc do oczu fiolkę. Płyn zamigotał w świetle słońca, które w końcu pojawiło się nad światem po deszczu. Chmury z wolna zaczynały się rozpierzchać. – A może Za'urabi sprzeda w mieście? – zastanowił się na głos. – Pieniążki...

Yuui nie znał się na prawie Cesarstwa, ale wątpił, czy uszłoby to Khajiitowi na sucho. Pokręcił głową.

– Jeśli chcesz już coś sprzedawać – powiedział, wpadając na pewien pomysł. – Można polować.

Za'urabi schował narkotyk i spojrzał na łuk swojego ludzkiego przyjaciela.

– Za'urabi zastawia sidła, a Yuui strzela – potwierdził. – Cesarscy kupują świeże mięsko i płacą septimami. Yuui właśnie odkrył pomysł na zarobek. Że też nikt wcześniej na to nie wpadł.

Yuui pomyślał przelotnie, że wolałby, by kot czasem gryzł się w język. Za'urabi rzucał czasami zaskakująco celne i niekiedy ironiczne spostrzeżenia, wprawiając obcych, którzy po Khajiicie nie spodziewali się zbyt wiele, w zakłopotanie.

Sięgnął po łuk i trącił palcami cięciwę. Na co mogliby polować? Większa zwierzyna odpadała, jeśli chcieli się szybko poruszać, poza tym oprawianie było na ogół czynnością, której Yuui unikał, gdy tylko mógł.

– Ptactwo, zające, ryby – podpowiedział mu Za'urabi. – Małe i lekkie. Yuui ma dobre oko. Za'urabi jest pewny, że Khenarthi wyśle dobry wiatr, by kierował strzałą, jak Yuui ją poprosi.

Yuui nie odpowiedział, z westchnieniem zarzucając łuk z powrotem na plecy. Jeden kłusownik polujący na drobną zwierzynę nie przyciągnie uwagi tutejszych hrabiów, pomyślał. Mam nadzieję.

Na horyzoncie, pośród lasów, pojawiły się miejskie mury. Na południe od nich można było już zobaczyć migoczącą w słońcu, nieskończoną Zatokę Topaz. Yuui zatrzymał się, zacisnął zęby, czując zapach soli w powietrzu. Za'urabi posłał mu pytające spojrzenie.

Yuui wpatrzył się w wodę, a potem przeniósł wzrok na północ, mijając mury Leyawiin. Nadszedł czas, by znów pokonał ten szlak, by podążył za wspomnieniem otrzymanym od Histu.

– Khenarthi, co? – mruknął, unosząc wzrok ku błękitnemu już niebu. – Więc prowadź.

***

Północna trawa, wysoka i równie szorstka jak mieszkańcy tego kraju, szybko korzystała z okazji, jeśli taką znalazła. Zwęglone drewno i osmalone kamienie dawno już uprzątnięto, więc gdy tylko natura zorientowała się, że nikt nie zamierza położyć tam nowych fundamentów, natychmiast zajęła to miejsce.

Kwadrat ziemi w Samotni, gdzie do niedawna stał piętrowy dom, szybko porósł więc trawą i krzewami fioletowych, zabójczych dzwoneczników kostuchy. Lata na północy Tamriel były krótkie, krótkie też były dnie i żywot roślin, więc norska natura nie zamierzała czekać; kwiaty szybko rozkwitły, być może wzmocnione wsiąkłymi w ziemię rozlanymi eliksirami.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 17, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

[trc] PromiseWhere stories live. Discover now