# 2 To nie on!

147 22 6
                                    

Minęło kilka dni.
Ren prawie w ogóle nie opuszczał swojego pokoju, w tym czasie unikał Mei oraz Weroniki. Jedyną osobą, z którą się widywał to bez wątpienia Sebastian.
Nie było to aż takie dziwne, Ren dawniej też robił podobne rzeczy, więc nikt nie zwrócił na to uwagi.
Aż do teraz.

-Kwafu! - diuk z szoku wypluł kawę na twarz Sebastiana. Sebastian nie był nawet zły. Gdy ujrzał rano Rena, zareagował w podobny sposób.
- Sz-szósty krąg? W siedem dni!? Jesteś pewien! - diuk pierwszy raz zwątpił w lokaja.
Znał możliwości swego syna najlepiej, dlatego właśnie trzymał go z dala od reszty rodzeństwa, tak bardzo, jak mógł dla bezpieczeństwa. Teraz nagle dowiedział się, że jego śmieciowy syn osiągnął szósty krąg! Poziom jednego z najpotężniejszych magów w kraju i zarazem jednego z dwóch ochroniarzy jego syna Weroniki w cztery dni!!!
Jaki poziom reprezentował ten „śmieciowy syn” skoro Weronice osiągnięcie obecnego poziomu zajęło osiemnaście lat.

- To prawda panie. Widziałem to na własne oczy, młody panicz osiągnął szósty krąg. Choć przez chwilę.

- Co masz na myśli?

- Posiada dziwną technikę, która pozwala mu kompletnie ukryć swój poziom. Możliwe, że szósty krąg osiągnął już dawno, tylko to ukrywał. Możliwe też, że wciąż ukrywa swą prawdziwą siłę.

- .....Niedowiary... Muszę zmienić plany... Gdzie on w tej chwili jest?

- ... Panicz...... No cóż, to się nie zmieniło...

***

W jednym z licznych barów w granicznym mieście Laegilr panowała przerażająca cisza, przerywana czasem dźwiękiem przełykanego alkoholu.
Nawet najemnicy, którym przez cały czas towarzyszyło niebezpieczeństwo czy awanturnicy walczący z magicznymi bestiami nie odważyli się podnieść głosu.
Powodem tego wszystkiego był czerwono włosy, siedemnastoletni mężczyzna.
Ren.
Gdy tylko wszedł do baru atmosfera stała się taka. Odpowiedzialnym za to był poprzedni właściciel ciała, który zdążył wyrobić sobie w całym kraju reputację śmiecia.
Nie przeszkadzało mu to, ignorował przestraszone spojrzenia i rozmyślał.

'Osiągnięcie szóstego kręgu zajęło dłużej niż się spodziewałem, przez co popełniłem taki błąd.'
Ren planował by nikt nie poznał poziomu jego mocy, specjalnie po to wykorzystywał męczącą technikę, pożerającą absurdalne ilości many, ale rano nie spodziewał się lokaja.
'No nic. Nawet ja popełniam błędy. Pytaniem jest co zrobić teraz?'

Jego myśli raz-dwa zjechały na inny tor.
Szósty krąg to żadne osiągnięcie. Prawdziwe wyzwanie zaczynało się od siódmego.
Gdy mag osiąga siódmy krąg, porzuca ograniczenia śmiertelników i odrzuca słabszą magię. To było ograniczenie z jedną poważną luką, o której Ren dowiedział się stosunkowo niedawno.

'To zajmie nawet kilka lat.'
Ren przygryzł swoje czerwone wargi i rozejrzał się.
Wszyscy unikali jego rubinowych oczu jak ognia.
'Tchórze nie nadadzą się.'
Potrzebował kogoś silnego fizycznie, ale jednocześnie słabego psychicznie.
Mógł spróbować użyć Mei, ale ona go nienawidziła, zmiana nastawienia zajęłaby zbyt długo. W tym czasie już by jej nie potrzebował.

Gdy Ren rozmyślał, drzwi od knajpy nagle wyleciały z hukiem, a do środka wkroczyły dwie niezwykle piękne kobiety.
Jedna nosiła prostą czarną suknię, a druga pełną zbroję z herbem złotego lwa na piersi i miecz przy pasie.
- Tu jesteś! - gdy zauważyły Rena, odczuły ulgę i zirytowanie. Przez ostatnie kilka godzin zawzięcie go szukały, nie tracąc na tym nawet sekundy. Gdyby włos mu z głowy spadł, co zrobiłby z nimi diuk? Nie chciały tego wiedzieć.

- Paniczu! Proszę następnym razem nas powiadomić. - wycedziła przez, zęby Weronika. Chciała udzielić lekcji temu dziecku, ale nie mogła z oczywistych powodów.
Mei w przeciwieństwie do Weroniki, która podeszła do Rena trzymała się na dystans, uważanie obserwując otoczenie.

