ᶜᵉ 𝑠𝑜𝑖𝑟

456 38 4
                                    

Hyunchan[ʜʏᴜɴᴊɪɴ x ʙᴀɴᴄɢʜᴀɴ]— inspirowane 2PM "my house" —

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Hyunchan
[ʜʏᴜɴᴊɪɴ x ʙᴀɴᴄɢʜᴀɴ]
— inspirowane 2PM "my house" 


      Sącząc zimnego drinka, obrzucam spojrzeniem parkiet pełen wijących się ciał. Neonowe światła tańczą na wyłożonej szklanymi kwadracikami ścianie. Muzyka dudni w uszach i w sercu, a nikły zapach alkoholu i potu unosi się chmurką w całym pomieszczeniu. Oświetlony jasnym, niebieskim światłem bar jest miejscem, gdzie kłębią się skąpo ubrane dziewczyny i kilku, przeładowanych testosteronem mężczyzn.

      Odchylam się do tyłu, opierając o skórzane oparcie kanapy. Niebieskie światło LED, wciśnięte między podłokietnik, a ścianę, oświetla twarze moich przyjaciół, którzy prowadzą żywą i lekko pijacką dyskusję. Ich śmiechy mieszają się z muzyką i dźwiękiem obijania pękatych kieliszków. Policzki Felixa zrobiły się już czerwone, a złote piegi rozsypane na jego twarzy przybrały intensywniejszy kolor. Kocie oczy mrużyą się, obrzucając stół mglistym, niezdarnym wzrokiem. Ramiona coraz mocniej oplatają szyję Changbina, który, po paru kieliszkach, zaczął być całkiem zadowolony z tego faktu. Seo sączył tylko drinka, wciągając się w rozmowę z Minho i Seungminem, co raz żartując, że zarówno Minowi, jak i Lixowi już wystarczy. Przekrzykują się, zanoszą śmiechem, robią nagłe, impulsywne ruchy — są tacy, jacy zawsze są.

     Często tu bywamy, a czarna, skórzana kanapa zdaje się czasem czekać na nas w ten sobotni, wyjątkowo kolorowy wieczór. Świetnie się bawimy, tańcząc, dopóki nie nadejdzie blady świt, ostatecznie kończąc z pulsującym bólem głowy i kapciem w ustach. Lubie to uczucie. Satysfakcjonuje mnie pieczenie nóg, kilka malinek na szyi i pełen zachwytu wzrok imprezowiczów, gdy nadchodzi ten czas, gdy wpadam w tłum wijących się, spoconych ciał. Jestem wtedy sobą, jestem obiektem zazdrości, pożądania i podziwu. Ciężko mi nie stwierdzić, że lubię być w centrum uwagi, a każdy sobotni wieczór kończy się tym, co zaplanuję.

      Ponownie obrzucam parkiet wzrokiem, widząc skaczący w rytm muzyki tłum. Dziś... dziś jest inaczej. Atmosfera tego, tak dobrze zaznajomionego, miejsca jest zupełnie inna. Przesuwam wzrokiem po tańczących ciałach i dochodzę do wniosku, że oni wszyscy są nudni. Zdaje mi się, że pochłonąłem takie ilości tego miejsca, że doprowadza mnie do mdłości z przejedzenia. Zapętlona playlista, identyczne odcienie tańczące na ścianach, suficie i parkiecie. Kojarzę nawet twarze kilku osób, które tak jak my, przychodzą tu praktycznie co sobotę, szukając coraz to nowszych, odrobinę bardziej ekstremalnych wrażeń.
- Jinnie. - Słyszę swoje imię, wypowiadane przez Changbina, który sączy kolorowego drinka w otulonym parą kieliszku, a kilka kropelek wody spływa w dół po szkle. - Coś nie tak? - pyta, najwidoczniej dostrzegając moją markotność. Nie chcąc być upierdliwym, uśmiecham się lekko, choć nieszczerze i odrobinę krzywo.
- Jest w porządku — odpowiadam, zakładając nogę na nogę. Nawet mój ulubiony drink mi dziś nie smakuje, a poczucie, że gorzki smak wypełnia mnie od góry do dołu, irytuje pod każdym względem. Wzdycham więc bezsilnie, zaczesując kruczo-czarną grzywkę do tyłu i ponownie obrzucam parkiet wzrokiem.

