Mnie w to nie mieszaj

218 9 0
                                    

Dlaczego tak zareagował? Przecież to nie była moja wina. Kompletnie go nie rozumiem, ale podejrzewam, że coś musiało się zdarzyć w jego życiu. Jest bardzo impulsywny, a ja nie mogę go rozgryźć.

Dojeżdżam do domu i wchodzę do środka.
-Jestem głodny, co będzie do jedzenia? - Will atakuje mnie już przy wejściu.
-Nie denerwuj mnie, zaraz coś ugotuję. Nie mogłeś zrobić sobie kanapek?! Jesteś małym dzieckiem? - wybucham napełniona negatywnymi emocjami dzisiejszego dnia.
-A Tobie co? Masz okres?
-Nie- odpowiadam stanowczo, wymijam go i wchodzę do kuchni, żeby zająć się przygotowaniem obiadu. Gotuję zupę krem z pomidorów z grzankami i kiedy rodzice wracają, nakrywam do stołu.
Po obiedzie zamykam się w pokoju i odrabiam lekcje. Mój telefon zaczyna wibrować, dzwoni Chris, odbieram.
-Halo?
-Cześć piękna, może gdzieś wyskoczymy dzisiaj?
-Przepraszam, ale naprawdę nie mam ochoty. Nie jestem w nastroju. Może w weekend, po urodzinach Ryana się umówimy- mówię przepraszająco.
-Coś się stało?- pyta, a w jego głosie słychać zmartwienie.
-Nie, po prostu mam gorszy dzień - kłamię, licząc na to, że mi odpuści.
-Myślę, że mógłbym poprawić Ci humor- przekonuje mnie, używając zmysłowego tonu głosu.
-Przepraszam, naprawdę chcę pobyć sama. Przełóżmy to na weekend, ok?
-Ok- odpowiada wyraźnie rozczarowany.
-Dziękuję! Pa Chris.
-Cześć Nathalie - żegna się uprzejmie i rozłącza się.
Odkładam telefon i wracam do prac domowych.
Wieczorem biorę prysznic, oglądam telewizję i kładę się do łóżka.

-Cholera! - mówię sama do siebie, gdy rano brudzę sobie koszulkę, gdy dopijam poranną kawę i wylewam na siebie resztki napoju. Biegnę na górę i szybko przebieram się w błękitną bluzkę z bufiastymi rękawami, którą wciągam w czarną mini spódnicę z ekologicznej skóry. Schodzę po schodach, przeglądam się w lustrze i wychodzę do auta.
-Cześć Madison, jak Twoje wagary? - pytam przyjaciółkę, gdy wsiada do samochodu.
-Było bardzo miło- celowo akcentuje ostatnie słowo, po czym obie wybuchamy śmiechem.
-Oj zakochańce- komentuję, a z jej twarzy nie znika uśmiech.
-A jak tam z Tobą i Chrisem?
-Sama nie wiem, jest przystojny i miły, ale nie jestem pewna czy chce z nim być.
-Każda dziewczyna na Twoim miejscu by tego chciała. W końcu to seksowny kapitan drużyny futbolowej- Madison zaczyna wachlować się rękoma, a ja przewracam oczami.
-No chyba, że Ty chcesz seksownego, wytatuowanego i przystojnego jak diabli Jonathana Mayera- Madison przygląda mi się dociekliwie, wyczekując mojej reakcji.
- Na głowę upadłaś?- śmieję się.
-Już ja tam wiem swoje- dziewczyna uśmiecha się chytrze, a ja pozostawiam to bez komentarza.

