Starość.
Pewnie wielu z was pozwoliłoby sobie zażartować, ironicznie rymując rzeczownik „starość" z „nie radość" i ja się z ową sentencją muszę w zupełności zgodzić. Zrozumiałem to dopiero, gdy pewnego dnia wstałem wcześnie rano. Podniosłem się powoli do siadu — kołdra mimo mojej woli się ze mnie zsunęła, więc byłem wystawiony na chłodne powiewy wiatru dochodzące z uchylonego okna. — i zorientowałem się, że zaledwie świta. Zauważyłem, że mój pies wciąż śpi, choć to on zwykł mnie budzić. Tak więc na palcach —pominąłem zakładanie kapci, by przypadkiem nie wyrwać Francesco ze snu — ostrożnie udałem się do łazienki. Położywszy okulary na półce nieopodal, odkręciłem kurek z zimną wodą. Część nabranej wody wypiłem, a resztą przemyłem sobie twarz przed tym, jak go ostatecznie zakręciłem.
Oparłem dłonie o śnieżnobiałą umywalkę i spojrzałem w wiszące nad nią lustro. Lustro owalne w srebrną, połyskującą ramkę oprawione. Przed laty sprowadzone z Francji. Jednak nie sama forma lustra była tu najważniejsza, lecz co owo lustro przedstawiało. A przedstawiało mnie.
Spojrzałem sobie prosto w oczy i był to pierwszy raz, kiedy jedynym słowem, które nasuwało mi się na usta była „starość". Oczywiście obraz był mocno rozmazany — część nawet abstrakcyjna — ponieważ nie miałem na sobie okularów, ale przecież sama utrata wzroku była tym, co dla wielu ludzi definiowało starość, u mnie zaś była to zwykła wada genetyczna, noszona z mniejszą, lub większą dumą na przestrzeni lat.
Był to również pierwszy raz, gdy pozwoliłem sobie policzyć ile lat miałem. Kilka wielce skomplikowanych obliczeń matematycznych w głowie doprowadziło mnie prędko do wyniku wynoszącego — czterdzieści dziewięć lat.
— Czterdzieści dziewięć. — pozwoliłem to sobie wydukać na głos, sylaba po sylabie, gdyż stwierdziłem, że zostawienie tej liczby w myślach, byłoby sporym uchybieniem.
„Prawie pięćdziesiąt lat już zaśmiecam ten świat?", pomyślałem, następnie nieplanowanie parsknąłem śmiechem.
Nie dowierzałem temu wszystkiemu. Ubrałem z powrotem okulary i ponownie rzuciłem na siebie okiem. Tym razem dokładniej. Zrozumiałem, że nie wyłapałem, kiedy tak naprawdę włosy zaczęły mi siwieć. Wpierw odrosty, a później niczym cholera albo inna zaraza, siwizna zaczęła się rozprzestrzeniać na całej mej głowie. Moje włosy wyglądały tak, jak renesansowe rzeźby mogłyby wyglądać dla starożytnych greków i rzymian — niepomalowane pomniki, płaskorzeźby były dla nich niedokończone. Kiedyś wszystkie wielkie rzeźby antyczne były pomalowane, tak jak kiedyś moje włosy były kruczoczarne.
Doszło do mnie, że zmarszczki — które wpierw niewinnie pojawiały się i znikały na czole — teraz były już na całej twarzy. Małpi pyszczek, lwia bruzda, kurze łapki, aż trudno było się połapać. Zdawałem się bardziej pomarszczony od psów rasy Shar pei, które to uratowaliśmy przed wymarciem. Chciałem, żeby inni amerykanie również mnie tak wybawili, ale tym razem przed wybiciem siebie samego.
Wziąłem piankę do golenia i rozprowadziłem ją dokładnie po twarzy. Następnie wziąłem maszynkę i zacząłem wnikliwie się golić. Nie lubiłem mieć brody ani lekkiego zarostu. Kiedyś wykonywałem tę czynność brzytwą, jednak z wiekiem zacząłem być coraz mniej dokładny i precyzyjny, więc brzytwa została kolejną pamiątką po młodości. Dołączyła do kolekcji z serii „kiedyś".
Niebawem kogut sąsiada donośnie zapiał, co obudziło Francesco i ten prędko zaczął mnie szukać, gdy zobaczył, że nie leżę w łóżku. Zeskoczył z łóżka i podbiegł do mnie, jak tylko mnie zauważył, merdając swym szpiczastym ogonkiem. Zaczął ocierać się swoim szorstkim, krótkim futerkiem mającym złotawą barwę o moją lewą nogę. Automatycznie się uśmiechnąłem. Zwierzę to miało tyle energii od rana, przez co było wzorem do naśladowania. Pochyliłem się tak, by go pogłaskać chwilę po grzbiecie. Natomiast ten nie chciał, bym zaprzestał procesu tarmoszenia go, więc pies przewrócił się, wyraźnie sygnalizując, żebym pogłaskał go po brzuchu.
CZYTASZ
magnum opus
RomanceUlewny dzień w Nowym Jorku; pub; kawiarnia; spacer; zamiłowanie do muzyki; czy te rzeczy są w stanie połączyć dwóch mężczyzn w więzi mocniejszej niż przyjaźni? Świąteczny poranek we Włoszech jest idealnym czasem na wspominanie dawnych czasów. Do ja...