      W samym środku, gdzie neonowe światła krzyżowały się w fuzji kolorów, powstała mała dziura. Ludzie po prostu odsunęli się od pochłoniętej tańcem pary, która przyciągnęła moją uwagę, gdy wiła się w rytm muzyki. Srebrne, długie włosy, opadały falami na okryte czarną, eksponującą obojczyki bluzkę. Talia owinięta skórzanym paskiem, przylegającą do ciała spódnicą oraz parą męskich dłoni. I mój dech na chwilę grzęźnie w piersi. Na chwilę nikt inny nie jest w stanie skupić na sobie moją uwagę i nikt inny nie może mnie zachwycić, gdy O N oblizuje pękate, malinowe wargi. Odchyla głowę do tyłu, obrzucając otoczenie szybkim spojrzeniem spod wachlarza gęstych rzęs, a lśniąca skóra szyi mieni się neonowymi kolorami świateł. Blond kosmyk osuwa się niesfornie na czoło. Rozpięty guzik białej, luźnej koszuli odsłania obojczyk i odrobinę dalej, aż przechodzą nagłe dreszcze. Coś mnie tyka, jeżąc włosy na karku. Przełykam ślinę, nie potrafiąc powstrzymać się od namolnego i uporczywego wpatrywania w płynne, choć nieco niedbałe i luźne ruchy, które wykonuje. Jest zachwycający, gdy beznamiętnie i z pewnością siebie, wymalowaną w ciemnych, lśniących oczach, spogląda na partnerkę tańca i tłum. Wydaje się pochłonięty rytmem muzyki, a zarazem znudzony zaistniałą sytuacją.

      Nabieram zachłannie powietrza, czując, że ten wieczór nie będzie aż tak fatalny, niżeli mi się wydawało. Ostatecznie mogę nakarmić się zachwycającym widokiem tak długo, jak chłopak o platynowych włosach pozostaje w zasięgu wzroku. Poprawiam się więc na kanapce, opierając łokcie o odrobinę lepki stół. Wwiercam źrenice w tańczącego chłopaka, który uśmiecha się lekko, gdy niespodziewanie obraca partnerką. Moje serce podskakuje w piersi, jednocześnie coś szczypie mnie w bok, podsuwając myśl, że chciałbym być na miejscu tej dziewczyny. Przygryzam wargę. Ciekawe czy wie, jaką jest szczęściarą, gdyż w tym momencie jestem skłonny sprzedać duszę diabłu, aby te dłonie, choć musnęły mnie opuszkami palców, a na samą myśl, że mógłby to zrobić, przechodzi mnie dreszcz ekscytacji.

      Przyglądam się dalej, chłonąć widok tańczącej pary. I choć wiem, że to niegrzeczne, i choć obiecuję sobie, że to ostatnia sekunda... po prostu nie potrafię przestać... a apetyt rośnie w miarę jedzenia.
- Idę po kolejnego drinka — oświadczam nagle, nie bacząc na żadne słowa przyjaciół i ich zaskoczone moim nagłym zerwaniem miny. Niczym zahipnotyzowany prę w kierunku baru, nie odklejając wzroku od obiektu swojego zachwytu. Przecież nie chciałbym stracić choćby milisekundy, a każdy krok gwarantował odrobinę inny kąt patrzenia. Zastanawiam się, czy powinienem podejść... czy powinienem zwrócić na siebie uwagę, jednak wiem, że to nie w moim stylu. Odpuszczam sobie tę opcję, unosząc się dumą, choć większość mnie naprawdę chciałoby wejść, chociaż w powierzchowny, ulotny kontakt.