Siedzimy na lekcji, gdy dostaję smsa i dyskretnie wyciągam telefon, żeby sprawdzić od kogo.
"Nathalie, proszę wyjdź teraz przed salę, musimy porozmawiać. Jonathan"
Ciekawe o co chodzi- mówię w myślach, po czym chowam telefon do torebki i podnoszę rękę do góry.
-Tak panno Brown?- nauczycielka zwraca się do mnie życzliwie.
-Strasznie rozbolała mnie głowa, mogę wyjść po tabletkę do pielęgniarki? - pytam, a Madison patrzy na mnie podejrzliwie.
-Tak, proszę- odpowiada pani Dark, a ja wstaję z krzesła i wychodzę przed salę. Jonathan bez słowa łapie mnie za rękę i prowadzi przez szkolny korytarz parę metrów dalej.
-Skąd masz mój numer? - pytam, przyglądając się jego pięknej twarzy.
-Od Ryana, zresztą nieważne. Nathalie, przepraszam za wczoraj- mówi łagodnie, cały czas patrząc mi w oczy.
-Przecież to nie była moja wina, widziałeś, że to nie była moja wina- mówię zdenerwowana i widząc, że zbliża się do mnie, cofam się o parę kroków, aż opieram się plecami o ścianę. Jonathan unieruchamia mnie, kładąc swoje obie ręce nad moją głową i przysuwając się na tyle blisko, że nasze ciała się stykają.
Zaczynam szybciej oddychać.
-Wiem, przepraszam, Nathalie- każde słowo wymawia powoli i czule.
-Puść mnie, muszę wracać na lekcje - mówię cicho, a on się odsuwa. Odchodzę, kiedy on momentalnie znów zjawia się przy mnie, chwyta za ramię, odwraca i przytula. Przysięgam, ta chwila mogłaby trwać wiecznie, wtulam się w niego jak mała dziewczynka. Jonathan uwalnia mnie ze swojego uścisku, a ja spoglądam na jego twarz.
-To co? Wybaczysz mi sąsiadko? - zagryza dolną wargę i patrzy na mnie w taki sposób, że mogę tylko skinąć głową. Na jego twarzy pojawia się uśmiech.
-Muszę iść, cześć- mówię skołowana i odchodzę. Potrzebuję chwili, żeby przetworzyć to, co przed chwilą się stało. On tak miesza mi w głowie i tak na mnie działa, że robi mi się słabo.
Gdy wracam do klasy, Madison od razu orientuje się, że coś jest nie tak i posyła mi pytające spojrzenie.
- Na przerwie- szepczę w jej kierunku i siadam na krześle.

Po dzwonku opowiadam przyjaciółce o całym zdarzeniu, tym dzisiejszym, jak i wczorajszym. Na jej twarzy maluje się taka dezorientacja, że zaczynam żałować, iż nie może się teraz zobaczyć.
-Cześć dziewczyny- rozmowę przerywa nam pojawienie się Ryana i Chrisa.
-Hej- odpowiadamy.
Ryan całuje Madison, a Bolton naśladując kumpla też składa pocałunek na moich ustach. Rozmawiamy dopóki nie rozlegnie się dźwięk dzwonka na lekcje.

Po zajęciach wracamy z Madison do domu.
-Co kupić Ryanowi na urodziny?- pytam przyjaciółki, gdy zatrzymuję się na czerwonym świetle.
-Nie wiem, może jedź do galerii i kup mu po prostu kartę podarunkową?
- Ok, dobry pomysł. A Ty co mu kupujesz?
-Perfumy.
- Nathalie, spójrz!- Madison zwraca moja uwagę na idącą chodnikiem, całującą się parę. Po chwili zauważam, że to Vanessa i nieznajomy chłopak. Nim zdążam to skomentować, moja przyjaciółka wyjmuje telefon i robi im zdjęcia.
-Co Ty robisz? - pytam, słysząc, że ktoś za mną trąbi. Nie zauważyłam, że światło zmieniło się na zielone. Ruszam więc pośpiesznie z miejsca.
-Zrobiłam zdjęcia dla Jonathana, musimy mu to pokazać- mówi stanowczo.
-Nie mieszajmy się w to- patrzę na nią błagalnym wzrokiem, a ona pozostaje nieugięta.
-Nie ma mowy, jutro mu to pokażemy.
-Mnie w to nie mieszaj! - podnoszę głos, a ona wzdycha ciężko.
-Dobra, sama to zrobię - odpowiada i krzyżuje ręce na piersiach.
-Ale ona jest puszczalska- komentuję, a Madison od razu się ożywia.
-I właśnie dlatego trzeba zrobić jej na złość i pokazać zdjęcie Jonathanowi - dziewczyna rozemocjonowana wymachuje rękoma.
-Madison, ale oni chyba nawet nie są razem.
- No to co? Niech zobaczy z jaką dziwką się spotyka - moja przyjaciółka właśnie z dumną miną przegląda zrobione Vanessie zdjęcia. Śmieję się pod nosem na ten widok.

