1 rozdział
Niebieskie, podpuchnięte oczy, długo wpatrywały się w swoje odbicie w lustrze. Rozmazany tusz, świadczył o przepłakanej nocy, ale nie chciała o tym myśleć. Niedbale wstała z krzesełka, znów chwiejąc się na nogach. Gdzie jest moja działka? gorączkowo przeszukiwała pokój, mając nadzieję, że jeszcze coś zostało w górnej półce starych, zaniedbanych mebli. Kątem oka dostrzegła mężczyznę. Chłopak leżał rozebrany na pogniecionej pościeli i zaciekawieniem patrzył na dziewczynę.- Górna pólka po lewej - odezwał się, śmiejąc się z dziewczyny. Niemal rzuciła się w stronę półki, uderzając przy tym w krzesło, które jeszcze wczoraj przewrócili podczas stosunku. - Widzimy się jutro? - zapytał, powoli zakładając na siebie przepocone ubranie.
- Nie wiem. Jutro zostaje u taty - odpowiedziała znudzonym głosem.
- To może po południu? - zapytał a w jego oczach zobaczyła iskry nadziei. - Nie wiem. Ja. ja chcę z tym skończyć - wyszeptała tak cicho, jakby bała się jego reakcji.- Skończyć mówisz? - zadrwił, chyba sam nie wierząc w to, co powiedziała. - Z czym chcesz skończyć? z naszym seksem, czy z prochami? - zapytał, czule dotykając jej policzka. Jej głos zadrżał. Chciała mu odpowiedzieć, ale nie potrafiła. Czuła się jak zahipnotyzowana. Był jej uzależnieniem. Był dla niej wszystkim.
- Nie wiem. Postaram się - powiedziała chłodnym głosem, zła sama na siebie, że ponownie nie potrafiła mu odmówić. - Dobrze o czternastej w parku. Załatw coś - szepnęła i ubierając się w pośpiechu wybiegła z mieszkania. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Chciała z tym skończyć, ale zdawała sobie sprawę, że było to dla niej nie możliwe. Upadła na schody, ponownie uderzając się, tak jak wczorajszego ranka. Miała dosyć takiego życia. Miała dosyć tułania się od drzwi do drzwi i sypiania za prochy. Miała dość upokorzenia i całego swojego życia. Miała dość wszystkiego. Czuła się jak tchórz, bo nawet nie potrafiła się zabić. Nie potrafiła przedawkować, ani się zatruć. Nie potrafiła też poderznąć sobie żył, czy wskoczyć pod samochód. Niczego nie potrafiła.