     Podchodzę do baru, oświetlonego jasnym, zimnym światłem, aby klienci w stanie nietrzeźwości mogli kupić kolejnego, o wiele za drogiego drinka. Za ladą stoi niewysoka dziewczyna, wycierająca pękatą szklankę oraz mizerny, wysoki chłopak, przygotowujący zamówienia grupki kobiet, które w ciasnym półkolu ustawiły się przy barze. Śmieją się i chichrają, a aura dość mocnego upojenia bije od nich na kilka metrów. Dwie z nich obrzucają mnie ciekawskim spojrzeniem, prostując przy tym sylwetkę i zaczesując niesforne fale za ucho. W mojej opinii są ładne i na pewno kilku klubowych podrywaczy ustanowiło je na swój dzisiejszy cel, jednak... wraz z aurą upojenia, bije od nich pewien rodzaj banalności, oczywistości i schematyczności, a gdy zamkniesz je w objęciach, szepnął na ucho, że nigdzie nie znajdziesz takich jak one. Odwracam więc wzrok, prosząc o pierwszą lepszą pozycję z menu. Barmanka kiwa głową i sięga po czystą, niską szklankę.

     Moje oczy ponownie wędrują na środek parkietu, do tańczącej pary, a raczej do pięknego chłopca w białej, luźnej koszuli. Jasność przygasa, zalewając się neonami, które łakomie pożerają kolory. Muzyka staje się odrobinę bardziej sensualna i zmuszająca ludzi do kroków, które można nazwać by "seksownymi". Oddech utyka mi w piersi, gdy dziewczyna przypadkiem, bo nie specjalnie, przejeżdża dłonią po jego długim ramieniu, odsłaniając idealnie odznaczone obojczyki. Chłopak uśmiecha się kącikiem ust, co nadaje mu cwaniackiego zabarwienia. Nie przeszkadza mi to jednak, a wręcz uznaje za urokliwe. On ma w sobie to coś, co rodzi potrzebę poznania go bliżej. Przyciąga jak potężny magnes. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo intrygujący jest. Wie to i wie, że jej się podoba, dlatego, wraz z narastającą sensualnością muzyki, łapie dziewczynę mocno w talii i przyciąga do siebie. Moje serce na chwilę się zaciska, a zęby intuicyjnie łapią dolną wargę, ściskając ją tak mocno, że przez chwilę mam wrażenie, że zacznie sączyć się z nich krew.

Muzyka się kończy, a przez salę przepływa fala ciszy wraz z moim niemym westchnieniem ulgi.

- Pańskie zamówienie. - Barmanka stawia przede mną niebieskiego drinka, co otrząsa mnie z chłonięcia obrazu flirtującej pary.
- O n jest hetero — mruczę do siebie, łapiąc za metalową słomkę i upijając lodowatego łyka. Jest słodki, bardzo słodki, a zarazem ma kwaskowaty posmak, który pozostaje na grzbiecie języka wraz z orzeźwiającą miętą. Czuję jednak w ustach pewien gorzki posmak, a oczy dalej proszą o napawanie się widokiem pięknego chłopca. Muzyka znów wycieka z głośników, a ja ponownie, nieco mimowolnie, spoglądam ukradkiem w stronę, gdzie para jeszcze przed chwilką tańczyła. Nie ma ich już jednak na parkiecie, a niewielka łatka, którą utworzyli, zalała się na nowo wijącymi ciałami. Moje serce na chwilę przyspiesza, a podświadomość karci, że odwróciłem wzrok, chociaż na minutę. Oblizuję usta, odchylając się nieznacznie do tyłu, wzrokiem obrzucając każdego, kto znalazł się w przestrzeni rażenia. Wtem coś mnie przyciąga, coś sprawia, że moje źrenice mimowolnie chcą się tam skierować, jakoby na chwilę wypadły z wyznaczonego toru i miały na niego wrócić.

✧゚・: *Sʜᴏᴏᴛ ᴍᴇ*:・゚✧Where stories live. Discover now