To był wtorek, dokładnie trzydziesty pierwszy grudnia, kiedy w Garmisch-Partenkirchen spadł śnieg, a samolot, który swoją trasę rozpoczął w Memmingen, wylądował na lotnisku w Monachium, niecałe dwanaście minut od domu rodzinnego Andreasa. Pojutrze miał odbyć się drugi konkurs, należący do cyklu Turnieju Czterech Skoczni, a że sam Wellinger zajmował szczytne dziesiąte miejsce, miał niesamowicie duże nadzieje, że może w tym roku uda mu się złotego orła w końcu posiąść. Pomimo ambicji chłopaka, żaden z jego kolegów z drużyny nie widział w tym marzeniu żadnego sensu, zwłaszcza że musiałby przeskoczyć samego Ryoyu, a mało kto, oprócz Kamila, jest teraz w stanie tego dokonać. Andreas się jednak nie poddawał i wszystkim, którzy mówili mu, że jest to niemożliwe, pokazywał mentalny środkowy palec, zarzekając się, że skoro Dawid Kubacki wygrał z dwudziestego siódmego miejsca w Seefeld to i on może ów orzełka zdobyć. Odbiegając całkowicie od tematu Turnieju, tamten wtorek był dniem, gdy Wellinger uśmiechał się nawet do krzaków, stojących przy wejściu na lotnisko. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, dni w kalendarzu ustawiły się na jego korzyść i w niezrozumiały dla niego sposób, dały mu możliwość spędzenia i celebrowania Nowego Roku z rodziną. Niezmiernie rzadko zdarza się, aby skoczkowie byli w domu na Sylwestra, zazwyczaj spędzają go w hotelu w Ga-Pa, pijąc rozrzedzonego z dziwnie dużą ilością wody szampana, aby już pierwszego stycznia uczestniczyć w konkursie. Zasada ta nie tyczy się natomiast Austriaków, którzy pomimo posiadania jednakowo słabej głowy do alkoholu, co kadra niemiecka, każdego roku częstowali się wzajemnie tym, co znaleźli w okolicznych sklepach. Mówiąc już o tradycjach kadrowych, Polacy symbolicznie stukali się kieliszkami z dwudziestoma pięcioma mililitrami wódki z Rosjanami i Kazachami, potem idąc spać, nie robiąc większego szumu. Natomiast Norwegowie uciekali w miasto, wracając gdzieś dopiero przed treningami, całkowicie wypoczęci, wyglądając jak nowo narodzeni. Nikt jednak nie miał odwagi, zapytać ich, co dokładnie wtedy robią, ale po ludziach snuły się pogłoski, że ma to coś wspólnego ze Słoweńcami. Niemniej jednak gdy tylko Andreas zrozumiał, że ma szansę spędzić ten czas w domu, a nie w czterdziestu metrach kwadratowych z Richardem i Constantinem, od razu sprawdził loty do Monachium, poprosił o krzyżyk na drogę od Horngachera i ruszył w długą, przy okazji zapominając skarpetek z pokoju w Oberstdorfie. Do samego samolotu wsiadł z uśmiechem szerszym niż kombinezony Norwegów, a gdy wychodził, przytulił pilota, dziękując mu za przetransportowanie go wraz z siedemsetką innych ludzi, obecnych na pokładzie. Już, gdy tylko chłodne powietrze walnęło go w twarz z tak wielką siłą, że przez chwilę nie mógł oddychać, Wellinger poczuł jak prawie szczenięce szczęście, wręcz wypełnia jego serce. Dom. Andreas wrócił do domu.
• PART 1 •
„the drink you spilt all over me"Dwudziesta trzynaście. Stoję przed bramą, patrząc, jak w dwupiętrowym drewnianym domu na zmianę migają czerwone i zielone światła, kojarzące mi się bardziej ze świętami niż imprezą sylwestrową, ale nie mam zamiaru narzekać, bo to pewnie pomysł Julii, a z nią się zawsze zgadzać trzeba. Zakładam torbę na ramię i ziewam cicho, jeszcze raz oglądając się na boki. Najlepszym pomysłem mojego ojca było postawienie domu właśnie w tym miejscu, kompletnie z dala od głównej drogi. Chyba dlatego jesteśmy tacy spokojni, ja i moje rodzeństwo. Przez całe dzieciństwo towarzyszyło nam jedynie rozległe pole, kiedy na które się wyszło, widoczny był tylko horyzont. Wzdycham i otwieram furtkę kluczami z przypinką z Kamilandu, którą dostałem na Święta od Stocha i wchodzę do domu, od razu czując zaduch. Witają mnie głośne śmiechy i rozmowy, które przypominają mi czasy w akademiku, tak samo czerwone kubeczki, leżące na komodzie. Zarejestrowanie mojego przybycia jest wręcz niemożliwe przez przygaszone światło i muzykę, która brzmi jak to, co leciało o wujka na weselu. Podnoszę torbę i już jestem w połowie drogi prowadzącej do schodów, gdy coś zakleszcza się wokół mojej szyi.
CZYTASZ
cheers! • a.wellinger {one shot}
Fanficgdzie andreas niespodziewanie wraca do domu na sylwestra, a aurora już nigdy nie założy tej sukienki. © 2019 figleharce; andreas wellinger new year's eve one shot