Grenvan

14 1 0
                                    

Ach! nie ma to, jak niezbyt świeże powietrze zatłoczonych uliczek huczącego od rozmów ludzi miasta Grenvan. Ostatnia ostoja ludzkiej cywilizacji, odcięta szczelnie od zewnętrznego świata, w którym czyhają niebezpieczeństwa wszelakiej maści, poczynając od chorób, idąc przez dzikie zwierzęta, kończąc na wiedźmach i ich wszystkich sztuczkach. W takich warunkach miasto musiało się uniezależnić gospodarczo, przez co jego wygląd przypominał nieregularne miasteczka z centralną dzielnicą, paroma lasami, pastwiskami i rzeką przecinającą środek miasta. Centrum Grenvan przypominał kopiec mrowiska - pełen korytarzy i pomieszczeń budynek, który wznosił się na parędziesiąt metrów, z jednym wyjątkiem: nie było w niej królowej, a dwóch dziedziców z dziesiątkami ministrów, którzy podtrzymywali tę misterną machinę polityczno-gospodarczą na pełnych obrotach. 

Wiedźmy - najgroźniejsze stworzenie pod słońcem, które często próbuje przebić się do Grenvan i porywać dziewczyny oraz kobiety dla swoich rytuałów. Jedyny sposób na pokój jest bolesny dla społeczeństwa, jednakże jest on również skuteczny. Wiedźmy są istotami rozumnymi, mają swoją hierarchię, dzięki czemu udało się dwóm politykom - Ahellemu i Wiendiemu zawrzeć "pokój" pod paroma warunkami. Jednym z nich było to, że co roku zbierali 20 dziewcząt i oddawali je "pod opiekę" wiedźmom, drugim zaś to, że mogli eliminować wszystkie wiedźmy, które wtargnęły do Grenvan. Oczywiście nie wszyscy odważali się na to, byli do tego ludzie, którzy na zlecenie tropili wiedźmy w mieście.

Na tym mogłaby się skończyć opowieść, gdyby nie fakt, że nie wszystkie wiedźmy były posłuszne temu rozporządzeniu i dalej przebijały się do miasta. Tutaj przyda się przedstawić pewną postać, która, jako jedna z wielu wprawiła się w tropieniu wiedźm i ich eliminowaniu - Konrada. Był to wysoki i chudy mężczyzna z krótkimi, czarnymi jak smoła włosami, krótkim zarostem i eleganckim, podkręcanym wąsem. Jego oczy były malachitowe, choć w słońcu wydawały się bardziej turkusowe. Na oko miał 25 lat. W przeszłości wiedźma, która przedostała się do miasta, porwała jego matkę i siostrę, zostawiając jego samego z ojcem i młodszym bratem. Od tamtej pory poprzysiągł sobie zemstę na wiedźmach, którą zdążył mocno wdrożyć w życie, ponieważ został zabójcą wiedźm i uzyskał miano najlepszego, choć większość łowców wiedźm podważało ten tytuł.

Poranne słońce w Grenvan obudziło Konrada, który od dłuższego czasu nie miał żadnego zlecenia, przez co nie mógł sobie pozwolić na obfite posiłki, ani żadne luksusowe łóżka w karczmach. Wstał ze słomy rozcierając ręce, żeby choć trochę się ogrzać po chłodnej nocy. Ubrał swoje stare spodnie, które dziurami przy nogawkach pokazywały, że warto by kupić nowe, koszulę i płaszcz, który był ciepły, jak i również lekki i dobry do biegania. Zszedł na dół karczmy, podziękował gospodarzowi za noc i zapłacił swoimi ostatnimi pieniędzmi za wczorajszą kolację i przespaną noc. Niestety na śniadanie nie mógł już sobie pozwolić. Konrad wyszedł na dwór i poszedł szukać jakiegoś zlecenia na tablicy w dzielnicy biznesowej. Tam wiedźmy często przetrząsały bogatych mieszczan, po czym zabierały im kosztowności, a przede wszystkim drogie ubrania, dzięki którym mogły wtopić się w tłum.

Krew WiedźmWhere stories live. Discover now