Prolog

111 9 2
                                    

Spojrzałem się ostatni raz w lustro zastanawiając się czy dobrze wyglądam w czarnym krawacie. Odkręciłem wodę po czym ją tak zostawiłem i dalej wpatrywałem się w moje odbicie.

- Ethan'ie Lloyd we wszystkim wyglądasz zajebiście, ale dzisiejszy outfit to porażka- szepnąłem cicho.

Wziąłem żel i dokładnie wsmarowałem go we włosy układając fryzurę.

- Ethan'ie śpiesz się, mamy mało czasu!- krzyknęła mama zza drzwi.

Ogarnięty wyszedłem z toalety i natknąłem się na mamę.

- Muszę tam iść?- zapytałem.

- Nie zachowywuj się jak dziecko. Jesteś już prawie dorosły i wiesz, że to są urodziny twojej ciotki której na codzień nie widzisz- odpowiedziała mama.

Spojrzałem się na mamę niechętnie po czym szybkim ruchem postanowiłem udać się na dół.

- Ale czekaj chwilę, chodź no się tu mi pokaż.

Podszedłem do niej, a ona zatem poprawiła mi krawat.

- No, teraz mój maczo jest przystojniejszy - powiedziała ze śmiechem.

Po chwili razem udaliśmy się na dół zbierając się już na urodziny. Była godzina 19. Powoli zbliżaliśmy się do celu naszej podróży. Coraz bardziej nie chciałem tam być myśląc, że będą tam same bachory, których wręcz nienawidzę. Pewnie jeszcze dadzą mi za zadanie niańkować te glizdy.

- Młody wyskakuj, raz, dwa, trzy- powiedziała mama wpatrując się na mnie.

Gdy wyszedłem z auta zauważyłem multum samochodów na podwórku. Niezłe urodziny 60- letniej staruszki... Zacząłem udawać się w stronę drzwi. Na dworzu było słychać głośną muzykę. Taka muzyka to tylko na 18- nastkach powinna być, a nie u ciotki. Otwierając drzwi zauważyłem starsze panie i panów razem ze sobą gadających. Mama zaczęła się przyłączać do gadki, a ja postanowiłem się rozdzielić. Szukałem wolnego miejsca gdzie będzie trochę ciszej i nie, będzie tak dużo ludzi. Dom nie był duży iż nie spodziewałem się, że znajdę pomieszczenie dla siebie, a jednak. Wszedłem do sypialni z dużym łóżkiem i jeszcze z toaletą.

To się trochę rozgoszczę- szepnąłem.

Zdjąłem marynarkę i położyłem ją na pobliskim fotelu. Wyjąłem telefon i usiadłem na łóżku nadzwyczajnie strollow'ująć Facebook'a. Minęło dopiero 20 minut, a już nie mam pomysłu co mogę dalej robić. Położyłem się na łóżku i zacząłem myśleć o swojej przyszłości. Myślałem nad tym jaki jest mój ideał dziewczyny. Co z tego, że tryliard lasek leci na mój wygląd skoro mi się żadna nie podoba. Jedynie co mogę zrobić to zaruchać i zostawić, ale już takim chujem nie będę.
Zamknąłem oczy i wyobrażałem sobie jakieś brunetki, szatynki, blondynki i ciul wie jakie jeszcze są. Nie potrafiłem sobie wyobrazić żadnego ideału...
Idę spać, może skończy się to szybciej niż zaczęło.

Minęły 2 godziny

Obudziło mnie powolne otwieranie skrzypiących drzwi. W pokoju było ciemno. Na pewno ktoś wszedł. Zapaliło się światło, a moim nie pełnym oczom pojawiła się chuda dziewczyna o brązowych włosach i pięknej czerwonej sukience. Wyglądała jakby była w moim wieku albo młodsza.

- Aaaaa! Kim ty jesteś?!- zapytała przestraszona.

