1, bądź moją anią.

17 2 0
                                    


        pierwszy raz spotkaliśmy się, gdy miałam osiem lat.
niektórzy wierzą w bratnie dusze. w to, że gdzieś na świecie istnieje osoba, która pasuje do nas niezaprzeczalnie i całkowicie. która będzie nas kochać z wzajemnością, miłością nie do zniszczenia. wypełnia nasze serca w najcieplejszy z możliwych sposobów i zdarza się tylko raz na całe życie. czy z bratnią duszą można się rozstać?
miał ciemne, niesforne włosy. na wietrze przypominały bałagan i sterczały w każdą możliwą stronę, z czego uwielbiałam się śmiać. moje zawsze spięte były w luźny warkocz, który robiła mi mama. lubił je rozplątywać, a potem dotykać. przesuwać po nich dłońmi, wsuwać w nie palce i gładzić, ich zapach mu się podobał. czasem zrywał polne kwiaty i umieszczał je na mojej głowie, między bujne kosmyki.

uwielbialiśmy wychodzić na dwór i szwendać się między drzewami, wypatrując dzikich zwierząt, które zazwyczaj chowały się głęboko w lesie, bo śmialiśmy się za głośno. ganialiśmy psy, czasem nieświadomie deptaliśmy grządki. on wspinał się na drzewa, by zrywać dla mnie jabłka, a potem siadaliśmy na ziemi i je jedliśmy. był niewiele starszy i czytał mi bajki na głos, bo ja byłam na to jeszcze za młoda. jego głos uszczęśliwiał mnie i stał się dla mnie czymś, bez czego trudno było mi wytrwać choćby jeden dzień. rodzice patrzyli na nas, kręcili głowami i śmiali się, mówiąc, że któregoś dnia zamiast kwiatów we włosach będę miała welon.

pierwszy raz wyznaliśmy sobie miłość, gdy miałam dwanaście lat.
ubrana byłam wtedy w długi płaszczyk i szalik, moich włosach bezustannie opadały płatki śniegu, a nasze zmarznięte policzki z pewnością przybrały barwę dojrzałych jabłek. na dworze było już ciemno, a biały puch lśnił wokół. siedzieliśmy na schodach przed moim domem.

— chyba chciałbym wziąć z tobą ślub. znaczy, nie dzisiaj, ale kiedyś. też nie za rok czy dwa, może za dziesięć, kiedy będziemy już dorośli. kupiłbym ci taki, no, ładny pierścionek, ale dopiero jak pójdę do pracy i będę miał pieniądze. dostałabyś najpiękniejszy na świecie pierścionek i bylibyśmy szczęśliwi, prawda? bo jeśli ty jesteś szczęśliwa, to ja też.

ucałowaliśmy się tylko w policzek, niezdarnie trzymaliśmy za wilgotne od poddenerwowania dłonie, a ja nie mogłam przestać się uśmiechać. myślałam wtedy, że mogę być jego anią, a on moim gilbertem. myślałam o tym, że będzie mi pisał romantyczne listy, zbierał dla mnie kwiaty, a ja zrobię mu herbatę i ugotuję coś dobrego. to miłość, myślałam, prawdziwe małżeństwo.  

childhood sweetheart | c. h.Where stories live. Discover now