PROLOG

50 3 2
                                    


Większość ludzi, których znam zakończyłaby związek w normalnym miejscu. Na przykład u progu twojego własnego domu, żebyś mogła w pięć sekund runąć na swoje łóżko i zalać się potokiem łez. Mniej domyślni zrobiliby to podczas ostatniej wspólnej randki w jakiejś uroczej kawiarni, aby przypominała Ci ona do końca twojego życia o zmarnowanej szansie na miłość. Ewentualnie można zerwać jeszcze klasycznie i adekwatnie do XXI wieku, przez SMS-a. Ale nie, trzeba być niedotlenionym stuletnim wampirem, który aby zerwać z dziewczyną zabiera ją do pieprzonego lasu.

Nie mogłam zrozumieć dlaczego to zrobił. Do dnia moich osiemnastych urodzin zdawało mi się, że wszystko było w całkowitym porządku. Po czym nagle wszystko zawaliło się po jednym wydarzeniu. Dlaczego o tylu tygodniach związku nagle oświadcza mi, że byłam tylko zabawką? Po tylu zapewnieniach miłości nagle przypomniał sobie, że mnie nie kocha. To nie miało najmniejszego sensu, poza mną były setki innych dziewczyn w pobliżu paru kilometrów, które byłyby dużo odpowiedniejsze dla niego. Dlaczego, więc to mnie miałby wybierać na swoją zabawkę? Ze względu na moją łatwowierność i uległość? Czy już od początku ocenił mnie na perfekcyjną ofiarę? A może to ze względu na moją krew?

Nie wiedziałam nic, czułam się kompletnie zdezorientowana. Nic w tej historii nie miało sensu, nie potrafiłam wyjaśnić nawet części z niej. Czy to przez tą pokręconą sytuację? A może przez mój nic nie warty ludzki umysł?

Weszłam do domu trzaskając głośno drzwiami. Charlie rzucił mi potępiające spojrzenie w przerwie między parzeniem swojej herbaty.

- Bells! Te drzwi długo nie wytrzymają, jak tak będziesz się z nimi obchodzić. Co cię opętało?

Omiótł mnie uważnie spojrzeniem biorąc łyk herbaty z delikatnym siorbnięciem. W jednej chwili poczułam ogarniającą mnie złość. Na Edwarda, na Cullenów, na ten dom i miejscowość, nawet na Charliego, który nie ma za grosz taktu. Wyraz mojej twarzy uległ gwałtownej zmianie, Charlie uniósł jedna brew w geście zdziwienia na tak szybką zmianę mojego nastroju.

- Nic mnie nie opętało tato – wycedziłam miedzy zębami – to tylko Edward zadziałał mi na nerwy swoim zachowaniem i pomysłem na zerwanie w środku lasu, w którym ciężko znaleźć jakąkolwiek drogę, gdy jest się cholernym człowiekiem.

Wymijając zdziwionego Charliego przeklinałam siebie za wyładowywanie złości na innych osobach, lecz tym razem komuś musiało się oberwać. Weszłam do pokoju, plecak odrzuciłam w kąt i stanęłam na środku pokoju nie wiedząc, co dalej robić. Czułam się odrętwiała, bez emocjonalna, jakby mój umysł jeszcze nie zadecydował czy mam zginąć w morzu łez podczas pogrążania się w odmęcie smutku czy też może zniszczyć wszystkie przedmioty, które miały nieszczęście znaleźć się w zasięgu mojej dłoni. Nagle w oczy rzuciła mi się pustka w miejscu, gdzie do tej pory trzymałam naklejone zdjęcie moje i Edwarda. Zdezorientowało mnie to, a mój otępiały umysł powoli wyciągał fakty z zaistniałej sytuacji. Zrozumienie uderzyło mnie dosłownie w twarz, a fala wściekłości, która napłynęła chwilę potem była potężna niczym sztorm.

Po wszystkich wydarzeniach, słowach i odkrytych jego prawdziwych motywach odebrał mi nawet możliwość zniszczenia w furii rzeczy związanych z nim. Nazwał mnie swoją zabawką, prawie z powodu jego rodziny umarłam, zmarnował mi rok życia. I po tym wszystkim to właśnie on przywłaszczył sobie prawo do zniszczenia moich pamiątek po nim?! Nigdy nie czułam tak wielu gwałtownych emocji na raz, więc naturalnie nie udało mi się z nimi poradzić. Krzesło przy biurku, na którym brakowało zdjęcia i paru innych drobnostek, gwałtownie przeleciało przez cały pokój i zderzyło się ze ścianą. Kolejne było łóżko, którego poduszki zmieniły swoją rolę i teraz wokoło pokoju latało pełno piór. Ich ilość wprost symbolizowała wielkość mojej wściekłości  i smutku. Po zdemolowaniu łóżka opadłam z sił, poczułam się nagle wyczerpana psychicznie.

Rok. Prawie pełny rok zmarnowanego życia. Życia i układanych planów. Co teraz miało nastąpić? Do rana moje plany były pewne, spędzić całą przyszłość z osobą, którą kocham całym sercem. A teraz? Co niby mam ze sobą zrobić? Wszystko, dosłownie każda moja najmniejsza chwila życia oraz plany były dostosowana do niego i jego rodziny. A teraz on tak po prostu zniknął. Bo uświadomił sobie, że jego ulubiona zabawka zaczęła się psuć, a dom dla lalek burzyć.

Cullenowie. Rodzina oszustów. Tak długo udawali, że troszczą się o mnie, że coś dla nich znaczę. Po czym pozwalali ukochanemu synowi na zabawianie się moim kosztem. A może oni też grali w tą pokrętną grę? Może ujawnienie się przed człowiekiem i zmówienie mu, że się go kocha było dla nich eksperymentem. Chcieli zobaczyć co się stanie, kiedy piękni nadludzie złamią serce małemu człowieczkowi.

Skulona koło łóżka przytulałam zniszczoną poduszkę. Łzy zawodu i rozczarowania zaczęły spływać po mojej twarzy dobrą chwilę temu. Właśnie w takiej pozycji zastał mnie Charlie. Uraczył mnie niezręcznym uściskiem, a ja przyjęłam go, jak małe dziecko szukające pocieszenia. Płakałam teraz w ramię ojca, który z pewnością zdążył się domyślić, do czego doszło. Przez kolejne piętnaście minut był zmuszony wysłuchiwać moich bluzgów na rodzinę Cullenów, na zmianę ze szlochem. Nie byłam tego świadoma, lecz postać, która doprowadziła mnie do tego obrzydliwego stanu również słuchała moich żali. I z pewnością nie była zadowolona z moich słów.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam serdecznie każdą zbłąkaną owieczkę.
Troszkę słowem wstępu do nowego opowiadania. Publikuję je ze względu na to, że sama przez długi czas miałam ochotę przeczytać coś podobnego, lecz udało mi się dotrzeć tylko do dosyć okrojonych anglojęzycznych wersji. Nie będzie tu żadnego planu akcji, czy z góry zaplanowanego prowadzenia akcji. Powód tego jest bardzo prosty. Nie lubię planować, co napiszę. Nie jestem autorką profesjonalnych tekstów, więc mogę sobie pozwolić na brak profesjonalizmu w tej sytuacji. W końcu od tego jest ten portal, aby sprawić sobie trochę radości i samemu jej dać. Jeśli komuś to nie pasuje, to szkoda czasu na czytanie moich historyjek.

Co do akcji. Czuję się niezmiernie zawstydzona faktem, że pisze fanfika na temat Zmierzchu w połączeniu z Pamiętnikami Wampirów. Cóż, mam tylko nadzieję, że nikt kogo znam tego tekstu nie znajdzie. Ciężkie mamy czasy, że musimy się wstydzić, za to, że coś lubimy, bo od razu zostaniemy z góry osądzeni. 
Wracając do akcji. Zacznę od postaci - Bella to w sumie całkowicie nowa wersja dziewczyny z książek Stephanie Meyer, zbyt dużo siebie w nią wlewam, aby została ona sierotką z serii, którą znamy, a kto chciałby pisać o sierotce pasjonujące historie? Damon to Damon, myślę, ze uda mi się trzymać w miarę pierwowzoru bardziej zahaczając o początek serii niż koniec. Pojawi się również Edward na sto procent i oddam go tak, jak widzę go swoimi oczami w oryginale. 

Podsumowując, mam nadzieję, że parę zbłąkanych dusz przybędzie tu i będzie trwać przez najbliższe miesiące ze mną przy tej historyjce. 

I tak, wiadomości pod rozdziałami będą dłuższe niż same rozdziały. Mam dużo do powiedzenia. 

See ya

Krwawy księżycWhere stories live. Discover now