No dzień dobry Króliczki. <333333
Wpadam z mikołajowym prezencikiem dla Was. ♥
Przygotujcie się, bo opcio się rozwija i zaczyna się dziać. :D
Tbh kocham tego Sasoriego równie mocno, co lalkarskiego, i w ogóle uważam, że to opcio ma nawet większy potencjał niż Lalkarstwo, jakby mnie kto pytał. Ale sami zobaczycie, jak rozdzialików będzie więcej. :3
Pomocy technicznej w formie wiedzy o medycznych studiach udziela mi rudy gejuszek vel CharlieEveRuth, także dziemkuje na wizji i polecam.♥
Jak zwykle proszę o wszelkie opinie i uwagi, żebym mogła Was lepiej literacko zaspakajać. xD
Życzę wszystkiego dobrego w tej przedświątecznej bieganinie i zapraszam do czytania.
Enjoy~! <3
--------------------------------
- Miałem się tu dziś wprowadzić. - Usłyszałem swój własny, bezbarwny teraz głos.
Tętno szumiało mi w uszach.
Ciężkie powieki drgnęły lekko. Ich właściciel, nie ruszając się z miejsca, zmierzył mnie raz jeszcze wzrokiem, zatrzymując go na moment na trzymanej przeze mnie kartce z adresem. Potem spojrzał mi w twarz.
- To z tobą wymieniałem maile?
- Jeśli to ty jesteś "rigormortis-małpa-yahoo", to tak, najwyraźniej.
Jego usta skrzywiły się lekko na ułamek sekundy. Nie było mowy o pomyłce. To musiał być on.
Stałem właśnie przed minionym koszmarem mojej medycznej kariery naukowej. Człowiekiem, który za punkt honoru trzy lata temu obrał sobie, by mnie gnębić, doprowadzić do psychicznej choroby i obrzydzić mi życiowy cel. Stałem i czekałem, aż wpuści mnie do mieszkania, które miałem z nim od tej właśnie chwili dzielić.
Absurd rósł z każdą sekundą.
Piwne oczy obdarzały mnie niedowierzający wzrokiem, przez który, gdzieś w głębi, przebijała czysta niechęć. Bo mimo, że minęło sporo czasu i wydoroślałem nieco, nie sposób było nie skojarzyć ze sobą intensywnie błękitnych oczu i długich włosów w kolorze słomy. Grzywka, jako niezmienna część mojej aparycji, zdążyła wypaść z niskiego kuca i przysłonić mi w nieładzie lewą stronę twarzy.
Pewien byłem, że on też mnie rozpoznał.
Przez tę chwilę, w której żaden z nas nie wiedział, co właściwie rzec, dwa razy zastanowiłem się, czy nie zrezygnować. Chciałem tego czy nie, ręce poczęły mi samoistnie drżeć. Scena jak z koszmaru poruszyła we mnie dawno stłumione emocje, które miałem nadzieję pogrzebać wraz z jego odejściem na resztę życia. Byłem bliski zawału, gdy w końcu się odezwał.
- Skoro tak, to proszę, wejdź. - Odsunął się nieco, uchylając szerzej drzwi, ale wciąż nie spuszczając ze mnie oczu. - Tylko wytrzyj porządnie buty.
Przełknąłem pozostałą w zaschniętych ustach ślinę i wykonałem polecenie. Potem przekroczyłem próg. Porównałbym to uczucie do gazeli, wkraczającej w leże lwa, ale to było coś o wiele gorszego. Każdą komórką ciała czułem, że od tego momentu moje życie zamieni się w nieustającą, nieuczciwą wojnę. Żaden z nas nie przyznał się, że kojarzy drugiego, ale fakt ten ta wisiał w powietrzu, tworząc gęstą otoczkę celowych niedopowiedzeń. Nie miałem pojęcia, ile będzie to trwać, ale nie zamierzałem poruszać tematu, póki nie zrobi tego sam.
CZYTASZ
Odruch Pawłowa || SasoDei
Fanfic[REMONT FIKA - POPRAWIAM, za cringe przepraszam uniżenie] Jeśli istnieje coś takiego jak "fatum", Deidara z pewnością pada jego ofiarą - bo jak inaczej nazwać ciągnącą się za nim, niechcianą styczność z ostatnią osobą, której towarzystwa by sobie ży...