[Marek]
Od tego wydarzenia minęło pół roku, przez ten czas stało się naprawdę dużo, Łukasz zerwał z Kariną (zostali przyjaciółmi), co nie zmienia faktu, że nadal jej nie lubię. Karina to straszna żmija, choćbym próbował nigdy nie zacznę jej znosić. Ale mniejsza. Łukasz to mój najlepszy przyjaciel, uwielbiam go chociaż nie raz traktuje mnie jak małe dziecko.W tym momencie naprawdę, mogę stwierdzić, że moje życie jest idealne. Mam wspaniałą dziewczynę, przyjaciela, któremu mogę bezgranicznie zaufać... no i żmije ale na tą kwestię można nie zwracać uwagi.
[Łukasz]
Zamykałem właśnie moją A5, którą postawiłem pod domem Marka. Dziś miałem nad wyraz dobry humor, może to za sprawą blondyna, którego w końcu nie widziałem dobry tydzień. Wszytko przez te wyjazdy służbowe, ale trudno trzeba nadrobić stracony czas.Kierowałem się dość szybkim krokiem w stronę klatki schodowej. Wcisnąłem numer 19 po czym usłyszałem głos chłopaka:
- Słucham- Schodź na dół, nie będę czekał pół godziny - powiedziałem,
- Jak kocha to poczeka - powiedział chłopak, po czym oboje się zaśmialiśmy,
- Dobra nie gadaj tylko wyjdź już z tego domu, czekam na ciebie w aucie- powiedziałem.
Siedziałem w aucie, pijąc kokosowego redbull'a. Wyjrzałem za okno, a kącik moich ust momentalnie podniósł się w górę gdy zauważyłem przyjaciela, który podnosił się z chodnika zapewne po zaliczeniu gleby.
- No no już na początku się przede mną płaszczysz?
- Nawet mnie nie denerwuj! - krzyknął blondyn, tupnął nogą po czym wsiadł do auta. Pewnie myślał, że jest teraz w jakiś sposób groźny, lecz dla mnie był o wiele bardziej uroczy.
- Dlaczego? Lubię to robić - powiedziałem.
- Łukasz! - krzyknął blondyn, na co ja podniosłem ręce w geście obronnym.
- Już już nie bij - zaśmiałem się, ukazując mu szereg białych zębów.
- Gdzie jedziemy? - spytał Marek
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła Marek
- Filozof się znalazł - zaśmiał się po czym odjechaliśmy z piskiem opon.
Droga minęła nam w bardzo przyjemniej atmosferze, nie biorąc pod uwagę tego, że blondyn narzekał ciągle na długość trasy.
-Długo jeszcze - jęknął
-Nie już jesteśmy - oznajmiłem, parkując auto.
Wysiedliśmy z samochodu, a mi od razu zaparło dech w piersiach. Spojrzałem na Marka byłem bardziej niż pewny, że odczuwał to samo.
To miejsce było bardziej niż piękne.
Byliśmy tu już niezliczoną ilość razy oboje - bądź sami. Wiązałem z tym miejscem wiele histori tych miłych jak zarówno tych, o których wolałbym zapomnieć.
Jeździliśmy tu razem praktycznie zawsze gdy musieliśmy o czymś ważnym porozmawiać bądź poprostu posiedzieć w błogiej ciszy gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Trudno mi wziąść do myślenia fakt, że natkneliśmy się na nie zupełnym przypadkiem.
-Jak humorek? - spytałem
- O wiele lepiej, chociaż mogliśmy jechać gdzie indziej niż akurat w to miejsce. Jutro mam szkołe, a oboje wiemy jak skończy się ten dzień, a przed wszytkim, o której wrócę do domu - powiedział blondyn.
- Zawsze możesz nie iść do szkoły - posłałem mu oczko, na co on przewrócił oczami
- Nie chce mieć zaleglości. Ostatnio ta babka z chemii chciała wstawić mi jedynke, wzięła mnie do tablicy i kazała rozwiązywać jakieś wzory, cholera wie o co jej chodziło- westchnął - nigdy nie zrozumiem jak można mieć dobre oceny z tego przedmiotu.
- Nie przesadzaj, zawsze mogę spróbować ci pomóc przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem Łukasz, dziękuję nawet nie wiesz jak dobrze mieć przy sobie taką osobę jak ty- szepnął, a na mojej twarzy ugościł ciepły uśmiech wywołany przez jego słowa.
- Jak to nie pomoże możesz spróbować załatwić sobie korepetytora, rozumiem, że nie przepadasz za... - miałem dokańczać mój wywód kiedy do uszu dotarł mi ściszony dźwięk GPS'a - zgłośnij Marek
- Ominełeś zjazd, zmieniam trase, trasa dłuższa o 10 minut.
- Włącz głos w tym chińskim gównie- powiedziałem.
Trasa mineła nam w przyjemnej atmosferze, w której zapomnieliśmy dosyć szybko o czasie w jakim teraz się znajdujemy.
- Zatrzymaj się! - krzyknął blondyn
Znajdowaliśmy się na jakiej leśnej dróżce więc teorytycznie nie było z tym żadnego problemu ale w mojej głowie widniało jedno nurtujące pytanie 'po co?'.
- Coś się stało Maruś? - spytałem go jak gdyby nigdy nic.
- Wszytko w porządku, podjedź jeszcze kawałek prosto i zaparkuj auto - powiedział, nadal nie rozumiałem jego pomysłu ale zrobiłem to o co mnie poprosił.
Dosłownie niecałe pięć minut później staliśmy przed wielkim jeziorem. Ciemna barwa nieba wydawała się łączyć z taflą wody. Spojrzeliśmy po sobie nadal nie wierząc w piękno tego niezwykłego miejsca. Atmosfera również była inna spojrzałem na chłopaka, a on zerknął na mnie.
- To będzie nasze miejsce - powiedział
- Masz rację, nasze miejsce na te złe i dobre chwilę - potwierdziłem.
I faktycznie tak się stało to było tylko nasze miejsce.
YOU ARE READING
To działo się tak szybko
Romancenie spodziewałem się, że się w tobie zakocham... wątek bxb, dokładnie kxk jeśli nie tolerujesz lgbt to nie czytaj :)