- Do jutra wariatko- żegnam ją rozbawiona.
-Pa- Madison całuje mnie w policzek i wychodzi z samochodu.

- Skarbie, od kiedy chowamy kawę do lodówki?- pyta prześmiewczo moja mama.
-Przepraszam, zamyśliłam się - uśmiechem się delikatnie w kierunku mamy i odkładam pojemnik na półkę. Siadam do stołu z kubkiem gorącej kawy.
-Może się zakochała- komentuje Will, odrywając wzrok od swojego smartfona.
-Taa- przewracam oczami, a mama uważnie mi się przygląda.
- No co? Zamyśliłam się, w piątek są urodziny Ryana i nie wiem co mu kupić- kłamię bo przecież nie powiem jej, że nasz sąsiad mąci mi w głowie,  a chowając kawę do lodówki jak kretynka, zastanawiałam się jak smakują jego pełne usta.
-Kup mu kartę podarunkową- na te słowa mamy uśmiecham się pod nosem.
- Madison powiedziała mi to samo.
- No bo to najlepsza opcja- kobieta upija łyk kawy, po czym zmienia temat rozmowy i opowiada mi o swojej pracy.

Środa zapowiada się okropnie, od rana leje deszcz. Najchętniej zostałabym w łóżku przez cały dzień.
Do szkoły ubieram się cieplej niż zwykle. Wyjmuję z szafy miętowy sweterek i poprzecierane mom jeansy z wysokim stanem, do których dobieram czerwony, szeroki pasek. Zakładam cienki, czarny płaszczyk i wychodzę z domu.

Naciskam klakson na kierownicy pod domem Madison, żeby wyszła na zewnątrz. Biegnie do auta z parasolem w ręku.
-Co za chujowa pogoda- rzuca wściekła i zapina pas.

Na pierwszej lekcji omal nie zasypiam, słysząc strugi deszczu obijające się o szyby. Ożywiam się dopiero na dźwięk dzwonka i wychodząc z sali, ciągnę Madison w stronę automatu z gorącymi napojami.
-Zobacz, Jonathan idzie, muszę pokazać mu zdjęcia- w jej głosie słychać taką ekscytację, ona naprawdę chce dokopać tej wywłoce.
-Jonathan! - krzyczy, a chłopak odwraca się.
- Hej, co tam? - uważnie się nam przygląda, a gdy Madison szuka telefonu w torebce, posyła mi lubieżny uśmiech. Mimowolnie przygryzam wargę.
-Chodźmy na bok- mówi Madison,  trzymając telefon w dłoni.
-Mnie w to nie mieszaj, ja idę po kawę- rzucam i chcę odejść, a przyjaciółka mocno chwyta mnie za ramię.
-Stój! Jesteś świadkiem w tej sprawie- mówi stanowczo, a ja mam ochotę się roześmiać i z trudem udaję mi się powstrzymać.
-O co wam chodzi?!- zniecierpliwiony Jonathan zaczyna podnosić głos, a ja wydaję z siebie ciężkie westchnienie.

Jego dotyk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz