Rozdział 11

14 1 0
                                    


Droga do Twierdzy Mroku mijała jej szybko, przywódca był spięty, nie chciała dokładać mu zmartwień, więc milczała. Potarła nadgarstek, próbując mu się dyskretnie przyjrzeć, wtedy
też dostrzegła czarne znamię. Zamarła próbując je dokładniej analizować, było to trudne,
bo zaczynało dopiero formować swój kształt. Starała się zachowywać swobodnie, by nie wzbudzić podejrzeń Xandera, nie chciała dokładać mu zmartwień, a sytuacja była wystarczająco napięta.
Co jakiś czas wzrok uciekał jej na coraz to większą i wyraźniejszą plamę, która finalnie przybrała postać skrzydeł. Czarnych ażurowych anielskich skrzydeł, które do złudzenia przypominały jej tarczę, którą uformowała, ratując się przed Straconym. Przymknęła na chwilę powieki, naciągając rękaw kurtki, aby przypadkiem nie zobaczył go Xander, nie kiedy sama nie wiedziała, co to oznacza. Elementy układanki zaczęły się ze sobą scalać, wiedziała, do kogo musi w tej sprawie uderzyć, to sprawka Anioła, musiała mieć pewność, co to dla niej oznacza.

–Idę do siebie, muszę się przebrać i iść do Anioła, czy raport mogę złożyć jutro?– Zapytała, wyskakując z samochodu, nie chciała ugrzęznąć pod stertą papierkowej roboty, kiedy serce gnało ją w zupełnie inne miejsce.

–Jesteś pewna, że chcesz do niego iść?– Xander przyglądał się jej badawczo, wyglądała
na niespokojną, wiedział, jak duża presja spoczywa na jej barkach.

–Wiesz, że nie mam wyboru, dotrzymuje obietnic, nie chcę, żeby sprawy uległy pogorszeniu. Dam sobie radę, ale papierki nigdy nie były moją mocną stroną – nie kłamała, poza tym nie chciała dokładać Zaklętym, za to, że zdarzyło im się o niej „zapomnieć" w miejscu, gdzie żerowały bestie. Przypuszczała, że kara i tak ich nie ominie, a przynajmniej reprymenda, której skutki pewnie odczuje na sobie.

–Idź – skinął głową, miał sporo roboty, a raporty były najmniejszym z jego zmartwień. Tak długo, dopóki sprawa z ich Skrzydlatym gościem nie komplikowała się mocniej, był w stanie ofiarować jej wolną rękę. –Kira bądź ostrożna, nie ufaj mu – dodał, odprowadzając ją wzrokiem. Martwił się o nią, nie potrafił tego z siebie wyplenić, zdawał sobie sprawę z tego, że stała się silniejsza, zaczęła próbować żyć, odrzucając bierność i wegetację, którą prowadziła, odkąd ją sprowadził do Twierdzy. Uśmiechnęła się, przyśpieszając kroku w stronę wind, dla utrzymania pozoru poszła do swojego pokoju, gdzie odświeżyła się, przebrała i badawczo przyglądała dłoni, kiedy zakładała na nadgarstek grubą skórzaną bransoletę, która zakrywała czarne skrzydła lekko mieniące się srebrem, zupełnie jak zabójcze pióro, które trzymała w kieszeni.

Do pokoju, w którym ulokowany został Anioł, weszła z tacą pełną jedzenia i dwóch dużych kubków gorącej herbaty, wiedziała, że zbyt szybko stamtąd nie wyjdzie. Odczuwała znużenie ciężkim dniem, jednak niewiedza, która zaczynała jej ciążyć i obietnica uniemożliwiały jej wypoczynek.

–Wróciłam i musimy pogadać – rzuciła, bez owijania w bawełnę – nie byłeś wobec mnie szczery, co? –Zmarszczyła brwi i sięgnęła do kieszeni, kiedy tylko odstawiła wszystko na nocny stolik. Anioł uniósł leniwie brew na dziewczynę, dostrzegając jej lekkie wzburzenie, nad którym tak mocno próbowała zapanować, że wywołało to jedynie jego rozbawienie.

–O ile mi wiadomo dziewczyno, moje zachowanie i to, co decyduje się Tobie wyjawić, nie podlegało naszym negocjacjom – wyszczerzył się ironicznie, wiedząc, że ma racje. Co ona sobie myślała, że pstryknie palcami, a dla niej zatrzepota poranionymi skrzydłami? Też coś! – Powinnaś się zająć tym, co było przedmiotem naszej umowy, radzę ci nie irytować mnie więcej, bo źle się to dla ciebie skończy i tej hałaśliwej gromady. – Zmrużył oczy ostrzegawczo.

–W nosie to mam, powiedz mi, co to jest?! – odsunęła z nadgarstka bransoletę, podsuwając mu pod nos znamię, którego nie sposób było przeoczyć. Jego linie były wyraziste, jakby dopiero, co wykonany tatuaż, który nigdy nie zamierzał wyblaknąć – co ty mi zrobiłeś? – głos jej zadrżał, nawet jeśli mówiła cicho, aby nikt nie usłyszał szczegółów tej wymiany zdań. Anioł pochwycił mocno jej rękę, przyciągając ku sobie, jakby była częścią mechanizmu, który musiał obejrzeć. –Auć – skrzywiła się – nie jesteś zbyt delikatny – mruknęła niezadowolona.

