Była niedziela, znów wstałem wcześnie rano, by zacząć przygotowywać urodziny dla Marka, nie mam jeszcze planów co zrobię. Najpierw kupię jakiś prezent, może kupię mu jakieś fajne ciuchy, w sumie to by mu się przydały, ciągle chodzi w jakiś starych koszulkach, albo moich, tak w ogóle to słodko wygląda w za dużych koszulkach. Dobra to mam już pomysł na prezent, tylko gdzie ja kupie te rzeczy, najbliższy sklep Gucci jest w Niemczech, no to chyba muszę tam jechać, szczerze to mi się nie chce, ale dla Marka zrobię wszystko. Zszedłem na dół i znów ujrzałem Marka w kuchni.
-Maruś co ty, znowu gotujesz
-No tak, zjesz ze mną?
-Noooo...
-No co?
-Bo wiesz co ja muszę jechać, ale wrócę niedługo.
-A gdzie jedziesz, przecież nie miałeś żadnych planów.
-No mam parę spraw na mieście, muszę je pozałatwiać- nie mogłem mu powiedzieć prawdy, to ma być niespodzianka.
-No okej, to pa - ciekawe gdzie on jedzie, przecież wiem że on kłamie
-Pa
Ruszyłem szybko do samochodu nie miałem dużo czasu, nie chciałem żeby Maruś się niepokoił. Jechałem bardzo szybko i niestety, policja mnie zatrzymała...
-Dzień dobry, gdzie się pan tak śpieszy
-No wie pan, bo ja muszę szybko wrócić
-Aha... No to za taką szybką jazdę będzie mandat 400zł
-Naprawdę, nie da się coś opuścić - nie miałem teraz hajsu, żeby bulić za mandat i tak ciuchy dla Marka będą mnie dużo kosztować, ale dla niego przecież wszystko.
- No niestety, przyjmuje pan mandat?
-Ta...
Policjant wypisał mi mandat i kazał mi jechać wolno niestety, jechałem już przepisowo od tej pory i niestety byłem w Niemczech później niż planowałem. Na miejscu okazało się, że najbliższy sklep Gucci jest zamknięty, wkurzyłem się, bo musiałem jechać parędziesiąt kilometrów dalej.
---Marek---
Ciekawe gdzie Łukasz pojechał, mówił, że dzisiaj siedzi w domu i nic nie robi, to skąd nagle pomysł na wyjście, no dobra to nie jest ważne mógł zmienić plany. Tak w ogóle to za 2 dni moje urodziny, od paru lat nie obchodzimy z Łukaszem urodzin, stwierdziliśmy, że za dużo zachodu z tym, a co roku nie jesteśmy w stanie wymyślać nowych niespodzianek, w sumie to chciałbym znów je obchodzić, kiedy jeszcze obchodziliśmy urodziny zawsze jeździliśmy do kina,a potem na pizze, wtedy buło tak fajnie. Może zaproszę gdzieś Łukasza, chyba się ucieszy. W ogóle to ostatnio zacząłem gotować, fanie jest tak posiedzieć sobie w kuchni i dobrze wychodzą mi nawet już niektóre potrawy, może zrobię coś specjalnego dla Łukasz, jak wróci na pewno będzie głodny. O d razu wziąłem się do gotowania, wymyśliłem jakieś danie z kurczakiem wyglądało smacznie, mam nadzieje, że będzie dobre, bo jak nie to Łukasz mnie wyśmieje, że nie umiem gotować i wtedy będzie mi przykro.
---Łukasz---
Dotarłem już do tego Gucci obsługa tu jest strasznie nie miła, więc wejdę kupię co mam kupić i spadam stąd i tak powinienem już być w domu, Marek się pewnie niecierpliwi. Kupiłem parę bluzek, pasek, czapkę, nerkę i rękawiczki dużo mnie będą kosztowały te urodziny, ale to w końcu dla Marka, mam nadzieję, że się ucieszy. Wracając myślałem o imprezie, kogo zaprosić, gdzie i w ogóle, w sumie to nie mam pojęcia, może przyjęcie będzie kameralne i pójdę z nim tylko do kina i na jakieś jedzenie, jak za dawnych czasów, nie to za proste jak już robię mu urodziny to musi być coś wow, ale przecież ludzie mają plany pewnie już, więc i tak mało osób przyjdzie, dobra to zabiorę go do kina, a potem na pizze, albo coś innego.
Dobra jestem już pod domem, muszę wymyślić co powiem Markowi, bo nie mogę mu powiedzieć o niespodziance, kurcze jeszcze te torby gdzie ja je schowam, dobra przemknę się szybko do mojego pokoju i schowam w szafie, powoli otworzyłem drzwi, aby Marek nic nie usłyszał, szedłem po schodach i nagle pech chciał, że potknąłem się o kota , który przebiegł mi pod nogami, Marek od razu do mnie podbiegł.
-A co to torby Gucci, kłamałeś, sprawy na mieście ciekawe.
-No wiesz Marek głupio wyszło, no ale nic takiego się przecież nie stało jesteś zły?
-Nie skąd że wolisz jechać parę set kilometrów po prestiżowe ciuchy, które i tak ci się nie przydadzą niż zjeść ze mną śniadanie, swoją drogą to chciałem ci zrobić przyjemność i ugotowałem obiad, ale chyba nie jesteś głodny.
Nie wim czemu on się tak na mnie złościł przecież w końcu nie zrobiłem nic złego no dobra chyba muszę mu powiedzieć.
-Posłuchaj...
-Nie to ty mnie posłuchać, najlepsi przyjaciele się nie oszukują ja bym ci tego nigdy nie zrobił.
-Marek mogę coś powiedzieć.
-Tak proszę bardzo!
-Posłuchaj to miała być niespodzianka, ale skoro już zobaczyłeś to ci powiem. Pojechałem po te rzeczy dla ciebie.
-Jak to dla mnie?
-No tak za 2 dni masz urodziny chciałem ci kupić prezent i uwierz nie kosztował on mało więc doceń to.
-Łuki dziękuje-powiedziałem nieśmiało i rzuciłem mu się na szyje, było mi głupio, że go tak potraktowałem
-Nie ma sprawy.
-I przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem.
-Luz Marek nic się nie stało, a skoro już wiesz to może zrobimy twoje urodziny wcześniej.
-No okej.
-To tak najpierw zjemy ten twój pyszny obiad, a potem pójdziemy do kina ty wybierasz film.
-Okej, widziałem ostatnio zwiastun fajnej komedii..
-No to super.
---Marek---
Cieszę się, że wszystko się wyjaśniło z Łukaszem, i spędzę z nim miło czas, już dawno nic razem nie robiliśmy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest kolejny rozdział 900 słów to jeszcze mało, ale będzie więcej, jest on szybciej niż się spodziewałam no nawet jest chyba spoko, tak mi się wydaje.
![](https://img.wattpad.com/cover/207234775-288-k991483.jpg)
YOU ARE READING
To coś więcej niż przyjaźń
RomanceKsiążka poświęcona widzom KxK jeśli nie lubisz tego shipu to nie czytaj