Rozdział I

13 2 0
                                    

A/N: Upload z ff.net, bezpośredni sequel fanfika Solace (oba do TRC), aktualizowany średnio raz na półtora roku. :D Jeden z tych fików, których nikt nie będzie czytał tu czytał, bo fandom wziął i umarł, ale MUSZĘ. No i chcę mieć wszystkie fiki, nad którymi obecnie pracuję, w jednym miejscu.

***


– Kiedy przyjedzie mój braciszek? – zapytało dziecko, zasypiając. Chłopiec gorączkował; jakiś głupi Argonianin poczęstował go sokiem Histu, gdy byli w mieście. Halucynacje miały niedługo minąć, ale Freya i tak czuła niepokój o swojego siostrzeńca.

– Przecież jesteś jedynakiem, słoneczko – wyszeptała czule, głaskając chłopca po włosach. Nie miała pojęcia, czy czyni dobrze, ale skoro zadała sobie tyle trudu, by wywieźć dziecko na drugi koniec Tamriel, do Argonii, nie mogła już przestać kłamać. – Przyśnił ci się, kochanie.

– Nie... – wymamrotał sennie Yuui; niebieskie oczy błyszczały niezdrowo. – Obiecałaś mu...

– Obiecałam ci, słońce – pocałowała ciepłe od gorączki czoło. – Jesteś chory. Niedługo wyzdrowiejesz i wszystko będzie dobrze. Ciocia się tobą zaopiekuje.

***

Przemierzał jedną z nielicznych suchych ścieżek pośród bagien. Mimo że mieszkał tu prawie całe swoje życie, nigdy nie polubił Argonii. Nigdy nie przyzwyczaił się do zapachu zgnilizny, chociaż wiedział, że skarżenie się na to było w tym kraju bezcelowe. Jaszczuroludzie nie zwracali uwagi na odór gnijących roślin, zaduch unoszący się pomiędzy stojącą, mętną wodą a gęstymi koronami drzew, półmrok, a już na pewno nie na choroby, które człowiek mógł złapać, wędrując przez Czarne Mokradła.

Sam kilka razy już zachorował, ale nieliczna społeczność nie-Argonian mieszkająca w Helstrom posiadała leki, które doprowadzały go za każdym razem do porządku. Oczywiście, choroby przy sprzyjających okolicznościach mogły z łatwością zdziesiątkować nielicznych ludzi, elfów i Khajiitów przebywających w argoniańskiej ojczyźnie – tak jak przy ostatniej Zarazie – i leki w niczym by nie pomogły...

Yuui nie potrafił wymyślić logicznego powodu, dla którego Freya osiedliła się właśnie tutaj. Nie było tu ani bogactwa, ani pracy, klimat był ciężki i niezdrowy, a każdy obcokrajowiec był traktowany przez Argonian z nieufnością i rezerwą.

Yuui nie dziwił się temu, znając historię tych ziem, i cieszył się, że jest Nordem, a nie na przykład Dunmerem. Jaszczuroludzie wciąż żywili do Mrocznych Elfów czystą nienawiść po tym, jak przez stulecia byli ich niewolnikami. Całkiem niedawno Argonia zaatakowała Morrowind i zabrała elfom południową część kraju, więc wzajemna niechęć i nieufność nie miała szans wygasnąć jeszcze przez długie lata.

Z tych i innych powodów Yuui coraz częściej rozważał emigrację. Chociaż spędził tutaj prawie całe swoje życie, jakieś dwadzieścia lat, Czarne Mokradła nie były bezpieczne i z każdym rokiem coraz częściej łapał się na myśli, że nie chce tu żyć dłużej. A przecież wystarczyło przekroczyć granicę niedaleko argoniańskiego Gideon, by trafić na szlak do Leyawiin, południowego miasta Cyrodil. Yuui często przychodził do karawan i wysłuchiwał pochwał cesarskich robotników, wyobrażając sobie ten obcy, ale bogatszy, bezpieczniejszy kraj. A potem, może Bravil, może Anvil, albo nawet Cesarskie Miasto? Albo jeszcze dalej na zachód, do Hammerfel albo Wysokiej Skały? Gdziekolwiek, byle nie tu.

Skrzywił się, wdeptując przez przypadek w błoto. Paskudna ropucha wytrzeszczyła na niego oczy i umknęła w bagno, a on zaklął.

Nie mówił Freyi o swoich planach, bo ciotka zaczynała panikować, gdy tylko ktoś wspominał inne kraje – nie miał pojęcia, dlaczego –, ani żadnemu z jaszczurzych znajomych, równie mocno nienawidzących Cesarstwa jak Dunmerów. W końcu zaledwie trzydzieści lat temu w Wielkiej Wojnie jaszczury stały się niepodległe. Wydawało mu się, że tylko jego najlepszy przyjaciel go rozumie.

[trc] PromiseWhere stories live. Discover now