–To cię tak martwi? – Zmrużył oczy, analizując każdy zawijas na jej skórze. – Co, ja Ci zrobiłem? Otóż moja droga, wydaje mi się, że powinnaś mi podziękować – mówił beznamiętnym głosem, a kiedy chciała coś odwarknąć, położył palec na jej wargach, była zbyt hałaśliwa, a jej kąśliwe uwagi irytujące.

–Wydaje mi się, że twoi Zaklęci w Cieniu nie byli w stanie zapewnić ci bezpieczeństwa, o którym mnie przekonywał wasz lider. – Poczuł, jak jej ciało przestaje się opierać, a spięte dotychczas mięśnie wiotczeją w jego uścisku – Zatroszczyłem się o to byś tutaj, wróciła w jedynym kawałku, abyś nie ucierpiała – spojrzał w jej oczy znacząco – otrzymałaś dar, który się w tobie rozwinie, ale na to potrzeba czasu. Zatroszczyłem się o Ciebie Kiro – mruknął – nie musisz się tego bać – z jej twarzy z ogromną łatwością mógł odczytać jej emocje, wzburzenie i buntowniczość zmieniły
się w niedowierzanie, a nawet w lęk przed samą sobą i tym, jak mogła kogoś skrzywdzić.

–A tego? Czy mam się bać tego?– umieściła w jego dłoni ostre skamieniałe pióro, które bez trudu powaliła wielką smokokształtną bestię, która zniszczyłaby miasto, zabijając przy tym wielu niewinnych ludzi.

–Nie – powiedział, przesuwając po nim palcem – nigdy nie zrobi ci krzywdy – mruknął niedowierzając, że jego dar, nie tylko ją chronił, ale także rozwinął się podczas jednej walki, stając bronią, której mogła użyć, kiedy poczuła zagrożenie. Nie przypominał sobie, aby ktokolwiek dokonał tego wcześniej, a przecież nie istniał od dziś.

–A czy mogę niechcący kogoś zranić? – Zapytała o to, co bardziej ją dręczyło, korzystała z chwili nastroju, do prowadzenia rozmów Anioła wiedząc, że nie będzie trwał on wiecznie. Surowość spojrzenia, którą jej ofiarowywał, budziła w niej niepokój, który starała się w sobie poskromić.
Nie oczekiwała kłamstw i upiększaczy rzeczywistości, a on zdawał się to lepiej rozumieć niż Xander, który próbował ją chronić przede wszystkim, nawet przed życiem.

–Możesz – powiedział ciężko, obracając przedmiot w palcach – ale nie przypuszczam, żebyś do tego doprowadziła – przyznał bez większych emocji – zapanuj nad tym i będzie po problemie – wzruszył lekko ramionami, krzywiąc się nieznacznie, jakby zapominając o tym, że jeszcze długa droga przed nim, a mimo wszystko nie było gwarancji, że uda mu się wzlecieć.

–Naucz mnie tego – spojrzała mu w oczy, nie dostrzegając w nich aprobaty, a rozbawienie – zrobię, co tylko zechcesz – dodała może i nieco bezmyślnie, ale nie mogła tego cofnąć. Nie mogła przecież ryzykować tego, że straci nad sobą panowanie, nie chciała mieć krwi Zaklętych w Mroku na swych dłoniach.

–Mamy już jeden układ, a ty wręcz wpychasz się w kolejny, jesteś tak lekkomyślna, czy życie nie
jest Ci miłe, dziewczyno? – Zaśmiał się, kręcąc głową, propozycja była kusząca, dlaczego miałby, nie zabawić się jej kosztem i nie potrzymać w niepewności? Mroczne podszepty były tym, czemu
od wieków oddawał się w lubości, zdążył zapomnieć, jakie to było przyjemne, zabawianie się kosztem naiwnych istot, które zawierzały im w chwilach trwogi. –Jesteś pewna, że zrobisz dla mnie wszystko? – Przesunął znacząco wzrokiem po jej ciele, miał sporo pomysłów, jakby tu ją podręczyć i odebrać swoją nagrodę.

Kira odwróciła wzrok, czując strach, który sprawiał, że z trudem łapała oddech, nie odezwała
się jednak nawet słowem, nie chciała pogorszyć sytuacji, wylewając na niego niecenzuralną wiązankę, jaka kłębiła się na końcu jej języka. Anioł zaśmiał się, kręcąc głową z przekąsem, uparta była z niej dziewucha nie ma co.

–Sam zdecyduję czego od ciebie, zechcę i kiedy to się stanie, nie będzie miało znaczenia czy w danym momencie opanujesz mój dar, czy też nie, wykonasz wszystko, co ci powiem bez ociągania, pasuje ci to? – Uśmiechnął się z wyższością na zabezpieczenia, jakie wprowadził w ich kolejny układ, nie miał pewności, w jakim kierunku rozwiną się jej umiejętności. Chociaż po tym, co mu pokazała, zaczynał przypuszczać, że wyciągnęła z jego daru znacznie więcej niż, chciał jej ofiarować. Mogło być ciekawie, wątpił, że śmiertelniczka otrzymała broń do zagłady światów, ale jeśli by tak przypadkiem się stało, wolał trzymać skrzydła w gotowości.

Zaklęta w  świetleWhere stories live. Discover now