Ren nieznacznie zmarszczył brwi. Nie chciał się z nimi widzieć przez najbliższy czas.
Nigdy nie wiadomo kiedy ktoś „pęknie” a na taki wypadek chciał być przygotowany.

'Cholera! Są groźne.'

Weronika była na granicy wkroczenia do siódmego kręgu, a Mei już stała się mistrzem miecza. W zależności od szybkości mogła stanowić zagrożenie dla osób na siódmym, a nawet ósmym kręgu.
Gdyby z jakiegoś powodu miały zaatakować, mag stanowiłby minimalne zagrożenie w porównaniu do mistrza miecza.

- Weronika, Mei. - utrzymując ton starego Rena bez żadnego szacunku czy dyskomfortu rzucił.
- Idziemy. - po czym wyszedł i wsiadł do powozu, który już na niego czekał.

- Ten dzieciak! - Weronika przygryzła wargi aż do krwi, następnie weszła za czerwonowłosym do powozu, a Mei odrobinę zdziwiona rozejrzała się po barze. Cały.

***

Powóz wyjechał z miasta i powoli kierował się w stronę posiadłości albo raczej miał kierować.

- Co się dzieje? - powóz gwałtownie zatrzymał się z niewyjaśnionych okoliczności. Weronika dała znak głową Mei, by sprawdziła co się dzieje.
- Huh? - jednak stało się coś, czego się nie spodziewały. Ren wyszedł na zewnątrz przed nimi.

Miasto i posiadłość rodziny Reds dzieliły dobre dwa kilometry porośnięte bujnym lasem, przez który przebiegała prosta ścieżka. Więc nic dziwnego, że rubinowe oczy Rena najpierw powędrowały w las. Gdy nie zauważył nic niepokojącego, spojrzał pytająco na woźnice, a ten w strachu wskazał na coś przed powozem.
Był to młody mężczyzna. Potężna sylwetka mężczyzny mogła przyciągnąć uwagę, gdyby nie dziwne czarno-czerwone ubranie i liczne rany na ciele.

'Mundurek szkolny?

W tym momencie.
- Czyś ty ogłupiał! - obie kobiety wyskoczyły z powozu i stanęły przed Renem.
Weronika nie mogła powstrzymać języka, ale nie zwrócił na to uwagi, gdy jedna uważnie przyglądała się drzewom, a druga rannemu mężczyźnie.

Ren znowu zmarszczył brwi.
'Błąd amatora.'
Sytuacja była bezpieczna, ale gdyby było inaczej, właśnie zostawiłyby jego plecy bez ochrony.

-Ech.- niezauważalnie westchnął, gdy Mei stwierdziła cicho.
- Ma liczne połamania, szczególnie żebra mocno oberwały, krwotok wewnętrzny bez pomocy nie pożyje długo. - te ciche słowa były skierowane do Weroniki.

Zawierały w sobie pewną dozę bezsilności.
Takie sytuacje zdarzały się już nie raz. Serca obu kobiet były pełne dobroci, tak jakby to było wpisane w ich instynkt, chciały nieść pomoc, ale Ren to co innego. Zawsze, każdego potrzebującego ignorował, przez co i one musiały go ignorować mimo narastającego do siebie wstrętu.
Spodziewała się, że znowu będą musiały kogoś porzucić i znowu poczuć ten wstręt.
Spojrzała na winnego, a wtedy.
Była to tylko chwila.

- !? - jej źrenice ze strachu rozszerzyły się do granic możliwości, gdy ujrzała te oczy.
Piękne, rubinowe oczy śmiecia, które zazwyczaj wypełniała arogancja, duma, a czasem nawet lubieżność.
Obecnie były puste. Nie widziała w nich żadnej, choć najmniejszej cząstki emocji, zupełnie tak jakby wpatrywała się w otchłań bądź w samą śmierć. Nie było w tym nic ludzkiego.
Nie była to też żadna technika czy specjalna moc. Po prostu te oczy wywoływały pierwotny strach w każdej żywej istocie, która w nie wejrzała.
Weronika miała o tyle szczęścia, że się nie odwróciła.

Ren wpatrywał się w nieprzytomnego mężczyznę tym pustym wzrokiem, gdy nagle przemówił.
- Pomóżcie mu.
...
Zapadła cisza, a obie kobiety nawet nie wykonały kroku, wątpiąc w swój słuch.
- Pomóżcie mu! Ogłuchłyście? - dopiero po wstępnym szoku obie się poruszyły.
- Wnieście go do środka. - dodał Ren i zajął miejsce w powozie.
Mei mimowolnie odprowadziła go wzrokiem, szepcząc.
-To nie on.....

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 23, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lord Of The AbyssOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz