Sebastian. Osobisty lokaj trzeciego syna diuka tak jak zawsze wszedł do pokoju swego pana, by go obudzić.
...
Jednak z szokiem wymalowanym na twarzy ujrzał coś niewiarygodnego.
Ren ten śmieć kochający spać do południa i dłużej. Wstał samodzielnie!- Witaj Sebastian.- poprzedni Ren był opryskliwy i traktował wszystkich innych jak robaki lub śmieci. Normalnym traktowaniem mogły się cieszyć tylko dwie osoby. Sebastian i ojciec Rena diuk.
- Przepraszam paniczu. Nie sądziłem że już wstałeś.- lokaj szybko przeprosił i z pokerową twarzą wykonał ukłon.
- Dziś coś prostego.
- Rozumiem. - lokaj podszedł do Rena, wyciągnął najprostszą z szat i własnoręcznie pomógł mu się przebrać.
Co irytowało go, ale musiał to wytrzymać. Gdyby z dnia na dzień porzucił stare nawyki, wzbudziłby podejrzenia.- Sir, diuk chciałby się z panem zobaczyć.
- Kiedy?
- Wieczorem.
- Rozumiem. - Ren spojrzał na swego lokaja. Ten utrzymywał bez emocjonalną twarz. Poprzedni Ren nie mógłby ujrzeć emocji ukrytych głęboko w oczach starca, ale dla obecnego to nie był problem.
Dzięki doświadczeniu z poprzednich żyć potrafił ujrzeć głębię każdej istoty.'Ten starzec nie jest taki prosty.'
- Wychodzę. To wszystko Sebastianie.
- Tak Sir. - lokaj już miał wyjść, gdy nagle się zatrzymał tuż przed złapaniem za klamkę.
- Czy zawiadomić Sir Mei i pannę Weronikę. - słysząc te dwa imiona, Ren przypadkowo zmarszczył brwi.
Mei to kobieta rycerz związana przysięgą ochrony swego panicza jeszcze tuż przed narodzinami, a Weronika to potężny mag szóstego kręgu. Obie kobiety są wyjątkowo silne i gardzą Renem.
Nawet poprzedni śmieć zdawał sobie z tego sprawę.- To nie będzie konieczne. - oczy lokaja minimalnie się rozszerzyły. Ren zawsze, ale to zawsze brał obie kobiety ze sobą, nie ważne gdzie był i bez wstydu korzystał z ich siły. Jednak teraz nie chciał, by mu towarzyszyły? Co to miało znaczyć?
- R-rozumiem. - gdy lokaj wyszedł, czerwono włosy odczekał kilka minut, po czym udał się do biblioteki.
***
Królestwo Kern. Duże i potężne państwo położone na północy kontynentu rządzone przez kobiety, graniczące z trzema odwiecznymi wrogami.
Państwem religijnym Armen, Imperium miecza Camelot i małym, ale groźnym królestwem magi Rizon.Każda z czterech krain obecnie trwa w pokoju przez traktat podpisany ponad dwieście lat temu.
- Kłopotliwe. - Ren w ciszy czytał różne księgi dotyczące historii i obecnej sytuacji kraju. Z doświadczenia wiedział, że takie informacje są niezbędne.
Jednak im więcej czytał, tym bardziej popadał w lekką paranoje.
Pokój + kilkaset lat = wojna totalna.
To utarty schemat widział to już niezliczoną ilość razy, czasem nawet sam brał w tym udział.- To może mi przeszkodzić w planach.
Odłożył księgę i zabrał się za następną.
Ta opisywała magię, głównie podstawy, ale już one wystarczyły, by ten wykrzywił twarz z obrzydzenia.
- Jak tak można? - Ren był już wszystkim i znał wszystko, co mógł poznać.
Mag, wojownik, alchemik, druid, nekromanta, lekarz, naukowiec i wiele innych. By osiągnąć swój cel, brał się za każdą znaną dziedzinę i szlifował ją przez setki lat. Tworzył nowe drogi i odkrywał stare. Nawet niektórzy bogowie mogli pozazdrościć mu wiedzy.
Więc jego rekcja nie była dziwna.- I oni jeszcze żyją? - obecni magowie używali wadliwej niekompletnej magi, a nawet opacznie zrozumieli sam jej sens.
Przez to ich magia jest słabej jakości. Pożera za dużo many i skraca życie maga, z dodatkowych kilku tysięcy lat do zaledwie kilku setek.Ren wrzucił księgę do pobliskiego kosza tam, gdzie jej miejsce i czytał kolejne, aż słońce zaszło.
Nikt go w tym czasie nie niepokoił. Z jednego powodu.
Ren cieszył się największą miłością diuka ze wszystkich swych braci i sióstr.***
Ren tuż przed wróceniem do swego pokoju miał jeszcze jedną rzecz do załatwienia na dziś.
- Ojcze. - spotkanie z Ronaldem Redsem.
- W końcu jesteś! Co cię tak zatrzymało? - Ronald Reds mierzył ponad całe dwa metry, jego włosy już dawno zmieniły kolor na szary, a atmosfera otaczająca go nie różniła się od tej królewskiej.
Było tak do przybycia jego trzeciego syna, gdy tylko wszedł, ten zmienił się w nad opiekuńczego ojca.
Wypytał Rena o wszystko wraz z planami na przyszłość, po czym pozwolił mu odpocząć.- Hmmm.- gdy Ronald był pewny odejścia swego trzeciego syna, przymrużył niebezpiecznie oczy.
- Co się stało? - odpowiedzi jego syna nie były ani złe, ani dobre. Można je określić jako nijakie. Zbyt mocno nijakie.- Panie mój raport. - Sebastian nagle pojawił się za drukiem i wręczył mu plik kartek. Nie wzruszony mężczyzna odebrał raport od sługi i w pełni skupiony czytał. Im więcej czytał, tym bardziej nie mógł w to uwierzyć.
- Uczył się? - diuk spojrzał na lokaja pełny wątpliwości. Ten z bez emocjonalną twarzą potwierdził wątpliwości diuka.
Rozmowa tej dwójki trwała dość długo.
***
Ren nie wiedział nic o rozmowie za jego plecami i ignorując wszystkich, wrócił do pokoju.
Co najdziwniejsze po drodze nie napotkał ani Weroniki, ani Mei.- Bycie śmieciem jest naprawdę wygodne.- stwierdził i zdejmując ubrania, położył się na łóżku.
Przez cały dzień czytał księgi w bibliotece. W przeciwieństwie do swego rodzeństwa nie brał udziału, w nauce szermierki, magi czy etykiety.
Gdy był głodny, szedł do służby i nie czekał długo na wytrawne jedzenie.
Nie musiał nawet brać udziału w żadnym z obowiązków szlachty.
To miła odmiana od jego doczesnych przeżyć.
Przy okazji nawet odkrył kilka ciekawych rzeczy.'Przyczajone tygrysy to tu norma. Huh.'
Nie ważne czy to w kuchni, czy pośród służby. Mistrzowie miecza, magii, a nawet doświadczeni zabójcy to norma w tej rezydencji.
Pokazywało to potęgę diuka, z którą nawet Król Kern musiał się liczyć.Ren naturalnie nie miał o tym pojęcia. W jego ocenie wszyscy byli potężni, ale wybrakowani. Mistrzowie miecza, których on zna, mogli miażdżyć góry, przebywać olbrzymie dystanse czy walczyć przeciwko całej armii. Były to przerażające byty, wprowadzające chaos tam gdzie się pojawiły.
Mistrzowie w tych czasach potrafili coś podobnego, ale porównanie ich z tymi z przeszłości to jak porównanie nieba a ziemi.
Powód ten na obecną chwilę nie był mu znany.- Dobrze. - nagle młodzieniec podniósł się i usiadł w pozie medytacyjnej.
Cząsteczki many dookoła niego zaświeciły słabym światłem i zostały pochłonięte.
Na dziesięć tysięcy cząsteczek, dziesięć tysięcy zostawało pochłoniętych i zatrzymanych w ciele.
Gdyby jakikolwiek mag to zobaczył, wymiotowałby krwią lub sam się już powiesił.
Dla normalnych osób zatrzymanie dziesięciu cząsteczek na dziesięć tysięcy było niesamowite. Sto było już uznawane za geniusz, ale dziesięć tysięcy?
To było poza rozumowaniem.- Może być. - Ren poczuł znajome uczucie. Mana z całego ciała zaczęła zbierać się wokół serca i tworzyć krąg. Osiągnięcie pierwszego zajęło mu tylko kilka sekund.
- O ile utrzymam tempo, może do końca nocy uda mi się przynajmniej osiągnąć czwarty krąg....
CZYTASZ
Lord Of The Abyss
ActionJeden z najstarszych ludzi. Człowiek, który oszukał boskie prawo, w końcu stanął przed Bogiem i otrzymał swą ostatnią szansę. Czy uda mu się osiągnąć swój cel?