- Yyy... Ja? Ethan... Ethan Lloyd- odpowiedziałem.

- Nie spodziewałam się tego, że ktoś będzie w tym pomieszczeniu, wybacz, a ty pewnie spałeś, tak?

- Tak, znaczy nie.

- To kontynuuj, a ja ci nie będę przeszkadzała i zazwyczaj wyjdę.

- Nie, czekaj... Może posiedzisz ze mną, bo samemu to trochę samotnie?

- No nie wiem, wreszcie przyjechałam na urodziny do kogoś kogo praktycznie nie znam, a tutaj znalazłam się przez przypadek.

- Ja także, ale jubilatka to moja ciotka, więc ten... To może posiedzisz ze mną?

- No okej.

- Jak ci na imię?

- Sophie.

- Ile masz lat?

- 16, a ty?

- 17.

- Wyglądasz na starszego...

- Być może.

Wstałem z łóżka i usiadłem na fotelu.

- A może usiądziesz?

Sophie usiadła na drugi fotel naprzeciw mnie. Jej oczy były duże, przepełnione brązowym kolorem. Uśmiech był tak piękny, że nie mogłem powstrzymać się od dalszego stalkowania jej ciała, ale stop, Ethan nie rozpędzaj się. Dziewczynę znam niecałe 10 minut, a już moja psychika zaczyna wariować.

- To może opowiesz mi coś więcej o sobie?- zapytałem.

- Em... Okej, to... Mam młodszą siostrę, która niestety dzisiaj ze mną nie przybyła, o tyle dobrze uf. Jestem wegetarianką. Uwielbiam sport zatem biegam, gram w siatkówkę czy nawet koszykówkę. Moim hobby jest słuchanie muzyki, tylko to podnosi mnie na duchu w nieprzyjemnych sytuacjach. Częściowo potrafię niemiecki, ponieważ od zawsze ten język mnie bardzo ciekawił. Mam nadzieję, że to wszystko co chciałeś ode mnie usłyszeć. Może teraz twoja kolej?

- Tak, tak. Ja zatem nie posiadam rodzeństwa, only alone. Także nie spożywam mięsa, a także nie szanuję osób, które to jedzą. Sport życiem, muzyka także. Lecz nie umiem żadnego języka. Nie lubię się uczyć obcych języków, tylko ojczysty.

- Dużo nas łączy nie sądzisz?- zapytała Sophie uśmiechając się.

- No może dużo, ale nie zbyt wiele.

- W sumie racja, nie znam cię zbyt długo żeby wnioskować.

Nagle zaczęły się otwierać drzwi, a z nich wyszła moja mama.

- No Ethan, czas się zbierać. A kogoś tyś już poznał?

- To jest Sophie.

- Dobry wieczór- powiedziała mama.

- Dobry wieczór pani- odpowiedziała Sophie.

- Wybacz Sophie, ale ja już muszę się zbierać, nie będziesz się gniewać?- zapytałem.

- Nie, coś ty, a mogę cię prosić o jedno?

- Tak?

- Dasz mi swój numer?

- Jasne, 974628102.

Sophie szybko zapisała i zadzwoniła by i mi zapisał się jej numer. Pożegnaliśmy się mówiąc zwykłe dobranoc. Gdy już wyszliśmy na dwór aut już nie było tyle niż przedtem, lecz kilka już wjeżdżało na podwórko. Była godzina 23. Jadąc samochodem do domu myślałem o Sophie, o tym gdzie mieszka i czy napisać do niej jutro. Mama już nie poruszała tematu o niej. W sumie dobrze, bo wiele bym o niej nie powiedział. Dojechaliśmy do domu, a ja jak najszybciej pobiegłem do swojego pokoju rozbierając się już do snu by jak najszybciej nadszedł następny dzień.

Kochani mam nadzieję, że prolog wam się spodobał i przyjmiecie go jak najchętniej. Buźka ❤️ Do następnego.

I don't want to forgetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz